[Natalia]
Wybiegłam z tej cholernej knajpy i po raz kolejny zachowałam się jak niezrównoważona idiotka. Znowu nie wytrzymałam napięcia i musiałam uwolnić się od... Przykro mi to stwierdzać, ale właśnie od Roberta.
Może i dobrze, że Sandra cały czas tak o nim mówi. To dobry sposób, żeby się przygotować na to co mnie czeka. No bo, skąd mam pewność, że Lewy nie będzie zdradzał też mnie? Co, obieca mi? Zabawne. Ani pewnie też obiecał, nie raz i nie dwa i widzimy jak wyszło.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że potrzebowałam się wygadać, potrzebowałam czyjejś rady i wsparcia, a nie ma tu mojej Vanessy! Tak dawno się z nią nie widziałam... Ostatni raz to było, kiedy pewnego weekendu Lewandowski przyjechał z nią. Sprawił mi tym ogromną radość, zawsze wie, czym mnie pocieszyć, lub rozweselić.
Mój chłopak zna mnie jak nikt inny, mimo tego, że znamy się dopiero kilka miesięcy. Zrobił dla mnie więcej niż ktokolwiek inny. Nasza znajomość od początku była... Nietypowa. Ale jeśli ktoś zapyta, czy to była miłość od pierwszego wejrzenia? Nie. Nie była. Ze mną tak jest, ja nie potrafię się w kimś ot tak zakochać. Najpierw potrzebuję poznać tą osobę, ufać jej, mieć w niej przyjaciela... Z Lewym to stało się bardzo szybko, błyskawicznie staliśmy się sobie bliscy... Zastanawia mnie, czy nie za szybko? Nie powinniśmy się najpierw poznać jeszcze lepiej, dogłębniej?
Zawsze wiedziałam o tym, jaki jest. Akceptowałam to, myślałam, że Ania nie jest po prostu tą jedyną i to dlatego. Ale kiedy wszyscy zaczęli opowiadać o tym, jaki to Lewy nie jest zły... Mówili o tym, jakby to było coś oczywistego, że zdradzał swoją żonę i wszyscy byli do tego przyzwyczajeni. Zastanawiam się, czy on naprawdę się zmienił, czy za chwilę mnie nie zdradzi?
Sama nie wiem, jak i kiedy znalazłam się przed hotelem. Przecież to kawał drogi, a wydaje mi się, że aż tak długo nie szłam. Chociaż, kto wie. Liczyłam, że na korytarzu znajdę któregoś z piłkarzy, z którym mogłabym pogadać. Ale nie było tu nikogo zaufanego. Z obojętnym wyrazem twarzy weszłam do windy. Spojrzałam na siebie w lustrze. Płakałam. Nawet nie zauważyłam kiedy. Ale to się u mnie zdarza.
Zanim zamknęły się drzwi, do windy zdążył wbiec Mats. Jego kruczoczarne loki były rozwichrzone i potargane. Uśmiechnął się do mnie na powitanie i kiwnął głową, lecz kiedy zobaczył w jakim jestem stanie, spoważniał.
-Natalia, co się stało?- spytał niepewnie.
-A ja wiem?- odparłam smutno, trzęsącym się głosem.- Zostawiłam Roberta z Sandrą i Wojtkiem, a sama uciekłam jak idiotka, tylko dlatego, że gadali o jego przeszłości...
-Nie dziwię ci się- Hummels uśmiechnął się krzepiąco.- Lewy nie ma czym się chwalić, jeśli chodzi o przeszłość... Przepraszam, powinienem cię pocieszać- kąciki jego ust uniosły się w przepraszającym geście.
-Nie, cenię szczerość. Tak jakoś mało jej dzisiaj usłyszałam- powiedziałam ironicznie, a zaraz potem jeszcze bardziej się rozpłakałam.
-Ćśś... Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze, wyjaśnicie sobie wszystko i... I będziecie razem, tak?- spojrzał na mnie czekając na potwierdzenie.- Tak?
-No tak- odparłam.
-Kochasz go?
-Tak.
-Ufasz mu?
-Yyy... No tak- odparłam po chwili wahania.
-No i widzisz?- spytał obrońca patrząc na moją twarz.- Wszystko się ułoży, uśmiechnij się w końcu- brunet starł mi łzę z policzka, po czym zostawił mnie samą. Nawet nie zauważyłam, że staliśmy na tym piętrze w windzie już od kilku minut. Ostatnio nie zauważam wielu rzeczy. Jeszcze trochę i mnie samochód przejedzie, kiedy ja będę myślała o moim życiu.
Podeszłam pod nasz pokój, po czym uświadomiłam sobie, że nie mam karty. Lewandowski ją zabrał, no oczywiście! Zawsze muszę mieć pecha w życiu. Usiadłam na fotelu, stojącym na korytarzu, tuż przy naszych drzwiach.
Akurat korytarzem przechodził Gotze. Taki zbieg okoliczności, że akurat ci dwaj piłkarze, z którymi gadam, spotkali mnie akurat wtedy, kiedy ich potrzebowałam.
-Mario?- spytałam, bo mnie nie zauważył.
-Heej Natalka!- podszedł do mnie z otwartymi ramionami i przytulił.- Co jest?
-Nic takiego- odparłam. Znowu opowiadanie o tym samym, ehh...
-Ej, no przecież widzę! Mów mi zaraz co się dzieje!
-Właśnie się dowiedziałam, że jestem za słaba psychicznie na związek z Robertem. Tak w skrócie. Nie pytaj o więcej. Proszę- uśmiechnęłam się do niego lekko.
-Czyli co, rozstajecie się!?- oburzył się.- Błagam, chcecie zniszczyć takie piękne Love Story!? Przecież wy jesteście sobie przeznaczeni, musicie być razem!
-Nie wiem co z nami będzie Mario- odpowiedziałam, chociaż jeszcze kilka minut temu, obiecałam Matsowi, że będę z Lewym. Czemu wszyscy się tak troszczą o nasz związek!?
-No jak to co?! Pogadacie i wszystko będzie dobrze- stwierdził.
-Wszyscy mówicie to samo- zaśmiałam się.
-To znaczy kto?
-Ty i Hummels. Przed chwilą powiedział mi dokładnie to samo.
-No bo to prawda, Natalia- uśmiechnął się.
-Kto będzie ze mną gadał, jak wyjedziesz?- spytałam smutno po chwili ciszy.
-Przecież będę przyjeżdżać...
-Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi...
-Też będę tęsknił, mała- odparł Gotze i mnie przytulił.- Chyba ktoś chce z tobą porozmawiać- wskazał na Lewego, stojącego za nami. Westchnęłam i wstałam, podążając w stronę Lewandowskiego.
Weszliśmy do pokoju. Usiadłam na łóżku, czekając, aż Robert coś powie. Ale nie, ten tylko chodził w jedną i w drugą, zbierając myśli.
-Czemu uciekłaś?- spytał po chwili.
-Bo nie chciałam wysłuchiwać więcej o twojej przeszłości i to od obcych ludzi!
-Wojtek i Sandra nie są obcy- odparł. Usiadł obok mnie i spróbował mnie przytulić, ale mu się wyrwałam.- A czemu cały dzień tak się zachowywałaś? Przecież to, co usłyszałaś od Dziwiszkowej nie było żadną nowością. Nigdy niczego przed tobą nie ukrywałem, byłem z tobą zawsze szczery, bo wiem, że tylko na zaufaniu da się zbudować związek, a ty zachowujesz się, jakbyś wcześniej o niczym nie wiedziała.
-Robert, to nie tak... Po prostu nie jest mi miło wysłuchiwać cały czas, jak wszyscy cię krytykują i wypominają ci to co robiłeś...
-A mi jest z tym miło?
-Daj mi proszę skończyć- spojrzałam na niego zirytowana.- Wszyscy zachowują się, jakbyś ty musiał byś taki już na zawsze. Jakbyś nie mógł się zmienić i jakbyś taki już był. A ja wierzę, że się zmieniłeś... Ale teraz... Sama już nie wiem.
-Ale czego nie wiesz?- złapał mnie za rękę.
-Czy mnie nie zdradzisz- spojrzałam mu w oczy. Zobaczyłam w nich smutek i tak... Jakby się na mnie zawiódł. Dotknęło go to co powiedziałam.
-Czyli mi nie ufasz?- bardziej stwierdził niż zapytał.
-Ufam ci, ale wszyscy traktują mnie tylko jak twoją nową zabawkę, nikt nie traktuje naszego związku poważnie... No może poza chłopakami.
-Ale chyba najważniejsze, co my myślimy o naszym związku, a nie inni, prawda? Jeśli mi ufasz, to powinnaś wiedzieć, że nie jesteś żadną moją zabawką! Jesteś dla mnie najważniejsza, kocham cię i nigdy bym cię nie zranił- spojrzał mi głęboko w oczy. Przybliżył się do mnie i pocałował w policzek. Przytuliłam się mocno do niego.- Więc, jak masz jeszcze jakieś pytania, wątpliwości... Pytaj- uśmiechnął się lekko.
-Czemu tak nie lubisz Sandry?
Chłopak westchnął.
