sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 14 "Ile jeszcze ze sobą wytrzymamy?"

 Szykowałam się do wyjścia na kolację do Lewego. Miałam straszną tremę, przed spotkaniem z jego żoną. Na pewno nie będzie to przyjemne wyjście.
 Rafał w ogóle ze mną nie rozmawia. Chciał wyjechać, ale przekonałam go, żeby został. Teraz znowu gdzieś wyszedł, więc przynajmniej jego miałam z głowy i mogłam spokojnie się przygotować.
 Usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Oznaczało to, że mój chłopak postanowił w końcu zawitać w moje skromne progi.
 -Wychodzisz gdzieś?- zapytał zawiedziony.
 -A co, nie mogę? Mam siedzieć w domu i patrzeć, jak to demonstrujesz swoją zazdrość?- odpyskowałam.
 -Skarbie, przepraszam cię- przytulił mnie i pocałował w policzek. Westchnęłam, ale trochę się ucieszyłam.
 -No dobrze- odparłam.- Ale i tak muszę wyjść.
 -A dokąd?- zapytał.
 -Emm... No do Roberta- odparłam. Wiedziałam, że zaraz wyniknie z tego kolejna awantura.
 -Żartujesz sobie!? Idziesz na kolację do Lewandowskiego!?
 -Błagam cię, nie histeryzuj... Będzie tam jeszcze jego żona, więc nie musisz być zazdrosny.
 -Idę z tobą- mruknął.
 -Że co!?- wrzasnęłam. Chłopak spojrzał na mnie jak na wariatkę.
 -Chciałem dzisiaj spędzić z tobą wieczór, ale nie mogę, bo idziesz do Lewandowskich, więc chociaż pozwól mi spędzić ze sobą trochę czasu!- jęknął i zrobił słodkie oczka. Pomyślałam, że jego minka nie jest nawet w połowie tak słodka, jak Lewego czy Mario.
 -Dobra... Tylko ubierz się jakoś sensownie- mruknęłam.
 Uśmiechnął się i pobiegł do sypialni się przebrać. Po dziesięciu minutach wyszedł, ubrany w granatową koszulę i dżinsy. Odetchnęłam z ulgą, bo nie wiedziałam w co się ubierze, a nie chciałam kolejnej awantury typu: "zachowujesz się jak moja matka, wszystko musisz robić za mnie!".
  Usłyszałam pukanie do drzwi. A pukać może tylko jedna osoba, wszyscy normalni wiedzą, że mam dzwonek. Otworzyłam i ujrzałam uśmiechniętego Lewandowskiego.
 -Hej Taluś... A kto to?- spytał głupio, patrząc na Rafała.
 -Emm... Robert... yyy... To jest Robert, a to jest Rafał, mój chłopak- przedstawiłam ich sobie i pewnie zrobiłam się cała czerwona.
 Podali sobie ręce, a Lewy wyglądał na skrępowanego.
 -To... Emm... Jestem pewny, że Ania chciałaby poznać was oboje, chodźcie- powiedział i ruszył przed siebie, czekając na nas przed drzwiami i patrząc na mnie wymownie.
 -Zamknij drzwi- krzyknęłam do Rafała i wyszłam pogadać z Robertem.- Jeśli ci to przeszkadza, to mogę coś wymyślić i zostaniemy.
 -Nie, tylko... Chciałem z tobą pogadać- wymamrotał.
 -To gadaj. Jesteśmy sami- popatrzyłam na niego ponaglająco, ale z mieszkania wyszedł Rafał. Westchnęłam lekko zirytowana. Poszliśmy do samochodu Lewego. Mój chłopak i ja usiedliśmy z tyłu. I zaraz zaczęła się rozmowa o samochodzie Roberta pomiędzy nim a Rafałkiem. Obydwóch chyba bardzo to wciągnęło, bo rozmawiali jeszcze długo po wyjściu z samochodu. A więc musiałam zostać sama z wizją zobaczenia Anii?
 Piłkarz otworzył drzwi i wpuścił nas do środka.
 -Hej, jestem w kuchni!- krzyknęła, ale zaraz z niej wyszła z na pozór szczerym uśmiechem. Gdyby ktoś nie był tak podejrzliwy jak ja, uważałby Anię za bardzo miłą osobę.
  Wszystko prezentowało się świetnie. Na stole stały potrawy, które wyglądały na strasznie czasochłonne. Widać pani Lewandowska chciała się idealnie zaprezentować. Była ubrana w łososiową, cienką sukienkę do kolan i wyglądała cudownie.
 Ania przywitała się ze mną i Rafałem, a następnie mocno pocałowała Lewego. Pewnie chciała mi zrobić na złość. Serio, myśli, że jestem zazdrosna o jej męża?
 Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Wszystko co ugotowała było pyszne. Idealna żona- pomyślałam. Żeby tylko potem Rafał nie zaczął mieć za dużych wymagań!
 -Tak w ogóle to czym się zajmujesz?- spytała mnie Ania.
 -Pracuję w gazecie, jestem dziennikarką- odparłam.
 -Sportową?- dopytywała.
 -Nie- uśmiechnęłam się.
 -To w jaki sposób poznaliście się z Robertem?- zapytała zainteresowana.
 -W sklepie- powiedzieliśmy z Lewym w tym samym czasie i uśmiechnęliśmy się do siebie.- Przejechałem ją wózkiem- dodał piłkarz i oboje wybuchliśmy śmiechem.
 -A ja potem prawiłam mu kazania w samochodzie- i nowy wybuch śmiechu.
 -To jakim cudem dostałaś pracę w Borussi?- zapytała podejrzliwie brunetka.
 I za bardzo nie wiedziałam co miałam odpowiedzieć. Jeśli powiem, że to Lewy mnie tam zachwalał, narażę go na awanturę małżeńską, a innej wersji nie znam.
