[Robert]
Ile jeszcze problemów może na mnie spaść? Nie sądzicie, że mój limit nieszczęść został już wyczerpany? A najgorsze jest to, że to wszystko moja wina! Tak, gdybym nie wymyślał jakiś spacerów, nic by się nie stało. Ale zawsze najmądrzejszy Lewandowski musi wszystko spieprzyć?! Dlaczego niszczę wszystko, na czym mi zależy!? Co ze mną jest nie tak!?
Chciałem dzisiaj opuścić trening i jechać znowu do Monachium. Ale z drugiej strony nie mogę znowu myśleć tylko o sobie. Natalia jest pod opieką lekarzy a ja tam będę tylko przeszkadzał. Muszę się skupić na meczach. A przynajmniej spróbuję to zrobić.
Byliśmy właśnie z Mario w drodze na stadion. Czyli znowu wszyscy będą się obchodzić ze mną jak z jajkiem? Ehh... Mam nadzieję, że się nie dowiedzą o Natalii, bo znowu baliby się do mnie odezwać, tak jak po rozstaniu z Anią.
Weszliśmy do szatni, gdzie było już trochę naszych kolegów. Zdziwiła mnie reakcja Matsa. Kiedy mnie zobaczył, podleciał do mnie i złapał za ramiona.
-I jak z nią?- spytał.
-Ehh.. No wiesz, nie najlepiej...- odparłem z kwaśną miną. Ale to nie był koniec niespodzianek. Brunet usiadł na ławce i przeżywał załamanie nerwowe.
-Ale... Co się stało!?- krzyknął.
-Zapadła w śpiączkę- powiedziałem cicho. Oczy wszystkich piłkarzy skierowane były na mnie.
Nie miałem pojęcia o co chodzi Matsowi. Przecież nigdy jakoś specjalnie się nie uwielbiali. Zbliżyli się trochę do siebie na wyjeździe, w Doniecku, ale potem nigdy już nie widziałem ich razem.
Czułem się zazdrosny. Tak, czułem się zazdrosny, że Hummels też martwi się o Natalię. To niedorzeczne. Przecież nawet nie byliśmy razem! Ehh...
Tą dziwną sytuację przerwał nasz trener. Chwała mu.
-Panienki, za pięć sekund widzę was na boisku! Lewy, ty jeszcze nawet nie przebrany!?
Westchnąłem, powiedziałem coś, że za chwilę przyjdę i zacząłem się przebierać.
Po dwóch minutach byłem już na murawie, gdzie moi koledzy robili rozgrzewkę.
-Karne kółka, tak?- spytałem trenera beznadziejnym głosem.
-Nie- odparł po chwili zawahania.- Usiądź- wskazał dłonią na ławkę rezerwowych. Spełniłem polecenie Kloppa i czekałem, co on zrobi. Usiadł koło mnie i położył mi rękę na ramieniu.- Słyszałem co się stało... Mario mi mówił, że wczoraj chciałeś od razu pojechać do Monachium- skinąłem głową.- Ale Robert, po co? Przecież nie pomożesz jej tym, że będziesz tam siedział i się martwił. I może jeszcze przeszkadzał.
-Ale trenerze...!
-Nie ma: ''trenerze"! Nie mogę co chwilę dawać ci wolnego. Wiem, w jakiej jesteś sytuacji i ile ostatnio zwaliło ci się na głowę, ale nie mogę pozwolić ci wyjeżdżać, kiedy tylko ci się podoba- Jurgen mówił spokojnym i opanowanym głosem, zupełnie jak nie on.
-Ale... Ja chciałem ją tylko zobaczyć. Trener wie, że nie wiadomo, czy będę jeszcze miał taką szansę, prawda?- te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Wcześniej nie uświadamiałem sobie tego, że mogę jej już nie zobaczyć. Zwyczajnie nie przyjmowałem tego do wiadomości, wypierałem to.
-Robert... Bardzo mi przykro, ale... Naprawdę chciałbym pozwolić ci jechać. Ale znasz naszą sytuację. Za niecałe dwa tygodnie gramy o finał!
Cały czas tylko finał i finał. Mam dość.
-Dwa tygodnie to masa czasu- jęknąłem.