-Powiem ci, ale to zostaje między nami, okej?- kiedy potaknęłam, zaczął mówić.- Kiedyś, jak byłem jeszcze z Anią, pojechaliśmy do Londynu do Wojtka i Sandry. Wojtek był na treningu, a Anka poszła na zakupy, bo oczywiście musiała kupić ekologiczne produkty i stwierdziła, że Sandra nie wiedziałaby jakie, czy coś tam... Wtedy jeszcze przyjaźniliśmy się z Sandra. Byliśmy sami, ona zaproponowała, żebyśmy napili się wina, no a ja, że alkohol lubię, to się zgodziłem... Nawet nie byliśmy aż tak pijani... Ona mnie pocałowała, a kiedy ją odepchnąłem, dała mi w twarz- wywrócił oczami.- Powiedziała, że mnie kocha i że zostawi dla mnie Wojtka. Oczywiście się na to nie zgodziłem, Ania była w ciąży, a ja ją kochałem... Przynajmniej tak wtedy myślałem. Poza tym, takich rzeczy nie robi się najlepszemu przyjacielowi, nie jestem jak Reus.
-Dlaczego przez cały czas nie powiedziałeś o tym Wojtkowi!?- oburzyłam się.
-Próbowałem. Nie uwierzył. Wtedy się pokłóciliśmy, nie odzywaliśmy się do siebie chyba z kilka miesięcy. Widzisz jaki jest w niej zakochany? Po co mu to psuć...
-W sumie racja... A ja nigdy bym nie powiedziała, że Sandra jest taka...
Położyłam się na łóżku, a obok mnie Robert. Objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
-Wiesz, bałam się, że sobie tego wszystkiego nie wyjaśnimy.
-Serio? Mielibyśmy zrywać tylko dlatego, że inni w nas nie wierzą? Kochanie, powtarzam ci po raz kolejny, najważniejsze, że my się kochamy.
______________________________________________
TATADADAAAAM TADADAAAM. Tak, to dno XD Jestem już na tym poziomie pisania że sama uważam że to jest dnem, jeszcze bardziej niż kiedyś XD W sumie ten rozdział miałam napisany już od kilku miesięcy ale stwierdziłam, że w sumie nie robi mi to różnicy czy go dodam, czy nie, przynajmniej będę mieć czyste sumienie. Przepraszam, że nie czytam Waszych blogów, to znaczy powiem inaczej. Ja je czytam, tylko zazwyczaj czytam je na komórce. A na komórce nie mogę się zalogować, bo tak jakby nie pamiętam hasła...? Więc musiałabym to robić na laptopie, a staram się go używać jak najrzadziej, bo za każdym razem albo postanowi się wyłączyć, albo będzie się zacinał i doprowadzał mnie tym do szału... Poza tym, wciągnęłam się w czytanie PLL i czytam do dniami i nocami więc nie piszę nic swojego. Ale nie martwcie się (albo i martwcie) mam zapisanych na komputerze napisanych około 10 rozdziałów na przód. Postaram się je dodawać.
Pytanie do Was: Komu kibicujecie na MŚ?
Pozdrawiam słoneczka :*
piątek, 20 czerwca 2014
poniedziałek, 7 kwietnia 2014
Rozdział 29
Nastał nowy dzień. Przez okno, do pokoju hotelowego na obrzeżach Londynu zaczęły wpadać pierwsze promyki słońca, budząc przy tym Przybylską. Dziewczyna zmrużyła kilkukrotnie oczy, by po uświadomieniu sobie, że już nie śpi, podnieść głowę z poduszki. To co zobaczyła, wywołało szeroki uśmiech na jej twarzy.
Obok niej leżał Lewandowski, wtulony w nią jak dziecko. Miał zamknięte oczy i lekko otwarte usta. Taki widok chciałaby mieć codziennie rano, wtedy odrazu zaczyna dzień z lepszym nastawieniem.
Blondynka postanowiła skorzystać z tego, że póki co jej chłopak śpi i poszła się ogarnąć. Zabrała ze swojej torby rzeczy, które zabrała poprzedniego dnia od Wojtka, bo prawdę mówiąc, liczyła na takie zakończenie. Najpierw weszła pod prysznic, co ją odświeżyło i orzeźwiło. Następnie umyła zęby i twarz, ubrała biały podkoszulek, jeansową koszulę i czarne legginsy, pomalowała się i uczesała swoje długie blond włosy w luźnego koka.
Wychodząc z łazienki, była pewna, że Lewy już wstał. Słyszała jak chodzi po pokoju. Ale zobaczyła go na łóżku, dalej z zamkniętymi oczami. Wyglądał jakby spał. Ale nie spał.
-Aaa, tak chcesz się bawić, Lewandowski?- spytała Natalia, śmiejąc się i usiadła na łóżku obok ukochanego. Chciała pocałować go w policzek, ale zanim to zrobiła, brunet wynuchnął śmiechem.- Nienormalny jesteś?- dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
-No bo chciałem, żeby było tak romantycznie, żebyś mnie obudziła, ale ja nie umiem udawać- jęknął.- A tak w ogóle to dzieńdobry, kochanie- powiedział i mocno ją pocałował. Położył ją na łóżko i teraz to on był nad nią.
-Kochanie, jakbyś nie zauważył, to właśnie spędziłam pół godziny, żeby się ogarnąć!- krzyknęła ze śmiechem blondynka.
-Kocham jak się śmiejesz, wiesz?- spytał i znowu ją pocałował.
Ich poranne czułości przerwało pukanie do drzwi. Lewy westchnął i poszedł otworzyć.
-Wojtek co ty robisz tak wcześnie!?- oburzył się napastnik.
-Wcześnie? Jest dwunasta- odparł zdziwiony blondyn.
-Eh... Wchodź, ja się ogarnę i zaraz do ciebie wrócę- odburknął Robert i wyjął ciuchy z walizki, by potem wejść do łazienki.
-Nie wiedziałem, że będę przeszkadzać- powiedział Szczęsny przepraszającym tonem w stronę Natalii.
-Trudno się domyślić?- krzyknął Lewandowski z łazienki.
-Kocham cię Lewusku!- odkrzyknął bramkarz.
-Nic się nie stało, w niczym nam jeszcze nie przeszkodziłeś- odparła Natalia, kładąc nacisk na "jeszcze". Wojtek wubuchnął śmiechem, by za chwilę spoważnieć.
-Jak on się trzyma? Po tym meczu?- spytał cicho, żeby jego przyjaciel nie usłyszał.
-Wieczorem był strasznie zdołowany, ale potem mu przeszło.
-On pewnie będzie chciał to przed tobą ukrywać, bo nie chce, żeby było ci przykro... Ale on napewno to strasznie przeżywa- dodał.
-Nie słyszę jak rozmawiacie!- krzyknął znowu Lewy, po czym wszedł znowu do pokoju. Zajął miejsce obok Natalii i objął ją ramieniem.- Więc, Wojtuś... Co cię tu sprowadza tak wcześnie?- próbował kulturalnie zacząć Robert.
-Pomyśleliśmy z Sandrą- na imię narzeczonej przyjaciela, Lewy się skrzywił.- Że wyjdziemy gdzieś razem... W końcu tak się długo nie widzieliśmy, pewnie Sandra się za tobą stęskniła- bramkarz parsknął śmiechem.
-Ale po co?
-No jak po co? Nigdy nie byłam w Londynie, chcę zwiedzić miasto i przy okazji poznać twoich przyjaciół!
-Przyjaciela. Jednego- podkreślił Lewandowski.
-Ehhh... To co, idziemy?- spytała blondynka.
-Moment, muszę znaleźć telefon- oznajmił piłkarz i zaczął się krzątać po całym pokoju.
-To my zejdziemy na dół- powiedziała Natalia i razem z Wojtkiem weszli do windy.- Dlaczego on tak nie lubi Sandry?
-Nie mam pojęcia... Na początku się bardzo lubili, a potem, jakaś kłótnia i zaczęli się nienawidzić...- westchnął blondyn.
-Ale nie wiesz o co poszło?
Szczęsny pokręcił głową.
Nie musieli długo czekać na Roberta. Ani się obejrzeli, a brunet już wysiadł z windy obok. Wziął Natalię za rękę i wyszli przed budynek.
-Gdzie Sandra?- zapytała Natalia rozglądając się przed hotelem.
-Ma do nas dojechać za dziesięć minut. Domyśliła się, że Lewusek będzie się szykował dłużej od ciebie- uśmiechnął się przyjacielko Wojtek.
-Nie dłużej, tylko ona wstała wcześniej!- zirytował się Lewy.
-Czemu denerwuje cię wszystko, co robi Sandra!?- naskoczyła Natalia na swojego chłopaka.
-Bo ona cała mnie denerwuje. I swoją drogą, nie wiem, jak on- wskazał na Wojtka.- Może być z kimś takim!
-Ale co ona ci zrobiła!?- warknął Szczęnsy.
-Nic takiego- odparł Lewandowksi wymijająco.
-No, ale może chcę wiedzieć, dlaczego nie powinienem z nią być!
-Uwierz mi, nie chcesz- odpowiedział cicho Robert.- No dobra, przepraszam, jestem na jej punkcie przerważliwiony, nie wracajmy do tego tematu, okej?
Wojtek pokiwał głową i klepnął przyjaciela w ramię.
Po kilku minutach, pod budynek podjechała taksówka, z której wysiadła przyszła pani Szczęsna. Ubrana była, jak to ona, w wysokie szpilki i luźną, czarną sukienkę w kwiatowy wzór.
-Witam, panie Lewandowski- spojrzała chłodno na przyjaciela swojego narzeczonego.
-Witam, pani Dziwiszek- uścisnęli sobie dłoń, po czym brunetka zaczęła się witać z Natalią i Wojtkiem. Złapała swojego chłopaka za rękę, po czym wyszli z przed hotelu.
-Gdzie idziemy?- spytała podekscytowana Przybylska.
-Do centrum, zobaczysz wszystko, co jest warte zobaczenia w Londynie... Nie byłaś tu nigdy, prawda?- odpowiedziała dziewczyna.