 -Pojechała w zastępstwie- powiedział Robert.- I szukaliśmy kogoś, a że Tala ma doświadczenie, to powiedziałem Kloppowi i tyle- dokończył Lewandowski.
  Dziewczyna uniosła brwi, ale nic już nie powiedziała. Przez resztę posiłku Ania i ja spędziłyśmy w ciszy, wsłuchując się w rozmowę Rafała z Robertem. Chłopaki całkiem dobrze się dogadywali, rozmawiali, jak to oni, o piłce nożnej, samochodach itp. Lewego chyba bardzo zajmowało opowiadanie o tym, jak to jest być piłkarzem, bo rozgadał się niemiłosiernie, a mój chłopak słuchał, jakby co najmniej Bóg do niego przemawiał.
 W pewnej chwili Rafał oznajmił, że musi iść na papierosa i wyszedł do ogrodu. Ania chwilę z nami posiedziała, ale Julka zaczęła płakać, więc chcąc nie chcąc musiała do niej pójść.
 -W końcu możesz mi powiedzieć, o co ci chodziło- powiedziałam do Lewego. Uśmiechnął się delikatnie.
 -Tęsknię za tobą- wyznał i złapał mnie za kolano. Wpatrywał się w moją twarz a ja skutecznie unikałam jego wzroku.
 -Ale... Przecież tu jestem, jak możesz tęsknić?- zapytałam, chociaż dobrze wiedziała, o co mu chodziło.
  Na to przybliżył się do mnie i mocno mnie pocałował. Na początku się temu poddałam, ale to nie było tak jak wcześniej. Tym razem całował mnie pewnie, mocniej, zachłanniej... Otrząsnęłam się i uderzyłam go w twarz.
 -No ej!- jęknął trzymając się za policzek.
 -Ej!? W pokoju obok TWOJA żona usypia TWOJE dziecko, a ty mnie chcesz zaciągnąć do łóżka!?- wrzasnęłam.
 -Cicho!- szepnął i przytknął mi palec do ust.
 -Nie będę cicho!- krzyknęłam zrzucając jego dłoń z twarzy.
 -Proszę- spojrzał na mnie smutnymi oczami. I w takiej chwili on jeszcze ma nastrój, żeby się wydurniać!?
 -Jesteś żałosny- syknęłam.- Tam jest twoja żona- wskazałam na pokój małej.- A tam mój facet!- wskazałam na taras.- A ty zajmujesz się mną!?
 -Zawsze można jeszcze pojechać do hotelu, jeśli przeszkadza ci ich obecność- odparł i uśmiechnął się łobuzersko.
 -To jednak prawda o tym, jak cię opisują w mediach? Nic nie warty dupek, bez żadnych zasad i żadnej moralności, dla którego liczy się tylko zabawa i kasa!?- chyba się obraził, bo już nic nie mówił, tylko złożył ręce na piersiach.
 W tym momencie do mieszkania wszedł Rafał.
 -Wychodzimy!- krzyknęłam do niego i zabrałam płaszcz z wieszaka.
 -Co? Czemu?- spytał zdezorientowany.
 -Bo nie wytrzymam w tym domu ani chwili dłużej!- powiedziałam sama do siebie.- Źle się czuję- odparłam na głos.
 -No dobra- odpowiedział zasmucony.- Miło było cię poznać Lewy i ciebie też Aniu- pożegnał się z nimi i otworzył mi drzwi. Zdążyłam jeszcze spojrzeć na Lewandowską, trzymającą na rękach córkę. I ja takiej małej ślicznotce miałam zabrać ojca?! Oczy piekły mnie od łez. Muszę stąd wyjść. Zaraz. Pożegnałam się jeszcze z Anią i wyszłam z ich domu, nawet nie patrząc w kierunku piłkarza.
 -Odwiozę was- krzyknął jeszcze z progu. Przypomniałam sobie, że nie wzięliśmy samochodu. No cóż, spacer czasami dobrze zrobi człowiekowi, zwłaszcza, że musiałam trochę ochłonąć.
 -Obejdzie się!- odwarknęłam do niego i ruszyłam szybko przed siebie.
 -Taluś, co jest?- spytał delikatnie Rafał i złapał mnie za ramię.
 -Nic- odparłam.
 -Kochanie- jęknął.
 -Naprawdę, nic takiego- z trudem powstrzymywałam płacz.
 Nic nie mówił, tylko mnie przytulił. Tego mi właśnie było trzeba. Ciepła ramion chłopaka, który nigdy mnie nie zostawi. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo za nim tęskniłam.

 [Robert]
 Stałem i patrzyłem, jak Natalia przytula się do swojego chłopaka. Czułem się jak ostatni dupek. Wobec Natalii, Anii, a nawet Rafała. Zastanawiało mnie, czemu ona bardziej martwi się o moją rodzinę niż ja sam. Czy naprawdę jestem taki beznadziejny?
 -Nie jedziesz?- spytała Ania opierając się o moje plecy.
 -Wolą... Się przejść- odparłem. Moja żona wychyliła się zza mnie, żeby zobaczyć, czemu się przyglądam. Zauważyłem uśmiech na jej twarzy. Ja nie mogłem już patrzyć na tę parę zakochańców i poszedłem do salonu.
 -Co ty taki smutny?- zapytała siadając mi na kolanach.
 -Nie smutny, tylko zmęczony...- odparłem.
 -Biedny- zrobiła smutną minkę i pocałowała mnie w policzek. Miałem dosyć tego, jaka była zadowolona. To było jasne, że zrobiła tą całą kolację tylko na pokaz. Wstałem i zacząłem iść na górę.- Gdzie ty idziesz!?
 -I co? Zdałem? A może ona zdała!?- krzyczałem. Dziewczyna spojrzała na mnie jak na wariata.- To przecież oczywiste, że zaprosiłaś ją tu tylko po to, żeby jej pokazać że ma się ode mnie odwalić! I żeby sprawdzić, jak się będziemy zachowywać w swoim towarzystwie! I co!? Zdaliśmy!?