-Nie! Nie i koniec! Chciałem być miły dla ciebie, ale jak widać rozumiesz tylko krzyki!- wywróciłem oczami i wstałem. Nie chciałem już się kłócić.- Robert!- krzyknął, kiedy byłem już na murawie.- Wiesz, że nie robię ci tego na złość, tak? Chodzi o dobro drużyny!
Pokiwałem głową i zająłem się treningiem.
Wyszedłem z szatni przed wszystkimi. Nie wracałem z Gotze, bo chciałem się przejść, przemyśleć i w ogóle. Szedłem chwilę w ciszy, aż usłyszałem dzwonek telefonu.
-Halo?- odebrałem zmęczonym głosem.
-Hej, Robert? Tu Ania.
-Czego chcesz?
-Nie musisz być taki niemiły... Po prostu dzisiaj chcieliśmy wyjść z Marco i...
-A i musiałaś mi się tym pochwalić? Bardzo się cieszę, że wam się układa, naprawdę, gratuluję!- przerwałem jej.
-Lewy! Zamknij ty się wreszcie!- krzyknęła.- No, więc tak- zaczęła znowu spokojnie.- Nie mamy z kim zostawić Julki.
-I ja mam robić za niańkę, tak!?- wydarłem się.
-Uspokój się wreszcie Lewandowski! Nie, tylko pomyślałam, że dawno jej nie widziałeś i się za nią stęskniłeś, ale jak nie chcesz, to proszę bardzo, mamy pełno innych znajomych ,którzy nie będą robić problemów!
-Okej, będę za godzinę- powiedziałem po chwili namysłu.- Ale robię to dla Julki, a nie dla was!
-Dzięki Robert- oczami wyobraźni widziałem, jak się uśmiecha. Rozłączyłem się, nie mając ochoty na dalsze uprzejmości. Szybszym krokiem ruszyłem do mieszkania Gotzego.
-Heeej Mario tęskniłeś?- wydarłem się przekraczając próg.
-Tak. Te dwadzieścia minut bez ciebie były najgorszymi w moim życiu- powiedział ironicznie.- Masz jakieś plany na wieczór?- spytał z nadzieją.
-Mam... A o co chodzi?
-To bardzo się cieszę- uśmiechnął się tajemniczo.
-To co, już mam wychodzić?- zaśmiałem się.
-A mógłbyś?
Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem, ale potaknąłem głową.
-Okej- odparłem zdziwiony zabierając w biegu mandarynkę z miseczki. Nie byłbym sobą, gdybym czegoś nie zepsuł. Czerwona, ceramiczna miska spadła na podłogę i roztłukła się na malutkie kawałeczki.- To ja już wychodzę, nie będę ci przeszkadzał!- krzyknąłem, będąc już przy drzwiach.
Czyżby Gotze miał bardziej ciekawe życie towarzyskie ode mnie? Ciekawe co planuje. W związku z niezapowiedzianą wizytą jakiejś pani zapewne u mojego przyjaciela, od razu poszedłem do Ani i Marco.
Dziwnie było stać przed swoim domem, który teraz należy do kogoś innego. Podobne uczucie, jak mieć żonę, która teraz jest z twoim byłym przyjacielem. To wszystko jest za bardzo pogmatwane.
Zapukałem do drzwi. Odruchowo chciałem wyciągnąć klucze, ale przypomniało mi się, że ich nie mam.
Otworzyła mi Ania. Zdziwiła się na mój widok.
-Tak wcześnie jesteś?- zapytała.
-No wiesz, stęskniłem się za tobą i Marco. Nie mogłem się doczekać, aż was zobaczę- odparłem z szerokim uśmiechem.
Anka wywróciła oczami i zawołała Reusa. Blondyn zbiegł po schodach, przytulił brunetkę i pocałował ją w policzek. Wiedziałem, że robi to tylko, żeby mnie zdenerwować, więc się tylko uśmiechnąłem.
-Cieszę się, że wam się układa- powiedziałem przesłodzonym głosem.
Dziewczyna spojrzała na mnie z politowaniem i poszła po torebkę.
-To co, teraz za niańkę będziesz robił?- spytał Marco z uśmiechem.