Blondynka potaknęła głową.
-Ej, a... Co ci Anka wczoraj gadała, że tak od niej uciekłaś?- dopytywała Dziwiszek. Robert spojrzał zaciekawiony na swoją dziewczynę, oczekując wyjaśnień.
-A, zaczęła coś pieprzyć, że... Z Lewym nie da się zbudować poważnego związku, ale.. Nie przejęłam się tym zbytnio- uśmiechnęła się do bruneta.
-To do niej podobne- Sandra uśmiechnęła się kwaśno.
-A podobno ją tak kochasz- parsknął napastnik.
-No bo kocham, ale, nawet jak byliście razem, była o ciebie strasznie zazdrosna i wszystkim laskom, z którą się puszczałeś, chciała oczy wydrapać... Z kilkoma nawet się spotkała, ale kiedy ta sama sytuacja powtarzała się częściej, odpuściła sobie... Chciała zaakceptować to, że taki jesteś, ale... Na dłuższą metę nie wytrzymała i nie ma co jej się dziwić- odpowiedziała.
-I dlatego zaczęła mnie zdradzać z moim najlepszym przyjacielem?
-Wiesz jaka jest różnica!? Ona, kochała się z facetem, którego kocha i z którym teraz jest, a ty ją bezczelnie zdradzałeś i latałeś za panienkami zamiast zająć się nią- odparła chłodno.
Natalia spojrzała z niepokojem na Roberta. Wiedziała, jaki jest, ale nie spodziewała się, że przeszłość będzie się tak za nim ciągnąć. Nie chciała, żeby wszyscy, na każdym kroku opowiadali o tym, jakim dupkiem był jej chłopak. Miała dosyć wysłuchiwania o tym, jaki to on zły i jak Ania przez niego cierpiała. Oczywiście, zgadzała się ze wszystkim tym, co inni mówią, ale czy nie rozumieją, że on się zmienił? Że zaczął żyć od początku, zaczął nowy rozdział, a oni nie pozwalają mu zamknąć starego. W taki sposób mu nie pomagają, a wręcz przeciwnie.
Atmosfera między całym towarzystem stała się napięta. Dziewczynie zaczęła ciążyć ręka Roberta, którą ją obejmował i miała ochotę jak najszybciej się stąd wyrwać. Ale nie może odstawiać takiego cyrku znowu. Nie może uciekać za każdym razem, kiedy ktoś będzie opowiadał jej takie rzeczy, a na pewno zdaży się to nie raz. Zastanawiała się tylko, czy ona da radę tego wszystkiego słuchać? Jak narazie ufała Robertowi bezgranicznie, ale po tym wszystkim... Sama nie wiedziała co ma robić.
Mimo wszystko dziewczyna postanowiła nie dać nic po sobie poznać i zwiedzać miasto z przyjaciółmi Lewandowskiego. Kilka razy jej chłopak patrzył na nią pytająco, kiedy go odpychała, ale nie będzie mu przecież teraz o tym wszystkim mówić.
Po zwiedzeniu wszystkiego, czyli (...), usiedli w jakiejś knajpce, żeby odpocząć. Natalka poszła do toalety, zostawiając Roberta z Wojtkiem i Sandrą.
-I po co ty jej to wszystko naopowiadałaś, co? Dumna z siebie jesteś? Nie widzisz, jak ona teraz się wobec mnie zachowuje?- napadł na Sandrę.
-Za błędy trzeba płacić, Lewandowski- odpowiedziała dziewczyna z pogadrą, nie odrywając wzroku od menu.
-Ale za jakie błędy, dziewczyno, rozwalisz mi związek!
-Jeden związek w tę czy we wtę... Jaka to dla ciebie różnica, niedługo znajdziesz sobie nową zabaweczkę. A Natalia to jest świetna dziewczyna i nie może przez ciebie cierpieć jak Ania!
-Ty się mścisz za Ankę, prawda?- spytał rozbawiony Szczęsny.
-Zrozum, Ania była moją przyjaciółką, a przez tego idiotę cierpiała!
-Nie mów o mnie w trzeciej osobie, ja tu jestem!
W tym momencie zauważyli, jak Natalia wybiega z knajpy. Lewandowski poderwał się z miejsca i pobiegł za nią.
-Wielkie dzięki, Sandra!- warknął jeszcze na pożegnanie.
__________________________________________________
Nie. Nie wiem co powiedzieć, przepraszam Was strasznie kochane. Już nawet nie chodzi o to pisadełko, bo i tak nikt nie tęsknił, ale nie czytałam Waszych opowiadań, za to przepraszam :c Miałam taki okres, że miałam codziennie po kilka sprawdzianów, uczyłam się do północy albo i później, więc nie miałam na to zupełnie czasu. W weekendy ledwo znalazłam czas na mecze Borussii... Nie obiecuję, ale postaram się wszystko nadrobić. Mam rekolekcje teraz, na które nie chodzę, więc od jutra zabieram się za czytanie Waszych opowiadań. Wybaczcie, że tak jakoś bez emotek, ale twitter mnie tak przyzwyczaił XD
Aaaa i jeszcze jedno. Czy tylko ja się tak strasznie stresuję przed jutrzejszym meczem?! Taki mały finał, nie? XD Ale starczyło nam trzy minuty, żeby strzelić dwie bramki, więc starczy nam dziewięćdziesiąt na cztery :) Już nieraz dokonaliśmy cudu, uda nam się i teraz :)
Pozdrawiam kochane, przepraszam za błędy ale wyłączyła mi się autokorekta, a nie chce mi się sprawdzać tej pisaniny, bo jest straszna XD
Obok niej leżał Lewandowski, wtulony w nią jak dziecko. Miał zamknięte oczy i lekko otwarte usta. Taki widok chciałaby mieć codziennie rano, wtedy odrazu zaczyna dzień z lepszym nastawieniem.
Blondynka postanowiła skorzystać z tego, że póki co jej chłopak śpi i poszła się ogarnąć. Zabrała ze swojej torby rzeczy, które zabrała poprzedniego dnia od Wojtka, bo prawdę mówiąc, liczyła na takie zakończenie. Najpierw weszła pod prysznic, co ją odświeżyło i orzeźwiło. Następnie umyła zęby i twarz, ubrała biały podkoszulek, jeansową koszulę i czarne legginsy, pomalowała się i uczesała swoje długie blond włosy w luźnego koka.
Wychodząc z łazienki, była pewna, że Lewy już wstał. Słyszała jak chodzi po pokoju. Ale zobaczyła go na łóżku, dalej z zamkniętymi oczami. Wyglądał jakby spał. Ale nie spał.
-Aaa, tak chcesz się bawić, Lewandowski?- spytała Natalia, śmiejąc się i usiadła na łóżku obok ukochanego. Chciała pocałować go w policzek, ale zanim to zrobiła, brunet wynuchnął śmiechem.- Nienormalny jesteś?- dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
-No bo chciałem, żeby było tak romantycznie, żebyś mnie obudziła, ale ja nie umiem udawać- jęknął.- A tak w ogóle to dzieńdobry, kochanie- powiedział i mocno ją pocałował. Położył ją na łóżko i teraz to on był nad nią.
-Kochanie, jakbyś nie zauważył, to właśnie spędziłam pół godziny, żeby się ogarnąć!- krzyknęła ze śmiechem blondynka.
-Kocham jak się śmiejesz, wiesz?- spytał i znowu ją pocałował.
Ich poranne czułości przerwało pukanie do drzwi. Lewy westchnął i poszedł otworzyć.
-Wojtek co ty robisz tak wcześnie!?- oburzył się napastnik.
-Wcześnie? Jest dwunasta- odparł zdziwiony blondyn.
-Eh... Wchodź, ja się ogarnę i zaraz do ciebie wrócę- odburknął Robert i wyjął ciuchy z walizki, by potem wejść do łazienki.
-Nie wiedziałem, że będę przeszkadzać- powiedział Szczęsny przepraszającym tonem w stronę Natalii.
-Trudno się domyślić?- krzyknął Lewandowski z łazienki.
-Kocham cię Lewusku!- odkrzyknął bramkarz.
-Nic się nie stało, w niczym nam jeszcze nie przeszkodziłeś- odparła Natalia, kładąc nacisk na "jeszcze". Wojtek wubuchnął śmiechem, by za chwilę spoważnieć.
-Jak on się trzyma? Po tym meczu?- spytał cicho, żeby jego przyjaciel nie usłyszał.
-Wieczorem był strasznie zdołowany, ale potem mu przeszło.
-On pewnie będzie chciał to przed tobą ukrywać, bo nie chce, żeby było ci przykro... Ale on napewno to strasznie przeżywa- dodał.
-Nie słyszę jak rozmawiacie!- krzyknął znowu Lewy, po czym wszedł znowu do pokoju. Zajął miejsce obok Natalii i objął ją ramieniem.- Więc, Wojtuś... Co cię tu sprowadza tak wcześnie?- próbował kulturalnie zacząć Robert.
-Pomyśleliśmy z Sandrą- na imię narzeczonej przyjaciela, Lewy się skrzywił.- Że wyjdziemy gdzieś razem... W końcu tak się długo nie widzieliśmy, pewnie Sandra się za tobą stęskniła- bramkarz parsknął śmiechem.
-Ale po co?
-No jak po co? Nigdy nie byłam w Londynie, chcę zwiedzić miasto i przy okazji poznać twoich przyjaciół!
-Przyjaciela. Jednego- podkreślił Lewandowski.
-Ehhh... To co, idziemy?- spytała blondynka.
-Moment, muszę znaleźć telefon- oznajmił piłkarz i zaczął się krzątać po całym pokoju.