 -Przestań się na mnie wydzierać Lewandowski!- wrzasnęła.- Jeśli nie rozumiesz tego, że cię kocham i nie chcę cię stracić, to już nie mój problem!- też wstała i weszła na schody, jednak w połowie drogi się zatrzymała.- I śpisz dzisiaj na kanapie!
 -Przecież mamy drugą sypialnię... Po co mam się kisić na kanapie- powiedziałem do siebie.
 -Mówiłeś coś?- warknęła. Tylko westchnąłem i poszedłem do kuchni.
 Słyszałem, jak wchodzi po schodach. Tym razem już nie miałem zamiaru jej przepraszać. To było jasne, że nasze małżeństwo się wali. Ukryłem twarz w dłoniach. Nawet nie wiem, czy dalej ją kocham. Nie można tak po prostu skreślić pięciu lat wspólnego życia, tylko dlatego, że dopadł nas kryzys w związku. To jest normalne, tylko... Że my się nigdy nawet nie kłóciliśmy. Zawsze byliśmy zgodni, jakby łączyła nas jakaś więź porozumienia... A teraz? Teraz ona dorosła, chciała mieć normalne życie, była odpowiedzialna, dojrzała, a ja? Mnie dalej kręciły bardziej imprezy, zakrapiane alkoholem niż rodzinne siedzenie w domu przed kominkiem.
 Pytanie, ile jeszcze ze sobą wytrzymamy?

  [Natalia]
 Wróciliśmy do domu przytuleni do siebie. Własnie takiej bliskości potrzebowałam. Kogoś, z kim mogę się całować, przytulać i wiem, że nie robię wtedy nic złego.
 -Co on ci zrobił?- zapytał, kiedy przekroczyliśmy próg domu.
 -Nic- odparłam zdziwiona.
 -Yhym. Jasne. To czemu płakałaś?- dopytywał się.
 -Przecież nie płakałam...
 -Widziałem. Nie chciałem cię już pytać w ich obecności, ale wiem, że coś się stało. Wtedy kiedy wyszedłem...- złapał mnie za ramiona i spojrzał mi w oczy.- Co on ci zrobił?
 -Mówię, że nic!- krzyknęłam zdenerwowana i pobiegłam do siebie. Zachowywałam się jak histeryczka, wiem, ale... Ja już nie mam siły. Lewandowski tak namieszał mi w głowie, że pomimo tego, że już nigdy więcej nie chcę go widzieć na oczy, to cały czas o nim myślę.
 Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę. Jak byłam nastolatką, zawsze tak robiłam i myślałam, że problemy znikną. Ale jakie ja wtedy miałam problemy?
 Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nic nie odpowiedziałam. Mimo to, Rafał wszedł do mojej sypialni i położył się obok mnie na łóżku. Przytulił mnie i nic nie mówił. Ja nie zasługuję, żeby się tak mną zajmował. Całowałam się trzykrotnie z Robertem, w tym dwa razy umyślnie.
 -Zostaw mnie- powiedziałam przez łzy i odsunęłam się od niego.
 -Możesz przestać być taka?- spytał z wyrzutem.
 -Nie, nie mogę- warknęłam.
 -Taluś...- jęknął.- Ja nie wiem co się z tobą dzieje.
 -Ja też nie wiem- odparłam chłodno.
 -Lewandowski popsuł ci humor i musisz się na mnie wyżywać?
 -Nie chcę o nim rozmawiać!- krzyknęłam.
 -Ciekawe czy dla niego też jesteś taka oschła- mruknął pod nosem.
 -Słucham!?
 -Jezu, mam uwierzyć, że se sobą nie spaliście? W tym całym Doniecku?- mówił, jakby to było coś oczywistego.
 -Możesz przestać mnie traktować jak dziwkę!?- wrzasnęłam. Już mnie taki jeden dzisiaj tak potraktował- pomyślałam.
 -Może nią jesteś, jeśli ci tak zależy na tym Lewandowskim?!- też krzyknął.
 -Wyjdź stąd- warknęłam.
 -Co? Ja mam stąd wyjść? Ja cię przynajmniej nie zdradzam!
 -Kurwa głuchy jesteś!? Wynoś się stąd!- wydarłam się tak, że pewnie pół kamienicy mnie słyszało.
 -Ej, co się dzieje?- spytał Gotze, który właśnie wszedł do mojego mieszkania. Tak drzwi były otwarte, brawo Natalia.
 -Nic- odparłam i wskazałam mu wzrokiem, że ma sobie iść.
 -A co cię to obchodzi?- spytał mój facet.
 -Ty też stąd wyjdź! Wszyscy idźcie w cholerę!- krzyknęłam i usiadłam załamana na kanapie. Czyli takie jest uczucie, kiedy życie ci się wali?
 Gotze wyrzucił z domu mojego, awanturującego się chłopaka, a potem podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
 -To był ten twój "cudowny" chłopak?- zapytał mnie piłkarz. Potaknęłam i dalej płakałam w jego ramionach.- Słyszałem, że byłaś dzisiaj u Lewych.
 Spojrzałam na niego, jakbym chciała go zabić.
 -A powiedział ci chociaż ten pajac, co chciał zrobić?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
 -Nie... A ty mi powiesz?
 -Powiem... Ale jutro... Jestem zmęczona- powiedziałam. Pocałowałam go w policzek i poszłam do swojej sypialni.- A... Zostaniesz ze mną?
 -Pewnie- uśmiechnął się przyjaźnie i poszedł za mną. Położył się obok mnie i zasnęliśmy. Miło było tak czuć kogoś obok siebie.
 [Następny dzień]:
 Mario jeszcze spał. Uśmiechnęłam się na jego widok. Cieszyłam się, że mam kogoś takiego. Jeszcze niedawno cieszyłam się, ze mam Lewego, ale... Teraz już wiem o co mu chodziło.