Przycisnąłem go do ściany trzymając kołnierz jego koszuli.
-Posłuchaj mnie gnojku, bo powiem to tylko raz. Nie wiem kurwa, o co ci chodzi i co chcesz osiągnąć! To ty tu zawiniłeś, ty mnie powinieneś przepraszać, a nie jeszcze wkurwiać! Liżesz się na moich oczach, z moją żoną i kurwa po co!?
-Nie, to ty posłuchaj- warknął i mnie odepchnął.- Nawet nie próbuj się zbliżyć do Ani, bo teraz jest ze mną. Twój czas już minął, rozumiesz?
W odpowiedzi wybuchnąłem śmiechem.
-Ty myślisz, że... Że ja chcę wrócić do Ani? Popaprało cię? Przyszedłem do córki, nie do niej! Błagam cię!
Reus nie zdążył nic odpowiedzieć, bo zjawiła się Stachurska i patrząc krytycznie na nas obu wyszła z mieszkania ciągnąc za sobą Reusa.
Poszedłem na górę, do pokoju Julki. Zawiodłem się, bo moja córeczka właśnie spała. No dobra, nie będę jej budził. Stwierdziłem, że poszukam reszty moich rzeczy i zabiorę je do Mario. Zacząłem przeszukiwanie szaf, ale ze zdziwieniem zauważyłem, że w miejscy moich ciuchów, są ciuchy Marco... W rogu leżały dwie wypełnione po brzegi torby. Poczułem dziwne ukłucie w sercu.
Poszedłem do łóżeczka Julki. Zawsze kiedy na nią patrzyłem wszystkie problemy jakby znikały. Tak było i tym razem...
[Narracja trzecioosobowa]
Ania razem z Marco wrócili do ich mieszkania. Blondyn był lekko podchmielony i co chwile wieszał się na Ance, całując ją po szyi. Dziewczyna śmiała się i próbowała odwiesić kurtkę i odczepić od siebie piłkarza.
Kiedy w końcu jej się to udało, weszła głębiej do domu. Rozejrzała się po pokojach, ale nigdzie nie widziała Roberta, ani jej córki.
-Robert? Robert gdzie ty jesteś?- krzyknęła szeptem, żeby nie obudzić Julki.
-Będę czekał w sypialni kochanie- oznajmił Reus i pocałował ją w policzek. Stachurska odpowiedziała mu uśmiechem i odprowadziła go wzrokiem.
Przyjrzała się bliżej kanapie, bo wydawało jej się, że widziała tam kogoś. Podeszła. No tak. Robert razem ze swoją córką zasnęli i nie obudził ich nawet Marco, który przewrócił się na schodach po drodze na górę. Brunetka uśmiechnęła się i przybliżyła do nich, żeby jeszcze uważniej im się przyjrzeć. Przez chwilę poczuła się tak, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Lewemu często zdarzało się zasnąć razem z Julką i zawsze wtedy tak słodko wyglądali.
Dziewczyna pochyliła się nad swoim byłym i pocałowała go w policzek. Sama nie wiedziała, dlaczego to zrobiła. Nie zapanowała nad tym. Może jakoś tak odruchowo wyszło. Zrobiła się czerwona, mimo, że nikt tego nie widział. Szturchnęła Lewego w ramię, żeby go obudzić.
-Zasnąłem?- spytał zaspanym głosem i uśmiechnął się lekko.
-Jak widać- odparła Ania. Chciała wziąć Julkę na ręce, żeby zanieść ją do łóżeczka.
-Mogę ja to zrobić?- zapytał Robert.
Brunetka potaknęła głową. Lewandowski wziął małą na ręce i razem z Anką poszli ją położyć. Potem przez chwilę wspólnie patrzyli jak ich malutka córeczka śpi.
-Przez chwilę poczułam się tak jak dawniej- szepnęła Ania i spojrzała na Roberta niepewna jego reakcji.
-Ja też- odparł i uśmiechnął się pogodnie.
-Tęsknie za tym- dodała.
Piłkarz spuścił wzrok i nic na to nie odpowiedział.
-I tak nie wróci już to co było, Ania. Każde z nas ułożyło sobie życie na nowo. Nawet gdybyśmy chcieli do siebie wrócić... To się nie uda- powiedział patrząc cały czas w podłogę.