-To my zejdziemy na dół- powiedziała Natalia i razem z Wojtkiem weszli do windy.- Dlaczego on tak nie lubi Sandry?
-Nie mam pojęcia... Na początku się bardzo lubili, a potem, jakaś kłótnia i zaczęli się nienawidzić...- westchnął blondyn.
-Ale nie wiesz o co poszło?
Szczęsny pokręcił głową.
Nie musieli długo czekać na Roberta. Ani się obejrzeli, a brunet już wysiadł z windy obok. Wziął Natalię za rękę i wyszli przed budynek.
-Gdzie Sandra?- zapytała Natalia rozglądając się przed hotelem.
-Ma do nas dojechać za dziesięć minut. Domyśliła się, że Lewusek będzie się szykował dłużej od ciebie- uśmiechnął się przyjacielko Wojtek.
-Nie dłużej, tylko ona wstała wcześniej!- zirytował się Lewy.
-Czemu denerwuje cię wszystko, co robi Sandra!?- naskoczyła Natalia na swojego chłopaka.
-Bo ona cała mnie denerwuje. I swoją drogą, nie wiem, jak on- wskazał na Wojtka.- Może być z kimś takim!
-Ale co ona ci zrobiła!?- warknął Szczęnsy.
-Nic takiego- odparł Lewandowksi wymijająco.
-No, ale może chcę wiedzieć, dlaczego nie powinienem z nią być!
-Uwierz mi, nie chcesz- odpowiedział cicho Robert.- No dobra, przepraszam, jestem na jej punkcie przerważliwiony, nie wracajmy do tego tematu, okej?
Wojtek pokiwał głową i klepnął przyjaciela w ramię.
Po kilku minutach, pod budynek podjechała taksówka, z której wysiadła przyszła pani Szczęsna. Ubrana była, jak to ona, w wysokie szpilki i luźną, czarną sukienkę w kwiatowy wzór.
-Witam, panie Lewandowski- spojrzała chłodno na przyjaciela swojego narzeczonego.
-Witam, pani Dziwiszek- uścisnęli sobie dłoń, po czym brunetka zaczęła się witać z Natalią i Wojtkiem. Złapała swojego chłopaka za rękę, po czym wyszli z przed hotelu.
-Gdzie idziemy?- spytała podekscytowana Przybylska.
-Do centrum, zobaczysz wszystko, co jest warte zobaczenia w Londynie... Nie byłaś tu nigdy, prawda?- odpowiedziała dziewczyna.
Blondynka potaknęła głową.
-Ej, a... Co ci Anka wczoraj gadała, że tak od niej uciekłaś?- dopytywała Dziwiszek. Robert spojrzał zaciekawiony na swoją dziewczynę, oczekując wyjaśnień.
-A, zaczęła coś pieprzyć, że... Z Lewym nie da się zbudować poważnego związku, ale.. Nie przejęłam się tym zbytnio- uśmiechnęła się do bruneta.
-To do niej podobne- Sandra uśmiechnęła się kwaśno.
-A podobno ją tak kochasz- parsknął napastnik.
-No bo kocham, ale, nawet jak byliście razem, była o ciebie strasznie zazdrosna i wszystkim laskom, z którą się puszczałeś, chciała oczy wydrapać... Z kilkoma nawet się spotkała, ale kiedy ta sama sytuacja powtarzała się częściej, odpuściła sobie... Chciała zaakceptować to, że taki jesteś, ale... Na dłuższą metę nie wytrzymała i nie ma co jej się dziwić- odpowiedziała.
-I dlatego zaczęła mnie zdradzać z moim najlepszym przyjacielem?
-Wiesz jaka jest różnica!? Ona, kochała się z facetem, którego kocha i z którym teraz jest, a ty ją bezczelnie zdradzałeś i latałeś za panienkami zamiast zająć się nią- odparła chłodno.
Natalia spojrzała z niepokojem na Roberta. Wiedziała, jaki jest, ale nie spodziewała się, że przeszłość będzie się tak za nim ciągnąć. Nie chciała, żeby wszyscy, na każdym kroku opowiadali o tym, jakim dupkiem był jej chłopak. Miała dosyć wysłuchiwania o tym, jaki to on zły i jak Ania przez niego cierpiała. Oczywiście, zgadzała się ze wszystkim tym, co inni mówią, ale czy nie rozumieją, że on się zmienił? Że zaczął żyć od początku, zaczął nowy rozdział, a oni nie pozwalają mu zamknąć starego. W taki sposób mu nie pomagają, a wręcz przeciwnie.
Atmosfera między całym towarzystem stała się napięta. Dziewczynie zaczęła ciążyć ręka Roberta, którą ją obejmował i miała ochotę jak najszybciej się stąd wyrwać. Ale nie może odstawiać takiego cyrku znowu. Nie może uciekać za każdym razem, kiedy ktoś będzie opowiadał jej takie rzeczy, a na pewno zdaży się to nie raz. Zastanawiała się tylko, czy ona da radę tego wszystkiego słuchać? Jak narazie ufała Robertowi bezgranicznie, ale po tym wszystkim... Sama nie wiedziała co ma robić.
Mimo wszystko dziewczyna postanowiła nie dać nic po sobie poznać i zwiedzać miasto z przyjaciółmi Lewandowskiego. Kilka razy jej chłopak patrzył na nią pytająco, kiedy go odpychała, ale nie będzie mu przecież teraz o tym wszystkim mówić.
Po zwiedzeniu wszystkiego, czyli (...), usiedli w jakiejś knajpce, żeby odpocząć. Natalka poszła do toalety, zostawiając Roberta z Wojtkiem i Sandrą.
-I po co ty jej to wszystko naopowiadałaś, co? Dumna z siebie jesteś? Nie widzisz, jak ona teraz się wobec mnie zachowuje?- napadł na Sandrę.
-Za błędy trzeba płacić, Lewandowski- odpowiedziała dziewczyna z pogadrą, nie odrywając wzroku od menu.
-Ale za jakie błędy, dziewczyno, rozwalisz mi związek!
-Jeden związek w tę czy we wtę... Jaka to dla ciebie różnica, niedługo znajdziesz sobie nową zabaweczkę. A Natalia to jest świetna dziewczyna i nie może przez ciebie cierpieć jak Ania!
-Ty się mścisz za Ankę, prawda?- spytał rozbawiony Szczęsny.
-Zrozum, Ania była moją przyjaciółką, a przez tego idiotę cierpiała!
-Nie mów o mnie w trzeciej osobie, ja tu jestem!
W tym momencie zauważyli, jak Natalia wybiega z knajpy. Lewandowski poderwał się z miejsca i pobiegł za nią.
-Wielkie dzięki, Sandra!- warknął jeszcze na pożegnanie.
__________________________________________________
Nie. Nie wiem co powiedzieć, przepraszam Was strasznie kochane. Już nawet nie chodzi o to pisadełko, bo i tak nikt nie tęsknił, ale nie czytałam Waszych opowiadań, za to przepraszam :c Miałam taki okres, że miałam codziennie po kilka sprawdzianów, uczyłam się do północy albo i później, więc nie miałam na to zupełnie czasu. W weekendy ledwo znalazłam czas na mecze Borussii... Nie obiecuję, ale postaram się wszystko nadrobić. Mam rekolekcje teraz, na które nie chodzę, więc od jutra zabieram się za czytanie Waszych opowiadań. Wybaczcie, że tak jakoś bez emotek, ale twitter mnie tak przyzwyczaił XD
Aaaa i jeszcze jedno. Czy tylko ja się tak strasznie stresuję przed jutrzejszym meczem?! Taki mały finał, nie? XD Ale starczyło nam trzy minuty, żeby strzelić dwie bramki, więc starczy nam dziewięćdziesiąt na cztery :) Już nieraz dokonaliśmy cudu, uda nam się i teraz :)
Pozdrawiam kochane, przepraszam za błędy ale wyłączyła mi się autokorekta, a nie chce mi się sprawdzać tej pisaniny, bo jest straszna XD
środa, 12 lutego 2014
Rozdział 28 "Jeszcze nigdy nie widziałam Cię tak smutnego"
Wojtek czekał na Natalię na lotnisku, w dzień meczu. Cały Londyn był pełen kibiców obu drużyn, a wokół bramkarza znalazł się tłum fanek i fanów. Nie mógł się już doczekać, kiedy zjawi się dziewczyna jego przyjaciela i w końcu będzie mógł się od nich uwolnić.
Zobaczył ją z daleka i wyrwał się fankom.
-Natalia, dobrze, że jesteś. Spadamy stąd- powiedział jednym tchem i wziął zdziwioną dziewczynę za rękę. Niemal wybiegli z budynku i dopiero w samochodzie Szczęsnego Przybylska mogła się dowiedzieć, o co chodzi.
- Wiesz... Miejsca publiczne i ja, to raczej nie jest za dobry pomysł. Zwłaszcza miejsca publiczne pełne turystów- wyjaśnił . Dziewczyna uśmiechnęła się, na znak, że rozumie.
-Nic się nie stało. A tak w ogóle, to cześć- blondynka przytuliła się do bramkarza na powitanie.- Słuchaj, bardzo ci dziękuję, że udało ci się to załatwić! Jesteś bogiem!
-Jestem zwycięzcą- odpowiedział i zaśmiał się.- To teraz pojedziemy do mnie i ogarniemy się przed meczem, okej?- spytał o zdanie Natalię.
Przybylska potaknęła głową.
Przemierzali ulice Londynu. Natalia jeszcze nigdy nie była w tym mieście, a zawsze chciała je zwiedzić. Pogoda była typowo angielska, z nieba leciała mżawka i było dość chłodno. Dziewczyna podziwiała piękno stolicy Anglii i nawet nie spostrzegła się, kiedy razem z Wojtkiem dojechali do jego domu.