 Wstałam, delikatnie i cicho, żeby nie budzić Mario. Udałam się do kuchni i zaparzyłam sobie kawy. Podczas jej picia, włączyłam laptopa i zobaczyłam wiadomości na poczcie. Prawie wszystko stanowiły powiadomienia z facebooka i reklamy, ale jedna mnie zaciekawiła.
 Była od Piotrka Nowakowskiego, siatkarza, z którym przyjaźnię się odkąd jest w Resovii.

 Hej Taluśka, co u cb? :) Dawno się nie widzieliśmy, nie? Pomyślałem, że mogłabyś przyjechać do Polski, zobaczylibyśmy się w końcu ;) A Igła i Zibi też już za tobą płaczą ;] To jak? Zabukowałem ci bilety kochana, więc nie musisz się martwić ;3 20 luty pasuje?;*
                                                                                             Piotrek

 Najpierw zaśmiałam się z jego wybujałej wyobraźni. Ja, do Polski? Ale potem, zaczęłam uważnie analizować wszystkie za i przeciw. Chyba potrzebowałam odskoczni od Dortmundu. Musiałam odpocząć od Lewego, Rafała i całej Borussi, której piłkarze w szatni pewnie plotkują na mój temat. Chciałam pogadać z kimś bezstronnym, poradzić się, a rozmowa z Vanessą by się nie udała, bo albo bardziej skupiłaby się na tym, że całowałam się z Lewym niż na tym, gdzie naprawdę leży problem, albo byłaby z góry do niego uprzedzona, bo to przecież Borussen.
 Potrzebowałam Piotrka. On zawsze umiał mnie pocieszyć, wysłuchać, był dla mnie jak starszy brat, był moim najlepszym przyjacielem!
 Bez zastanowienia wzięłam walizkę i zaczęłam się pakować. Musiałam wyjechać, teraz zaraz i najlepiej nikomu o tym nie mówiąc. Miło będzie, kiedy ktoś w końcu zacznie się o mnie martwić. Nowakowskiemu też się nie będę zapowiadać. Chciał mnie, to ma. Zrobię mu wjazd na chatę z zaskoczenia, a co? I tak się ucieszy, nie ma wyjścia.
 Spakowałam się na szybko, a Gotze nawet nie wiedział, że wyszłam. Zdziwi się jak się obudzi. Przez Lewego zrobiłam się wredna. On zawsze wszystkim dogryzał i teraz to przeszło na mnie. Jak choroba. Tak, chyba Lewandoholizm.
 Pojechałam szybko na lotnisko, ale lot miałam dopiero za godzinę. Usiadłam w poczekalni i zamknęłam oczy. Przez to wszystko to się nawet nie wyspałam. Siedziałam tak już z dwadzieścia minut i rozmyślałam, ale musiałam iść na odprawę. Nie lubiłam tego, ale cieszyłam się, że nie muszę już tak bezczynnie siedzieć.
 Kiedy siedziałam już w samolocie, włożyłam do uszu słuchawki, puściłam moją ulubioną piosenkę, Imagine Dragons- Radioactive i wzięłam do ręki książkę mogłam już się odprężyć i najlepiej w ogóle stąd nie wychodzić. Zagłębiłam się w lekturze, ale nie mogłam się na niej skupić i pewne rzeczy musiałam czytać dwa razy. Nigdy mi się to nie zdarzało, książki to przecież moja pasja, a teraz? Zamiast głównego bohatera wyobrażam sobie Lewandowskiego, a słowa w ogóle do mnie nie docierają.
 Postanowiłam, że pójdę spać. Tu przynajmniej nie będę musiała się wysilać. Po kilku minutach odpłynęłam, a co mi się śniło? Oczywiście Robert...

 [Robert]
 Kończyłem właśnie jeść śniadanie. Dzisiaj musiałem się usamodzielnić, bo moja żonka się zbuntowała, powiedziała, że jak nie umiem sobie sam zrobić śniadania, to mogę głodować i ma mnie gdzieś. Tak, nie ma to jak uroki życia w małżeństwie. Konsumowałem sobie przepyszne tosty z nutellą, którą ukrywałem przez Anią, kiedy usłyszałem dzwonek. Powolnym krokiem poszedłem otworzyć, a w drzwiach ujrzałem mojego przyjaciela. No nie, ten to mi pewnie zaraz będzie znowu o bzdetach narzekał.
 -Jest u ciebie Natalia!?- spytał przerażony Gotze.
 -Wiesz, to było wredne- zauważyłem ze stoickim spokojem.- A co, jeszcze ci nic nie powiedziała? Twoja przyjaciółka od serca?- warknąłem.
 -Powiedziała tylko tyle, że jesteś pajac! I ja się pytam, co jej zrobiłeś!?
 -A co cię to? Sprawa pomiędzy mną i nią, jeśli chce, to niech ci sama powie- dzisiaj zdecydowanie nie byłem w nastroju na tłumaczenie wszystkim, dlaczego Natalia mnie nienawidzi.- A co? Zgubiła ci się twoja ukochana, że tak jej szukasz? Może uciekła?- aż sam nie mogłem uwierzyć w to, ile jadu w sobie dzisiaj miałem.
 -Tak, może uciekła- mruknął.- Tyle, że od ciebie!
 -Czemu ode mnie?- zapytałem oburzony.
 -Bo ty jej coś wczoraj zrobiłeś!
 -Ona tylko... Opacznie zrozumiała moje słowa- odparłem.
 -Ty jesteś za to cały opaczny. I czemu jesteś taki spokojny?! Nie interesuje cię, że jej nie ma!?
 -Jezu, może po prostu poszła na zakupy, albo do Van... A ty jak zwykle robić problemy...
 -Nic cię to nie obchodzi!? Naprawdę!?- teraz to już się nieźle wydzierał. Całe szczęście, że Anka sobie poszła, twierdząc, że dusi się ze mną w jednym pomieszczeniu.