-Wiem- odparła smutno.
-Żałujesz, że się rozstaliśmy?
-Nie... Jestem szczęśliwa z Marco, ale... Z tobą też byłam. Po prostu trudno zapomnieć o wielu latach wspólnego życia ot tak.
Chłopak uśmiechnął się na znak, że rozumie.
-To ja się już chyba będę zbierał- oznajmił Robert. Stachurska odprowadziła go do drzwi i przytuliła. Oboje wiedzieli, że to nie zwykłe pożegnanie. To było zakończenie ich związku, to właściwe, a nie w gniewie. Ania szybko odeszła od Roberta, a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Dobranoc- powiedział i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
-----------------------------------------------------------------------------
No więc tak. Najpierw chciałam się z Wami przywitać i (znowu) przeprosić za rozdział. Miesiąc pisania (w międzyczasie wyjazd na mecz, przygotowania do konkursu z biologii i mnóstwo nauki! :<) i wychodzi takie coś. ;< Obiecuję poprawę i proszę o rozgrzeszenie! :*
Hahaha, opowiem Wam jeszcze historię mojego życia XD Jak już wiecie (albo i nie wiecie) mieszkam sobie nad morzem. Wczoraj mieliśmy z klasą jechać do Tropical Island pod Berlin a potem na Weihnachtsfest :D Ale nie pojechaliśmy, bo Orkan Ksawery- mój nowy przyjaciel- postanowił sobie wiać akurat teraz! ;_;
Wybaczcie, ale muszę się komuś wyżalić ;* Pa kochane ;3 Komentujcie, to strasznie motywuje, może rozdział będzie wtedy szybciej ;D
Buziole ;*
Super rozdział! Jejku trochę mi żal tego biednego Lewego, ale z drugiej strony sam jest sobie winien. Gdyby wcześniej myślał o tym, że jest szczęśliwy z Anką to by teraz nie miał tylu problemów. A Reusa to sama miałam ochotę mu przywalić!! Co za wredny typ!! No po prostu aż się we mnie gotuje!! Nie dość, że odbił przyjacielowi żonę, to jeszcze się zachowuje jak skończony dupek!
OdpowiedzUsuńOstatnia scena <3 Prawie się popłakałam :*
Czekam z niecierpliwością na kolejny!! :)
Pozdrawiam,
Ruda! :)
ps. przykro mi z powodu Ksawerego... jak taki perfidny wiatr może wszystko zniszczyć, nie?
Jooj super! Strasznie mi się podoba. Czekam ma więcej buźka :*
OdpowiedzUsuńBoże! Czytam początek i rycze ! Poważnie.... Mówię tak- ,, Jak to? Ale to.. To już koniec? Dlaczego? Przeciez to było takie wspaniałe".
OdpowiedzUsuńA później czytam i takie -,, pffff... Jak to dobrze".
Mycho !!! Bardzo mi się to podobało :-* To było cudowne, wspaniałe, znakomite, wykwintne <3 Nie mam słów. Zachowanie Anki zwalilo mnie z nóg. Fajne że ich małżeństwo skończyło się właśnie w taki oto sposób ;-). Robert z dziećmi musi wygladac naprawdę słodko.. Awrrr*.* Slodziak. :-* <3
Teraz tylko Natka musi wyzdrowiec.. Ja nie przyjmuje do siebie innej wiadomości ;-) To musi się skończyć dobrze ;-)
Mam tyle do napisania.. Nie zmieści mi się to w jednym komentarzu. Przyczepie się jeszcze do Marco ;-) Wolno mi, prawda? Hehe.. Tak mnie wkurzyl że szok! Jak on może się tak perfidnie zachowywać wobec Lewego. Nie dość że pieprzyl się z jego żona.. To teraz takie cyrki odwala ! Żal mi go!
Kurcze misia ;-) Czekam na kolejny z niecierpliwością <3 Mam nadzieję że szybko dodasz;-)
Sciskam, caluję, pozdrawiam Maja *.*
Ps: przepraszam za błędy, ale to mój słownik w telefonie takie słowa tworzy:-P