Szczerze? Po Szczęsnym spodziewała się wielkiej, luksusowej rezydencji, przepełnionej przepychem i drogimi rupieciami, a tu proszę. Zaparkowali przed niewielkim domkiem, jednorodzinnym, właściwie niczym nieróżniącym się od innych, tylko że jego ściany były w większości ze szkła.
Bramkarz otworzył drzwi od mieszkania i wpuścił ją do środka.
-Rozgość się- wskazał jej salon. Przybylska nigdy nie lubiła takich sytuacji. Gospodarz zostawiał ją samą sobie, mówiąc: Rozgość się. Zawsze wtedy nie wiedziała co robić i siedziała jak głupia na kanapie gapiąc się w ścianę i błagając Wojtka, żeby już się zjawił.
Po kilku minutach wszedł do pokoju z wysoką brunetką.
-Natalia, to jest Sandra, moja narzeczona- przedstawił je sobie. Cały czas bardzo się cieszył i nie mógł uwierzyć, że dziewczyna zgodziła się zostać jego żoną.
-Mam nadzieję, że Robert ci za dużo o mnie nie naopowiadał- westchnęła Sandra, podając dziewczynie rękę. Wydawała się miła.
-A czemu miałby mi naopowiadać?- zdziwiła się Przybylska.
-A... Nie przepadamy za sobą, krótko mówiąc. Ale nie rozmawiajmy o tym. Kawy, herbaty?
***
Zobaczył ją z daleka i wyrwał się fankom.
-Natalia, dobrze, że jesteś. Spadamy stąd- powiedział jednym tchem i wziął zdziwioną dziewczynę za rękę. Niemal wybiegli z budynku i dopiero w samochodzie Szczęsnego Przybylska mogła się dowiedzieć, o co chodzi.
- Wiesz... Miejsca publiczne i ja, to raczej nie jest za dobry pomysł. Zwłaszcza miejsca publiczne pełne turystów- wyjaśnił . Dziewczyna uśmiechnęła się, na znak, że rozumie.
-Nic się nie stało. A tak w ogóle, to cześć- blondynka przytuliła się do bramkarza na powitanie.- Słuchaj, bardzo ci dziękuję, że udało ci się to załatwić! Jesteś bogiem!
-Jestem zwycięzcą- odpowiedział i zaśmiał się.- To teraz pojedziemy do mnie i ogarniemy się przed meczem, okej?- spytał o zdanie Natalię.
Przybylska potaknęła głową.
Przemierzali ulice Londynu. Natalia jeszcze nigdy nie była w tym mieście, a zawsze chciała je zwiedzić. Pogoda była typowo angielska, z nieba leciała mżawka i było dość chłodno. Dziewczyna podziwiała piękno stolicy Anglii i nawet nie spostrzegła się, kiedy razem z Wojtkiem dojechali do jego domu.
Szczerze? Po Szczęsnym spodziewała się wielkiej, luksusowej rezydencji, przepełnionej przepychem i drogimi rupieciami, a tu proszę. Zaparkowali przed niewielkim domkiem, jednorodzinnym, właściwie niczym nieróżniącym się od innych, tylko że jego ściany były w większości ze szkła.
Bramkarz otworzył drzwi od mieszkania i wpuścił ją do środka.
-Rozgość się- wskazał jej salon. Przybylska nigdy nie lubiła takich sytuacji. Gospodarz zostawiał ją samą sobie, mówiąc: Rozgość się. Zawsze wtedy nie wiedziała co robić i siedziała jak głupia na kanapie gapiąc się w ścianę i błagając Wojtka, żeby już się zjawił.
Po kilku minutach wszedł do pokoju z wysoką brunetką.
-Natalia, to jest Sandra, moja narzeczona- przedstawił je sobie. Cały czas bardzo się cieszył i nie mógł uwierzyć, że dziewczyna zgodziła się zostać jego żoną.
-Mam nadzieję, że Robert ci za dużo o mnie nie naopowiadał- westchnęła Sandra, podając dziewczynie rękę. Wydawała się miła.
-A czemu miałby mi naopowiadać?- zdziwiła się Przybylska.
-A... Nie przepadamy za sobą, krótko mówiąc. Ale nie rozmawiajmy o tym. Kawy, herbaty?
***
Chłopaki z Dortmundu siedzieli w szatni. Bardzo się stresowali. Chyba jeszcze nigdy nie bali się meczu aż tak strasznie. Było bardzo cicho. Prawie nikt się nie odzywał. Robert siedział pomiędzy Nurim i Kubą i patrzył się w swoje korki. Sahin próbował go trochę zagadać, ale Polak odpowiadał bardzo lakonicznie. Tak, to właśnie Lewandowski stresował się najbardziej. Nie wiedział czemu, ale czuł, że to na nim spoczywa największa presja. Kibice oczekiwali do niego cudu, taki jaki wydarzył się ponad miesiąc temu w Dortmundzie.
Nuri klepnął Lewego w ramię i wskazał na trenera, który prosił o uwagę wszystkich piłkarzy.
-Długo zastanawiałem się co wam powiedzieć, chłopaki...- zaczął Jurgen Klopp. Nigdy nie widzieli go tak zestresowanego. Serio, Kloppo, nie pomagasz. Masz być pewny siebie jak zawsze, nakrzyczeć na nas i zmotywować!- I szczerze powiedziawszy, nic nie przychodziło mi do głowy. Nie muszę was chyba motywować, prawda? Wygranie pucharu samo w sobie jest motywacją. Ale szczerze? Nieważny jest wynik, zaszliście już i tak o wiele dalej, niż ktokolwiek się spodziewał. Kibice są na pewno z was dumni. Ja też jestem. Chodzi tylko o to, żebyście się starali i walczyli do końca. Wtedy nikt nie będzie miał wam za złe wyniku... Ale oczywiście lepiej, żebyście to wygrali! A i pamiętajcie, żeby nie nakładać na siebie presji. Nikt od was niczego nie wymaga, Bayern musi, wy możecie. Także tego... Powodzenia?- zakończył trener i podszedł do każdego z piłkarzy, żeby ich przytulić.
Po wyjściu Kloppa, do szatni wszedł Gotze. Nie będzie grał, z wiadomych powodów. Transfer do Bayernu, który ogłosił w dzień pierwszego meczu z Realem. Z jego twarzy można było wyczytać, że jest strasznie smutny. Między nim a resztą zawodników, nie układało się teraz za dobrze. Nawet z Lewandowskim się pokłócił. Między innymi dlatego Robert przeprowadził się, najpierw do Sahinów, a po dwóch tygodniach znalazł własne mieszkanie. Co prawda, z Mario się już pogodził. Ale...
-Co ty tu robisz?- warknął Kevin, który chyba najbardziej nienawidził teraz młodego Niemca.
-Przyszedłem życzyć wam powodzenia... Pomimo wszystko, chcę, żebyście dzisiaj wygrali- uśmiechnął się lekko, patrząc w buty.
-No patrzcie go! Jeszcze nawet nie gra w Bayernie, ale już mówi o nas w trzeciej osobie!- oburzył się znowu Grosskreutz.
-Spokojnie, Kevs... Przecież on dzisiaj nie gra, więc raczej logiczne, że życzy NAM powodzenia...- próbował go uspokoić Lewy.
-Kibice też nie grają, ale identyfikują się z nami bardziej niż ten zdrajca.
-Boże, Kevin uspokój się! Jeszcze teraz nam potrzebne, żebyście się pobili!- krzyknął Roman.
-Widzę, że nie jestem tu mile widziany... Pomimo wszystko, powodzenia- powiedział Mario, przytulił się do Reusa i Lewego, po czym wyszedł.
-Naprawdę, bardzo potrzebne nam teraz spięcia! Mieliśmy się rozluźnić!- krzyknął Reus.
Grosskreutz machnął ręką i wyszedł.
***
Natalia, Sandra i Wojtek weszli na stadion i szukali swoich miejsc w strefie dla VIP-ów. Kiedy je znaleźli, okazało się, że siedzą koło Ani Lewandowskiej i Tugby Sahin. To było jak najbardziej wymarzone dla nich miejsce. Ostatnią osobą, którą Natalia chciała widzieć, jest była żona jej chłopaka.
-Wojtuś!- krzyknęła Ania i przytuliła bramkarza, potem to samo zrobiła z Sandrą.- Hej Natalka- uścisnęła ją lekko, co zdziwiło blondynkę. Spodziewała się kąśliwych uwag i morderczych spojrzeń, a tu nic.
-Heej...- odpowiedziała niepewnie Przybylska i zajęła swoje miejsce między Anią a Wojtkiem.
-Aaaa! Nie przedstawiłam was! Tugba, to jest Natalia, dziewczyna Roberta, a Tugba to żona Nuriego- powiedziała Stachurska z uśmiechem. To już zaczynało być dziwne.
Dziewczyny podały sobie rękę, a Natalia zaczerwieniła się na słowa, że jest "dziewczyną Roberta".
-Natalka, nie masz się co bać, nie mam do ciebie pretensji za to, że uwiodłaś mi męża. To znaczy, wiem, że to teraz zabrzmiało tak, jakbym miała, ale w sumie się cieszę. Ja teraz jestem z Marco, a to że jest z tobą pozwoli mu zapomnieć o bólu. Aaa i powiem ci jeszcze coś, dla twojego dobra. Nawet, jeśli Robert cię zdradzi, to nie znaczy, że cię nie kocha. Chodzi po prostu o to, że on się musi zabawić, wiesz... Mi przestało już pasować bycie tą jedną z wielu, ale jeśli tobie to pasuje, to proszę bardzo! Nie pożałujesz, tylko wiesz z nim nie da się utworzyć poważnego związku. Ale za to jest zajebisty w łóżku i to wszystko wynagradza.