 -Szczerze? Mam to gdzieś- skłamałem, ale brzmiało to jak najbardziej wiarygodnie. Może dlatego, że sam w to wierzyłem.
 -Myślałem, że ci na niej zależy...- powiedział już bardziej do siebie niż do mnie.
 -To źle myślałeś! Co ja jestem, Matka Teresa, żebym się wszystkimi zajmował! Nie, przecież ja jestem Lewandowski, najgorsza szuja bez uczuć, której zależy tylko na jednym, więc weź tą swoją szanowną, grubą dupę i wyjdź! Jak chcesz jej szukać to idź po Reusa, ja nie mam zamiaru! Chociaż on też bardziej przejmuje się moją żoną niż ja sam- wybuchnąłem. Mario patrzył na mnie smutno. Chyba go uraziłem.Cóż.
 -Może to ty się powinieneś zmienić, a nie ciągle czepiasz się innych, co?- spytał cicho i wyszedł z mojego domu.
 Ja mam się zmieniać? No może trochę, zważając na to, że Reus, Ania, Tala i teraz jeszcze pewnie Gotze się do mnie nie odzywają. Nikt mnie już nie lubi... Może jedynie Szczęsny Nieszczęsny.
________________________________________________
No siemka ;3 Wiem, że trochę długo nie dodawałam (znowu) ale nie miałam jakoś weny. Muszę się znowu przyzwyczaić do pisania i w ogóle :) Ale jak już pójdzie, to znowu będę do trzeciej w nocy przed laptopem siedzieć i pisać :3
A co do rozdziału... Lewy zachował się znowu jak dupek Hehe, ja to go jednak muszę nienawidzić. Nienawidzę go, chociaż go kocham :)
Rozdział taki sb, niezbyt mi się podoba, ale zostawiam do Waszej oceny!
A dzisiaj gramy z Bayernem, hahaha :D Kto się jara tak jak ja? :D
Pozdrawiam miśki!!! ;**** Do następnego <3 Liczę na wiele komentarzy :D

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 13 "Nie waż się go tknąć, jest mój"

[Lewy]
 Patrzyłem na Reusa z nienawiścią i trzymałem się za krwawiący nos. Wyszedłem do toalety pod pretekstem wzięcia chusteczki, jednak prawda była taka, że po prostu nie mogłem wytrzymać w jego towarzystwie.
 Wziąłem chusteczkę i przycisnąłem ją do nosa. Spojrzałem na siebie w lustrze. I co zobaczyłem? Kolesia, z czerwoną twarzą, zakrwawionym nosem i bez koszulki. To wszystko przypominało mi o tym, że znowu zrobiłem coś, co nie powinno się stać. Znowu zdradziłem Anię. Nie mogłem patrzeć na siebie w lustrze. Przemyłem twarz zimną wodą, ale to nic nie pomogło, policzki dalej mnie piekły.
 Wyszedłem z łazienki i spojrzałem na Reusa, który siedział na swoim łóżku w takiej samej pozycji, w jakiej był, kiedy wychodziłem. Zrozumiałem, że to nie na niego powinienem być zły, tylko na siebie. To przecież ja zachowuję się jak gówniarz, a on chce tylko uchronić mnie przed tym, czego będę później żałował.
 -Przepraszam- powiedziałem i ukryłem twarz w dłoniach. Opadłem na moje łóżko.
 -Nie mnie przepraszaj, tylko Anię- burknął.
 -Ania się o niczym nie dowie, nie chcę rozwalić sobie małżeństwa- prychnąłem.
 -Małżeństwo jest oparte na zaufaniu, a ty ją ciągle okłamujesz!
 -A myślisz, że ona chciałaby znać taką prawdę!?
 -Nie wiem, ale wiem, że nie zasługuje na takie traktowanie!
 Siedzieliśmy chwilę w ciszy. W sumie, wszystko co mi przed chwilą powiedział było prawdą.
 -Kochasz ją?- zapytał już bez agresji.
 -Talę?
 -Anię!
 -Tak- odpowiedziałem, jakby to było oczywiste.
 -A Natalię?- spytał mnie Marco uważnie mi się przyglądając.
 Milczałem, zastanawiając się przed odpowiedzią.
 -Nie wiem- pokręciłem głową z dezaprobatą.
 -Kochasz ją!?
 -Nie wiem!
 -No chyba musisz wiedzieć! Kochasz ją czy nie!?- wybuchnął.
 -Nie- odparłem cicho. Sam nie wiedziałem, czy to prawda, ale musiałem tak odpowiedzieć. Nie chciałem, przez kolejnych kilka godzin wysłuchiwać jego ględzenia.
 -To dobrze- powiedział Reus i wyszedł z pokoju. Zakryłem twarz dłońmi i położyłem się na łóżku, próbując zasnąć.

 [Natalia]
 Poszliśmy razem z Gotze do mojego pokoju. Twarz miał smutną i zamyśloną. Kiedy na niego popatrzyłam, uśmiechnął się lekko do mnie. Usiadł na moim łóżku i wskazał mi miejsce obok siebie.
 -Pewnie Reus prawi teraz Lewemu kazanie, albo urządza awanturę- powiedział Mario i uśmiechnął się.- Ale ja ci nie będę tyle ględził. Chcę tylko wiedzieć, czy go kochasz- powiedział, jakby chciał dodać mi otuchy.
 -Nie wiem- odpowiedziałam.
 -Musisz wiedzieć- cały czas był spokojny.
 Milczałam długo, zastanawiając się nad odpowiedzią. Ponaglił mnie wzrokiem.
 -Chyba tak- odparłam. Spojrzał na mnie wielkimi oczami. Jego reakcja mnie zaskoczyła, bo mnie przytulił i pocałował w czubek głowy.
 Popatrzyłam na niego pytająco.
 -Ja... Wiesz, co do ciebie czułem i dalej czuję, ale... Chcę, żebyś była szczęśliwa- wyznał, a mi zrobiło się cieplej na sercu.
 -Dziękuję ci- powiedziałam i wtuliłam się w niego mocno.
 -Za co?
 -Za to, że jesteś, że mnie wspierasz, że zawsze mogę na ciebie liczyć... Przecież ja na ciebie nie zasługuję.
 -Błagam cię- odparł.
 -No co? Prawdę mówię. O mało co nie przespałabym się z żonatym facetem i co wtedy by było?
 -Wiesz... Nie wiem, czy powinienem ci o tym powiedzieć, ale.... Nie byłabyś pierwsza i nie ostatnia, zapewniam cię.
 Z jednej strony poczułam ulgę, a z drugiej... On zdradzał swoją żonę. Jak ja mogłam zakochać się w tak nieodpowiedzialnym i niewiernym facecie!? Teraz nie mam już ochoty go widzieć.

 [Następny dzień]
 Obudziłam się jakaś taka bez emocji. Byłam zła na siebie, za to co wczoraj zrobiłam, zła na Lewego i zła na Reusa. Wstałam powoli z łóżka i poszłam pod prysznic, umyłam się i ubrałam. Musiałam jeszcze zejść na śniadanie, ale miałam do niego pół godziny. W tym czasie sprawdziłam, czy wszystko spakowałam. Na moim łóżku leżała koszulka z nazwiskiem Lewandowskiego. Wzięłam ją do rąk.
 To co się wczoraj zdarzyło nie powinno się zdarzyć, to jest pewne. Ale nie tylko ja zawiniłam i nie powinnam się aż tak obwiniać. Nie rozumiem, jak mogłam się kochać w Lewym? W takim człowieku?! Który zdradzał swoją żonę i to niejednokrotnie! Nie chciałam mieć już z nim nic wspólnego. Rzuciłam koszulkę gdzieś w kąt, żeby ją tu zostawić. Nie chciałam mieć nic, co by mi o nim przypominało. Dam sobie spokój. Dzisiaj zobaczę go po raz ostatni i wszystko wróci do normy.
 Poszłam na śniadanie, po drodze mijając piłkarzy. Usiadłam jak zwykle przy stoliku z Gotze i Reusem. Gadaliśmy, śmialiśmy się, ale nikt nie poruszał tematu mojego obściskiwania się z Lewandowskim. Miałam cichą nadzieję że Lewy się nie pojawi. Dosiedli się jeszcze do nas Leo i Mo.
 Marco, Mario i Ja, zamilkliśmy, kiedy do stołówki wszedł Robert. Był jakiś taki obojętny, smutny i snuł się po tym pomieszczeniu jak trup. Usiadł sam w osobnym stoliku, nawet na nas nie patrząc. Poprosił o coś, co jak się później okazało, było kieliszkiem wódki i usiadł z powrotem na swoje miejsce. Przez cały czas patrzył smętnie w alkohol, po czym wypił go jednym duszkiem.
 -Halo! Tala, co jest?- spytał Bittencourt machając mi ręką przed oczami.
 -Nie, nic- otrząsnęłam się i zaczęłam znowu udzielać się w rozmowie, co jakiś czas spoglądając w stronę Roberta. Nie uszło to jego uwadze, bo posłał mi smutne spojrzenie i znowu zaczął patrzeć w szklankę. Nie wytrzymałam, wstałam od stołu i poszłam do swojego pokoju.
 Nie minęło nawet dziesięć sekund, jak do moich drzwi zapukał Mario.
 -Chcę zostać sama- wydukałam ze łzami w oczach.
 -Taluś...- westchnął i objął mnie, pozwalając się wypłakać mu w ramię.
 -Przepraszam cię!- krzyknęłam i płakałam dalej.
 -Ale za co? Niestety wiem, co to jest nieszczęśliwa miłość- odparł lekko i nieumyślnie wpędził mnie w jeszcze większe poczucie winy.
 -Chcę zostać sama- powtórzyłam. Mario uśmiechnął się jeszcze do mnie krzepiąco i wyszedł, zamykając drzwi za sobą.
 Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Nie wytrzymam z Lewym w jednym samolocie. Rozmyślałam tak jeszcze przez kilka minut, kiedy spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że czas się zbierać. Ogarnęłam wzrokiem mój pokój jeszcze raz, zastanawiając się, czy nie zabrać koszulki, ale moja duma mi na to nie pozwoliła. Wzięłam walizkę i wyszłam z pokoju.
 Wsiedliśmy do autokaru. Nie chciało mi się siedzieć z Matsem, Gotze czy kimkolwiek. Usiadłam sama i nałożyłam słuchawki na uszy.
 W końcu do autokaru wszedł Lewandowski. Można powiedzieć, że jakoś trzymał się na nogach, ale strasznie śmierdziało od niego alkoholem. Klopp spojrzał na niego zrezygnowany i powrócił do rozmów z prezesem i resztą.
 Ale to nie dosyć mojego pecha. Oczywiście gdzie Lewandowski usiadł? Oczywiście koło mnie!
 -Zapomniałaś koszulki- powiedział.
 -Och nie!- udałam, że wcale nie zostawiłam jej tam celowo.- Ale chyba teraz nie mogę już się wrócić?
 -Mam ją ze sobą- odparł. Tym to już zupełnie zbił mnie z tropu.
 -A może ja chciałam ją tam zostawić!?- wypaliłam.
 -Aha- odparł obrażony i patrzył przed siebie.
 -Lewy, jak ty w ogóle możesz zdradzać swoją żonę!?
 -Tak było kiedyś, a teraz to wszystko twoja wina! Nie widzisz, jak ty na mnie działasz?- spytał z pretensją w głosie. Zrobiłam się czerwona i spojrzałam w dół. Nie wiedziałam, co miałam mu odpowiedzieć, a jak wiadomo najlepszą obroną jest atak.
 -Chyba nie moja wina, że nie panujesz nad tym, co masz w spodniach- burknęłam.