Blondynka nie wytrzymała i wstała z miejsca, zostawiając usatysfakcjonowaną Anię samą. Osiągnęła swój cel. Za to Natalia, teraz przeżywała moralne rozdarcie. Nie była pewna, czy to co mówi żona Roberta jest prawdą. Wiedziała, że Lewy ją zdradzał, ale raczej było to spowodowane brakiem jakichkolwiek uczuć względem niej niż chęcią zabawienia się. Robert to przecież dobry i wrażliwy chłopak, na pewno krzywdzenie ukochanej nie sprawiało mu przyjemności.
-Wszystko w porządku?- spytał Wojtek, kładąc dziewczynie rękę na ramieniu i uśmiechając się krzepiąco.
-Tak- odparła lakonicznie, a jej wzrok skierował się na murawę, gdzie piłkarze odbywali rozgrzewkę.
-Słuchaj, wiem, że Anka przegięła, ale nie dziw jej się. Poza Lewym świata nie widziała, nie wiem, jak mogło dojść do tego że puszczała się z Marco...
-Myślisz, że ona będzie chciała do niego wrócić?- spytała Przybylska z przerażeniem w oczach.
-Nie sądzę. Lewy ostatnio opowiadał, że definitywnie zakończyli to, co było między nimi, więc się nie przejmuj- Wojtek znowu się uśmiechnął.- Chodź, zaraz się zacznie. Usiądziesz na miejscu Sandry- zaproponował Szczęsny, domyślając się, że Natalia nie ma za bardzo ochoty siedzieć koło Stachurskiej i słuchać jej historii małżeńskich.
Dziewczyna potaknęła i ruszyła za piłkarzem.
***
Od początku meczu Natalia nie mogła usiedzieć w miejscu. Chociaż interesowała się piłką od bardzo niedawna, wiedziała, że to nie jest zwykły mecz. To gra o coś więcej. Cała aż trzęsła się ze strachu, stresu i nie wiadomo czego jeszcze.
Jeszcze przed wyjściem na przerwę, na murawie stało się coś, co wstrząsnęło całym stadionem. Robert biegł w pole karne, kiedy został popchnięty przez zawodnika przeciwnej drużyny i uderzył głową o słupek bramki. Piłka wytoczyła się na aut, a Lewy jak leżał, tak leżał. Zaraz na około niego znalazły się obie drużyny. Ale Lewandowski dalej się nie podnosił.
-No musiał coś odwalić, no nie byłby sobą, gdyby nie odwalił!- krzyknęła Natalia prawie ze łzami w oczach.
Na stadionie było cicho jak w kościele. Nikt nie ważył się odezwać, wszyscy czekali na rozwój wydarzeń. Roman kłócił się z Boatengiem, bo okazało się, że to właśnie on popchnął Lewandowskiego, w efekcie czego została mu pokazana czerwona kartka. Ale ona nie załatwiała sprawy.
Nuri wbiegł z ławki rezerwowych, żeby zobaczyć, co się dzieje z jego przyjacielem. Za dobrze to nie wyglądało. Chwila. Otworzył oczy. Piłkarze odetchnęli z ulgą, nawet Boateng, który nie zgodził się zejść, dopóki nie dowie cię co z Lewym.
-Strzeliłem?- zapytał niemrawo Robert.
Chłopaki wybuchnęli śmiechem. Weidenfeller wraz z obrońcami, widząc że wszystko dobrze zdecydowali się wrócić na swoje pozycje.
-Nie, ale ja mogę grać!- oburzył się brunet.- Nic mi nie jest, naprawdę!- zapewniał. Mimo wszystko, w czasie przerwy i tak udał się do gabinetu, a na drugą połowę wyszedł w zabandażowanej głowie.
***
I co, to już po wszystkim? Natalia nie wiedziała, że porażka ukochanej drużyny może tak boleć. Ania płakała razem z Tugbą, Wojtek przytulał zapłakaną Sandrę jednym ramieniem, a Natalię z kamiennym wyrazem twarzy drugim, a sam powtarzał, że nie, to nie mogło się stać, to się nie stało. Przybylska sama chciałaby, żeby to się nie stało. Ale niestety, futbol była niesprawiedliwy.
Po meczu, Borussia miała pojechać do klubu, ale nikt nie brał pod uwagę porażki, więc to raczej nie wchodzi w grę. Wojtek zadzwonił do Lewego i umówił się z nim pod hotelem.
We trójkę w milczeniu wsiedli do auta. Żadne z nich nie miało nastroju do rozmów, Nie mieli nastroju do niczego.
Kiedy zaparkowali przed hotelem, Robert już na nich czekał. Siedział na ławce w kapturze na głowie i twarzy w dłoniach. Było ciemno, więc najpierw nawet go nie zauważyli.
-Ej, Lewy!- zawołał Szczęsny, na co jego przyjaciel poderwał się z ławki i zaczął iść w stronę Wojtka i dziewczyn.
-Kochanie? Co ty tu robisz?- spytał prawie łamiącym się głosem, kiedy zobaczył Natalię obok bramkarza. Mocno ją przytulił i pocałował w policzek.
-Przyjechałam. Nie mogłam opuścić takiej okazji- uśmiechnęła się lekko.
-Słuchaj, Lewy... To może ja was zostawię, dawno się nie widzieliście, spotkamy się jutro?- spytał Wojtek.
-Nie ma sprawy, dzięki- uśmiechnął się i pożegnał z przyjacielem i jego dziewczyną. Później złapał swoją ukochaną za rękę i wszedł z nią do hotelu. W milczeniu weszli do windy, a Lewy nacisnął przycisk z dziewiątką.
-Jakiś małomówny jesteś- zauważyła Natalia.
-A ty jaka byś była, po czymś takim?- westchnął Lewy. Dziewczyna przyznała mu rację i chyba po raz pierwszy pożałowała, że jest z nim sam na sam. Atmosfera była napięta, ale nie ma co się dziwić. Ale w związku trzeba być ze sobą na dobre i na złe, prawda?
Weszli do hotelowego pokoju. Lewandowski usiadł na brzegu łóżka i oparł brodę na splecionych dłoniach. Jego wzrok skupiony był na punkcie na miętowej ścianie naprzeciw niego.
Blondynka usiadła za nim, oparła się o jego plecy i przytuliła.
-Robert, nie przejmuj się... Wiem, że to zabrzmi banalnie, ale będziesz miał mnóstwo okazji do zdobycia tego pucharu...- próbowała go pocieszyć.
-Ty nic nie rozumiesz! Mieliśmy to wygrać dzisiaj, a nie, kiedyś tam!- warknął. Spojrzał smutnym wzrokiem na Natalię i wtulił się w nią.- Kochanie, ja cię strasznie przepraszam, że dzisiaj taki jestem... Bardzo się cieszę, że przyjechałaś, bez ciebie załamywałbym się jeszcze bardziej. Kocham cię- powiedział i pocałował ją w policzek, a potem zaczął całować po czyi.
-Jeszcze nigdy nie widziałam cię tak smutnego...- westchnęła.
-Przez ostatnie kilka miesięcy tak było cały czas- odparł z kwaśnym uśmiechem.
-Przepraszam- powiedziała odruchowo, bo wiedziała, że było to spowodowane jej chorobą.
-Przecież to nie twoja wina...
-Wiem, ale przepraszam- przerwała mu. Przez chwilę siedzieli w milczeniu przytuleni do siebie.- Wiesz, że za tobą tęskniłam?- spytała zamykając jego usta w pocałunku.
-Ja za tobą też- odparł i pocałował ją mocniej. Dziewczyna wplątała dłonie w jego włosy. Przybylska popchnęła go na łóżko i usiadła okrakiem na jego biodrach. Wsadziła mu ręce pod koszulkę i szybko się jej pozbyła, by potem całować go po umięśnionym brzuchu. Przy odpinaniu jego rozporka Lewandowski wydał cichy jęk i podniósł się, żeby móc w końcu znowu pocałować ukochaną. Wspólnie pozbyli się dżinsów chłopaka. Następnie to Robert dominował nad blondynką i szybko pozbył się jej ubrań, całując przy tym każdy centymetr jej ciała. W końcu kiedy już nie mieli na sobie niczego, spojrzeli sobie głęboko w oczy i namiętnie pocałowali...
***
Kiedy już było po wszystkim zakochani leżeli przytuleni do siebie na łóżku. Robert głaskał swoją ukochaną po włosach i po policzku, a ona wtulona w jego tors patrzyła na jego uśmiechniętą do ucha do ucha buzię.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że przyjechałaś- zaśmiał się łobuzersko.
-To ja myślałam, że tobie zależy na mnie a chodziło ci tylko o jedno!- Natalia udawała obrażoną.
-Nie tylko o jedno... Ale to chyba też jest ważne, prawda?- spytał śmiejąc się i całując ją po szyi.
-Nieprawda!- krzyknęła, wybuchnęła śmiechem i uderzyła go lekko w głowę, na co brunet się skrzywił.- Robert co ci jest?- spytała przestraszona.- Ta głowa cię dalej boli, tak? Ja wiedziałam, że ty sobie coś zrobisz, no wiedziałam!
-Spokojnie Tala... Lekarz powiedział że to normalne, nie martw się tak już o mnie, nie jestem dzieckiem...
-Przepraszam- westchnęła.