 -Jeśli myślisz, że chodziło tylko o seks, to nie mamy o czym rozmawiać- odparł i odwrócił się do mnie tyłem. Jak nie o seks to co? Może mi jeszcze wmówi, że się we mnie zakochał? Zabawne. Facetom zawsze chodzi tylko o jedno. Ale Lewy przecież nie jest normalnym facetem. On jest inny, ma uczucia...
 -Lewy, nie chcę się kłócić. Może źle cię osądziłam. Przepraszam- powiedziałam. Lewandowski odwrócił się zdziwiony, ale kiedy zobaczył, czy nie kłamię, uśmiechnął się szeroko.
 -Ja też cię przepraszam- dodał. Chciał mnie objąć, po przyjacielsku, ale z tego zrezygnował.
 -Chciałabym, żeby między nami było tak jak dawniej- szepnęłam.
 -Będzie- odpowiedział i przytulił mnie mocno, zadowolony z tego co powiedziałam.
 Nie czułam się już skrępowana w jego towarzystwie i podróż minęła nam całkiem dobrze. Pod koniec drogi, Lewy zasnął na moim ramieniu i tak słodko wyglądał, że nie miałam serca go obudzić, kiedy wysiadaliśmy.
 Na lotnisku czekały na nas żony i dziewczyny piłkarzy, niektóre razem z dziećmi. Ania podbiegła do Roberta i uściskała go mocno. Sam Lewy był zakłopotany i spojrzał na mnie jakby przepraszającym wzrokiem. I właśnie wtedy zrozumiałam, że to jest właśnie jego życie, jego świat. Nie ja, tylko Ania i Julka.
 Inne patrzyły na mnie podejrzliwie. Podeszła do mnie jedna brunetka z uśmiechem na ustach. Tak, chyba tylko ona była do mnie pozytywnie nastawiona.
 -Hej, jestem Ewa Piszczek- przedstawiła się i podała mi rękę.
 -Natalia Przybylska.
 -Współczuję ci, że musiałaś z nimi pojechać. Dali ci w kość, co nie?- zapytała i zaśmiała się.
 -Wiesz, nie było nawet aż tak źle- odparłam również ze śmiechem, ale mina mi zrzedła, kiedy zobaczyłam jak patrzą na mnie pozostałe. Matko, rozumiem, ja też bym była zazdrosna o mojego faceta, ale bez przesady.
 -Nie przejmuj się nimi. Na początku na każdą tak patrzą, przyzwyczają się. Musiałabyś widzieć, jak potem obgadywały masażystkę- pocieszała mnie.
 -Hej, Natalia... Emm... Ania chciała cię poznać- zaczął niepewnie Lewy. Nie byłam zadowolona z takiego obrotu spraw, ale uśmiechnęłam się do Lewandowskiej.- To jest moja żona Ania, Aniu, to jest moja koleżanka Natalia- przedstawił nas sobie. Brunetka posłała mi spojrzenie mówiące mniej więcej: Nie waż się go tknąć jest mój, dziwko.
 Chyba nawet Piszczkowa wyczuła tą nieciekawą atmosferę, bo ulotniła się i poszła dalej witać się z mężem. Ania poinformowała nas, że zaraz wróci i poszła coś powiedzieć dziewczynie, która stała z Błaszczykowskim.
 -Nie przejmuj się nią- Lewy machnął ręką i usiadł na krzesełko w poczekalni.
 -Nie będę- odpowiedziałam.- A i mam nadzieję, że to co się stało...
 -Zostanie między nami. Tak, wiem- przerwał mi.
 -Okej. To ja będę się zbierać- powiedziałam i wyszłam w końcu z tego cholernego lotniska.
 Wezwałam taksówkę i pojechałam do domu. Miło było wreszcie zobaczyć swoje ukochane mieszkanko. Spokojne i wolne od piłkarzy, zwłaszcza od Lewandowskiego. Nie, żebym miała go dość, ale... Nie no w sumie to mam.
 Zadzwoniłam do Ness i opowiedziałam jej o wyjeździe. Oczywiście pomijając kilka drobnych szczegółów, jak na przykład nasze pocałunki przy fontannie i obściskiwanie się w pokoju hotelowym. Czułam się znowu jak piętnastolatka, która ukrywa się przed mamą, że ma chłopaka.
 Po zakończonej rozmowie z przyjaciółką usłyszałam dzwonek do drzwi. Pomyślałam, że to albo Lewy, albo Mario, więc poszłam otworzyć.
 -Rafał?- zapytałam zdziwiona i nawet nie ruszyłam się z miejsca.
 -Niespodzianka- powiedział i mocno mnie pocałował, a potem przytulił. W innej sytuacji skakałabym z radości na jego widok, ale po tym co się wydarzyło pomiędzy mną a Lewym, czułam się, jakbym go zdradziła.- Kotku, co taka smutna?- zapytał czułym głosem. Boże, tak dawno go nie widziałam i tak za nim tęskniłam, że już zapomniałam, jak to jest, kiedy ktoś się tobą interesuje.
 -Nie, nic, tylko zmęczona...- odparłam.- Napijesz się czegoś?- spytałam.
 -Przecież wiem, gdzie co jest. Jak będę chciał, to sobie sam wezmę- odpowiedział. Zawsze denerwowało go, kiedy kobieta pełniła stereotypową rolę służącej. To prawdziwy idealista, kiedyś mi to imponowało, a teraz, kiedy zauważyłam, że przesadza, zaczęło mnie to irytować.- Skarbie... Czemu mi nie powiedziałaś, że... Em, wyjeżdżasz z Borussią Dortmund do Doniecka?- to ostatnie zdanie wymówił tak, że chyba sam nie wierzył w to co mówi. Kiedy mnie ostatni raz widział, nienawidziłam piłki nożnej i wszystkiego co z nią związane, a teraz wyjeżdżam na mecz z piłkarzami. Cóż, mogło go to trochę zaskoczyć.
 -Bo ja sama dowiedziałam się dzień przed- powiedziałam.- A skąd ty w ogóle o tym wiesz?
 -Z facebooka Mario Gotzego... Robiłaś sobie zdjęcia z piłkarzami i siedziałaś koło Lewandowskiego? Tala, o co tu chodzi?!- był już lekko zirytowany.
 -Jezu, poznałam Lewego już wcześniej i zaprzyjaźniliśmy się! I z tego trzeba robić od razu taką awanturę!?
 -Nie podoba mi się twoja przyjaźń z Lewandowskim- burknął.
 -Czyżby mój Rafałek był zazdrosny?- drażniłam się z nim.
 -Nie zazdrosny, tylko zdenerwowany! Wiesz, jacy są piłkarze, chcą tylko wykorzystać takie naiwne dziewczyny jak ty!
 -Czemu postrzegasz wszystkich piłkarzy jako jakichś seksoholików i najlepiej jeszcze morderców! Połowa z nich ma już rodziny, a ty się uczepiłeś tego Lewandowskiego jak rzep psiego ogona!
 -Bo nie podoba mi się, że spotykasz się z jakimś facetem!
 -Gdybyś był tutaj ze mną na miejscu nie musiałabym się spotykać z Lewandowskim!- wybuchłam. Rafał zerwał się z kanapy i wyszedł trzaskając drzwiami. Zastanawiałam się, czy jeszcze wróci, ale zostawił walizki, więc musi.

 [Robert]:
 Ania przez całą drogę była na mnie obrażona. Kiedy spytałem o co jej chodzi, fuknęła, że powinienem wiedzieć. Przestraszyłem się, że dowiedziała się, co się wydarzyło pomiędzy mną a Natalią w Doniecku. Ale to nie w jej stylu. Gdyby się dowiedziała, darłaby się na mnie całą drogę i wyzywała od najgorszych, a teraz chce, żebym się domyślał. Uwielbiam kobiecą logikę. "Powinieneś się domyślić, co się stało, a jak nie wiesz o co chodzi, to mnie przeproś za to, że nie wiesz". Dziewczyny, my naprawdę nie jesteśmy tacy inteligentni!
 Grałem właśnie z Julką w piłkę w ogrodzie, pomijając topniejący śnieg. Oboje byliśmy już cali mokrzy od błota i śniegu, ale radość na twarzy mojej córki była tego warta. Jak można było się domyślić, ja stałem na "bramce", czyli naprawdę malutkiej bramce z logo Borussi, a ona strzelała mi gol za golem. Oczywiście, gdybym chciał, mógłbym to wszystko obronić nogą, ale kiedy rzucałem się na ziemię i mimo to nie złapałem, mała bardziej się cieszyła.
 -Robert!- krzyknęła Ania wychodząc tarasem do ogródka, nakryta beżowym sweterkiem.- Wstań już z tego śniegu, brudzisz się gorzej niż małe dziecko- burknęła. Wywróciłem oczami i wstałem, podpierając się pod boki.- Więc. Pomyślałam, że jeśli tak się zaprzyjaźniłeś- wykonała cudzysłów w powietrzu.- To chciałabym ją poznać. Co ty na to, żebyśmy ją jutro zaprosili na kolację?- zapytała i szeroko się uśmiechnęła, żebym łatwiej zgodził się na jej pomysł.
 -Ale po co?- spytałem niechętnie.
 -No chciałabym się dowiedzieć, czemu tak bardzo ją "lubisz". No chyba, że masz coś do ukrycia?- podpuszczała mnie.
 -Nie. Postaram się, żeby jutro była- powiedziałem zmieszany i podrapałem się z tyłu po głowie.
 -Okej miśku. To zadzwoń do niej i ją zaproś- zarządziła. Spojrzałem na nią miną męczennika, ale ona tylko pocałowała mnie w policzek i weszła zadowolona do domu.
 -No widzisz Julciu? Jakie ja mam ciężkie życie z twoją mamą?- powiedziałem do małej, która właśnie przytulała moją nogę.

 [Natalia]
 Rafał jeszcze nie wrócił. Martwiłam się trochę o niego, ale to on był chorobliwie zazdrosny o Lewandowskiego. Zastanawiałam się, co musi przeżywać w tej chwili Robert, pewnie Ania zachowuje się jeszcze gorzej? Na pewno, dziewczyny zawsze robią większe problemy.
 Zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam numer Lewego, więc po dłuższym namyśle odebrałam.
 -Halo?
 -Tala?
 -No.
 -Słuchaj, bo... Mam takie pytanie... Przyszłabyś jutro ymm... Do nas na kolację?- zapytał zakłopotany.
 -Co? Ale...
 -No wiem, Ania wymyśliła, że chce cię poznać. Błagam- jęknął.
 -No dobrze...- odparłam.
 -Boże, kocham cię!- krzyknął.- To jutro podjadę po ciebie około dziewiętnastej, bo nie wiesz, gdzie mieszkamy. Pa!
 -Pa...- rozłączyłam się. Czyli mam iść sama, spotkać się z panią Lewandowską? Jej spojrzenie, które posłała mi na lotnisku wystarczająco mnie zniechęciło, ale jeśli Lewemu tak zależy, mogę się zgodzić. Ania pewnie chce wiedzieć, z kim ma do czynienia i czy jestem godną "konkurentką". Szkoda, że zamiast urządzać takie szopki nie porozmawia ze mną na osobności. Może zrozumiałaby, że ja nie chcę jej zabrać męża?
_______________________________________________________
PRZEPRASZAM WAS STRASZNIE! Dzisiaj odebrałam laptopa z naprawy i czuję, że wracam do życia :)
Nie miałam jak dodać, zrozumcie :( Zaległości na Waszych blogach postaram się jak najszybciej nadrobić! ;**
Rozdzialik taki sobie, ale zostawiam do Waszej oceny i liczę na komentarze ;)
Kocham Was i pozdrawiam serdecznie :*