-Nie przepraszaj... To miło mieć kogoś, kto się tak o ciebie troszczy- stwierdził i pocałował ją w policzek.
Nuri klepnął Lewego w ramię i wskazał na trenera, który prosił o uwagę wszystkich piłkarzy.
-Długo zastanawiałem się co wam powiedzieć, chłopaki...- zaczął Jurgen Klopp. Nigdy nie widzieli go tak zestresowanego. Serio, Kloppo, nie pomagasz. Masz być pewny siebie jak zawsze, nakrzyczeć na nas i zmotywować!- I szczerze powiedziawszy, nic nie przychodziło mi do głowy. Nie muszę was chyba motywować, prawda? Wygranie pucharu samo w sobie jest motywacją. Ale szczerze? Nieważny jest wynik, zaszliście już i tak o wiele dalej, niż ktokolwiek się spodziewał. Kibice są na pewno z was dumni. Ja też jestem. Chodzi tylko o to, żebyście się starali i walczyli do końca. Wtedy nikt nie będzie miał wam za złe wyniku... Ale oczywiście lepiej, żebyście to wygrali! A i pamiętajcie, żeby nie nakładać na siebie presji. Nikt od was niczego nie wymaga, Bayern musi, wy możecie. Także tego... Powodzenia?- zakończył trener i podszedł do każdego z piłkarzy, żeby ich przytulić.
Po wyjściu Kloppa, do szatni wszedł Gotze. Nie będzie grał, z wiadomych powodów. Transfer do Bayernu, który ogłosił w dzień pierwszego meczu z Realem. Z jego twarzy można było wyczytać, że jest strasznie smutny. Między nim a resztą zawodników, nie układało się teraz za dobrze. Nawet z Lewandowskim się pokłócił. Między innymi dlatego Robert przeprowadził się, najpierw do Sahinów, a po dwóch tygodniach znalazł własne mieszkanie. Co prawda, z Mario się już pogodził. Ale...
-Co ty tu robisz?- warknął Kevin, który chyba najbardziej nienawidził teraz młodego Niemca.
-Przyszedłem życzyć wam powodzenia... Pomimo wszystko, chcę, żebyście dzisiaj wygrali- uśmiechnął się lekko, patrząc w buty.
-No patrzcie go! Jeszcze nawet nie gra w Bayernie, ale już mówi o nas w trzeciej osobie!- oburzył się znowu Grosskreutz.
-Spokojnie, Kevs... Przecież on dzisiaj nie gra, więc raczej logiczne, że życzy NAM powodzenia...- próbował go uspokoić Lewy.
-Kibice też nie grają, ale identyfikują się z nami bardziej niż ten zdrajca.
-Boże, Kevin uspokój się! Jeszcze teraz nam potrzebne, żebyście się pobili!- krzyknął Roman.
-Widzę, że nie jestem tu mile widziany... Pomimo wszystko, powodzenia- powiedział Mario, przytulił się do Reusa i Lewego, po czym wyszedł.
-Naprawdę, bardzo potrzebne nam teraz spięcia! Mieliśmy się rozluźnić!- krzyknął Reus.
Grosskreutz machnął ręką i wyszedł.
***
Natalia, Sandra i Wojtek weszli na stadion i szukali swoich miejsc w strefie dla VIP-ów. Kiedy je znaleźli, okazało się, że siedzą koło Ani Lewandowskiej i Tugby Sahin. To było jak najbardziej wymarzone dla nich miejsce. Ostatnią osobą, którą Natalia chciała widzieć, jest była żona jej chłopaka.
-Wojtuś!- krzyknęła Ania i przytuliła bramkarza, potem to samo zrobiła z Sandrą.- Hej Natalka- uścisnęła ją lekko, co zdziwiło blondynkę. Spodziewała się kąśliwych uwag i morderczych spojrzeń, a tu nic.
-Heej...- odpowiedziała niepewnie Przybylska i zajęła swoje miejsce między Anią a Wojtkiem.
-Aaaa! Nie przedstawiłam was! Tugba, to jest Natalia, dziewczyna Roberta, a Tugba to żona Nuriego- powiedziała Stachurska z uśmiechem. To już zaczynało być dziwne.
Dziewczyny podały sobie rękę, a Natalia zaczerwieniła się na słowa, że jest "dziewczyną Roberta".
-Natalka, nie masz się co bać, nie mam do ciebie pretensji za to, że uwiodłaś mi męża. To znaczy, wiem, że to teraz zabrzmiało tak, jakbym miała, ale w sumie się cieszę. Ja teraz jestem z Marco, a to że jest z tobą pozwoli mu zapomnieć o bólu. Aaa i powiem ci jeszcze coś, dla twojego dobra. Nawet, jeśli Robert cię zdradzi, to nie znaczy, że cię nie kocha. Chodzi po prostu o to, że on się musi zabawić, wiesz... Mi przestało już pasować bycie tą jedną z wielu, ale jeśli tobie to pasuje, to proszę bardzo! Nie pożałujesz, tylko wiesz z nim nie da się utworzyć poważnego związku. Ale za to jest zajebisty w łóżku i to wszystko wynagradza.
Blondynka nie wytrzymała i wstała z miejsca, zostawiając usatysfakcjonowaną Anię samą. Osiągnęła swój cel. Za to Natalia, teraz przeżywała moralne rozdarcie. Nie była pewna, czy to co mówi żona Roberta jest prawdą. Wiedziała, że Lewy ją zdradzał, ale raczej było to spowodowane brakiem jakichkolwiek uczuć względem niej niż chęcią zabawienia się. Robert to przecież dobry i wrażliwy chłopak, na pewno krzywdzenie ukochanej nie sprawiało mu przyjemności.
-Wszystko w porządku?- spytał Wojtek, kładąc dziewczynie rękę na ramieniu i uśmiechając się krzepiąco.
-Tak- odparła lakonicznie, a jej wzrok skierował się na murawę, gdzie piłkarze odbywali rozgrzewkę.
-Słuchaj, wiem, że Anka przegięła, ale nie dziw jej się. Poza Lewym świata nie widziała, nie wiem, jak mogło dojść do tego że puszczała się z Marco...
-Myślisz, że ona będzie chciała do niego wrócić?- spytała Przybylska z przerażeniem w oczach.
-Nie sądzę. Lewy ostatnio opowiadał, że definitywnie zakończyli to, co było między nimi, więc się nie przejmuj- Wojtek znowu się uśmiechnął.- Chodź, zaraz się zacznie. Usiądziesz na miejscu Sandry- zaproponował Szczęsny, domyślając się, że Natalia nie ma za bardzo ochoty siedzieć koło Stachurskiej i słuchać jej historii małżeńskich.
Dziewczyna potaknęła i ruszyła za piłkarzem.
***
Od początku meczu Natalia nie mogła usiedzieć w miejscu. Chociaż interesowała się piłką od bardzo niedawna, wiedziała, że to nie jest zwykły mecz. To gra o coś więcej. Cała aż trzęsła się ze strachu, stresu i nie wiadomo czego jeszcze.
Jeszcze przed wyjściem na przerwę, na murawie stało się coś, co wstrząsnęło całym stadionem. Robert biegł w pole karne, kiedy został popchnięty przez zawodnika przeciwnej drużyny i uderzył głową o słupek bramki. Piłka wytoczyła się na aut, a Lewy jak leżał, tak leżał. Zaraz na około niego znalazły się obie drużyny. Ale Lewandowski dalej się nie podnosił.
-No musiał coś odwalić, no nie byłby sobą, gdyby nie odwalił!- krzyknęła Natalia prawie ze łzami w oczach.
Na stadionie było cicho jak w kościele. Nikt nie ważył się odezwać, wszyscy czekali na rozwój wydarzeń. Roman kłócił się z Boatengiem, bo okazało się, że to właśnie on popchnął Lewandowskiego, w efekcie czego została mu pokazana czerwona kartka. Ale ona nie załatwiała sprawy.
Nuri wbiegł z ławki rezerwowych, żeby zobaczyć, co się dzieje z jego przyjacielem. Za dobrze to nie wyglądało. Chwila. Otworzył oczy. Piłkarze odetchnęli z ulgą, nawet Boateng, który nie zgodził się zejść, dopóki nie dowie cię co z Lewym.
-Strzeliłem?- zapytał niemrawo Robert.
Chłopaki wybuchnęli śmiechem. Weidenfeller wraz z obrońcami, widząc że wszystko dobrze zdecydowali się wrócić na swoje pozycje.
-Nie, ale ja mogę grać!- oburzył się brunet.- Nic mi nie jest, naprawdę!- zapewniał. Mimo wszystko, w czasie przerwy i tak udał się do gabinetu, a na drugą połowę wyszedł w zabandażowanej głowie.
***
I co, to już po wszystkim? Natalia nie wiedziała, że porażka ukochanej drużyny może tak boleć. Ania płakała razem z Tugbą, Wojtek przytulał zapłakaną Sandrę jednym ramieniem, a Natalię z kamiennym wyrazem twarzy drugim, a sam powtarzał, że nie, to nie mogło się stać, to się nie stało. Przybylska sama chciałaby, żeby to się nie stało. Ale niestety, futbol była niesprawiedliwy.
Po meczu, Borussia miała pojechać do klubu, ale nikt nie brał pod uwagę porażki, więc to raczej nie wchodzi w grę. Wojtek zadzwonił do Lewego i umówił się z nim pod hotelem.
We trójkę w milczeniu wsiedli do auta. Żadne z nich nie miało nastroju do rozmów, Nie mieli nastroju do niczego.
Kiedy zaparkowali przed hotelem, Robert już na nich czekał. Siedział na ławce w kapturze na głowie i twarzy w dłoniach. Było ciemno, więc najpierw nawet go nie zauważyli.
-Ej, Lewy!- zawołał Szczęsny, na co jego przyjaciel poderwał się z ławki i zaczął iść w stronę Wojtka i dziewczyn.
-Kochanie? Co ty tu robisz?- spytał prawie łamiącym się głosem, kiedy zobaczył Natalię obok bramkarza. Mocno ją przytulił i pocałował w policzek.
-Przyjechałam. Nie mogłam opuścić takiej okazji- uśmiechnęła się lekko.
-Słuchaj, Lewy... To może ja was zostawię, dawno się nie widzieliście, spotkamy się jutro?- spytał Wojtek.
-Nie ma sprawy, dzięki- uśmiechnął się i pożegnał z przyjacielem i jego dziewczyną. Później złapał swoją ukochaną za rękę i wszedł z nią do hotelu. W milczeniu weszli do windy, a Lewy nacisnął przycisk z dziewiątką.
-Jakiś małomówny jesteś- zauważyła Natalia.
-A ty jaka byś była, po czymś takim?- westchnął Lewy. Dziewczyna przyznała mu rację i chyba po raz pierwszy pożałowała, że jest z nim sam na sam. Atmosfera była napięta, ale nie ma co się dziwić. Ale w związku trzeba być ze sobą na dobre i na złe, prawda?
Weszli do hotelowego pokoju. Lewandowski usiadł na brzegu łóżka i oparł brodę na splecionych dłoniach. Jego wzrok skupiony był na punkcie na miętowej ścianie naprzeciw niego.
Blondynka usiadła za nim, oparła się o jego plecy i przytuliła.
-Robert, nie przejmuj się... Wiem, że to zabrzmi banalnie, ale będziesz miał mnóstwo okazji do zdobycia tego pucharu...- próbowała go pocieszyć.
-Ty nic nie rozumiesz! Mieliśmy to wygrać dzisiaj, a nie, kiedyś tam!- warknął. Spojrzał smutnym wzrokiem na Natalię i wtulił się w nią.- Kochanie, ja cię strasznie przepraszam, że dzisiaj taki jestem... Bardzo się cieszę, że przyjechałaś, bez ciebie załamywałbym się jeszcze bardziej. Kocham cię- powiedział i pocałował ją w policzek, a potem zaczął całować po czyi.
-Jeszcze nigdy nie widziałam cię tak smutnego...- westchnęła.
-Przez ostatnie kilka miesięcy tak było cały czas- odparł z kwaśnym uśmiechem.
-Przepraszam- powiedziała odruchowo, bo wiedziała, że było to spowodowane jej chorobą.
-Przecież to nie twoja wina...
-Wiem, ale przepraszam- przerwała mu. Przez chwilę siedzieli w milczeniu przytuleni do siebie.- Wiesz, że za tobą tęskniłam?- spytała zamykając jego usta w pocałunku.
-Ja za tobą też- odparł i pocałował ją mocniej. Dziewczyna wplątała dłonie w jego włosy. Przybylska popchnęła go na łóżko i usiadła okrakiem na jego biodrach. Wsadziła mu ręce pod koszulkę i szybko się jej pozbyła, by potem całować go po umięśnionym brzuchu. Przy odpinaniu jego rozporka Lewandowski wydał cichy jęk i podniósł się, żeby móc w końcu znowu pocałować ukochaną. Wspólnie pozbyli się dżinsów chłopaka. Następnie to Robert dominował nad blondynką i szybko pozbył się jej ubrań, całując przy tym każdy centymetr jej ciała. W końcu kiedy już nie mieli na sobie niczego, spojrzeli sobie głęboko w oczy i namiętnie pocałowali...
***
Kiedy już było po wszystkim zakochani leżeli przytuleni do siebie na łóżku. Robert głaskał swoją ukochaną po włosach i po policzku, a ona wtulona w jego tors patrzyła na jego uśmiechniętą do ucha do ucha buzię.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że przyjechałaś- zaśmiał się łobuzersko.
-To ja myślałam, że tobie zależy na mnie a chodziło ci tylko o jedno!- Natalia udawała obrażoną.
-Nie tylko o jedno... Ale to chyba też jest ważne, prawda?- spytał śmiejąc się i całując ją po szyi.
-Nieprawda!- krzyknęła, wybuchnęła śmiechem i uderzyła go lekko w głowę, na co brunet się skrzywił.- Robert co ci jest?- spytała przestraszona.- Ta głowa cię dalej boli, tak? Ja wiedziałam, że ty sobie coś zrobisz, no wiedziałam!
-Spokojnie Tala... Lekarz powiedział że to normalne, nie martw się tak już o mnie, nie jestem dzieckiem...
-Przepraszam- westchnęła.
-Nie przepraszaj... To miło mieć kogoś, kto się tak o ciebie troszczy- stwierdził i pocałował ją w policzek.
sobota, 18 stycznia 2014
Rozdział 27 "Wojtek, załatw mi finał!"
Nastał nowy dzień. Na monachijskim niebie zaczęły pojawiać się pierwsze promyki słońca, a miasto budziło się do życia. W przeciwieństwie do Wojtka, który spał jak zabity i o wstaniu z łóżka nawet nie myślał. Po wczorajszym strasznie bolała go głowa i nie miał siły na nic.
Jednak odgłosy dobiegające z zatłoczonej ulicy i pokoi obok skutecznie uniemożliwyły Szczęsnemu dalszą regenerację. Bramkarz wstał trzymając się za głowę i jęcząc niemiłosiernie udał się do łazienki. Po orzeźwiającym prysznicu poczuł się trochę lepiej. Wyjął z torby rzecz niezbędną, z którą nigdy się nie rozstawał- tabletki na kaca. Łyknął je i był już gotowy do wyjścia.
Zapukał do pokoju naprzeciwko. Nikt nie odpowiadał. Pukał i pukał, aż w końcu zdenerwowany wykręcił numer do przyjaciela. Ku jego zdziwieniu nie odebrał. A zawsze odbierał! Gdzie on do cholery jest!?
Zszedł do recepcji i spytał o Roberta. Dowiedział się, że Lewandowski wyszedł około siódmej rano i wsiadł do hotelowej taksówki. Bramkarz westchnął i zamówił taksówkę, domyślając się już, gdzie podziewa się jego przyjaciel...
-Lewy pogrzało cię? Kartkę mi chociaż mogłeś zostawić!- warknął Wojtek, który wszedł właśnie do sali.
-Wybacz- szepnął.- Martwiłeś się o mnie?- spytał piłkarz próbując się nie roześmiać.
-Zabawny jesteś... Po co ty tu tak wcześnie siedzisz?
-Bo chcę, żebym był pierwszą osobą, którą zobaczy, jak się obudzi- odparł Lewandowski.
-Sprytnie- zauważył Szczęsny.- Ty się na serio w niej zakochałeś, nie?- zapytał blondyn, ale już z poważniejszą miną.
Robert pokiwał głową i spojrzał w stronę Natalii, która już nie spała, tylko patrzyła z uśmiechem na chłopaków.
-My się jeszcze nie mieliśmy okazji poznać- bramkarz wyciągnął rękę do dziewczyny.- Wojtek Szczęsny jestem- powiedział.
-Natalia Przybylska- odparła dalej się uśmiechając, co chwila spoglądając na Lewego.
-To ja was dzieci zostawię- oznajmił bramkarz i wyszedł, posyłając jeszcze Robertowi porozumiewawcze spojrzenie.
Lewandowski usiadł na łóżku Natalii, cały czas nie spuszczając z niej wzroku. Chwilę siedzieli w ciszy, bo żadne z nich nie wiedziało od czego zacząć.
-To prawda, co mu powiedziałeś?- spytała blondynka patrząc uważnie w oczy chłopaka.
-Prawda- odpowiedział cicho.- Kocham cię. Chciałem ci to powiedzieć już dawno, ale... Nie było okazji, wiesz, kiedy zwaliło się na nas tyle problemów... Ale teraz już wszystko będzie dobrze- pocałował ją w policzek.
-Robert, pamiętasz, kiedy chciałam ci coś powiedzieć, zanim wyjechałeś, a ty powiedziałeś, że mam ci tego nie mówić? Że powiem ci jak wyzdrowieję?- spytała, a Lewy pokiwał głową.- Robert, ja też cię kocham- powiedziała dziewczyna. Przez chwilę siedzieli w milczeniu nie dowierzając w to, co właśnie się dzieje. Czyli te wszystkie wątpliwości, które mieli przez tyle miesięcy własnie się rozwiały? Już jest wszystko jasne?
-Czyli... Teraz będziemy razem?- spytał niepewnie Lewandowski.
-Na zawsze- dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i promiennie, zarażając tym Roberta.
-Nie wierzę w to- stwierdził Lewy kręcąc głową.- Nie wierzę, że w końcu po tym wszystkim możemy być szczęśliwi- uśmiechnął się szerzej i zamknął jej usta w namiętnym pocałunku.
Byłam z Robertem już od ponad tygodnia. To wszystko uczyniło mnie najszczęśliwszą osobą na ziemi. To niesamowite. Mam cudownego, kochającego chłopaka, niedługo wyzdrowieję i do tego drużyna Lewego jest w finale. Mój ukochany przyjeżdżał do mnie co weekend. Prawdopodobnie obrywał za to, bo zawsze kiedy miał wracać, mówił coś, że Klopp go zabije. A kiedy mówiłam, żeby lepiej skupił się na finale, odpowiadał, że są rzeczy ważne i ważniejsze. Tak, to mi się podobało. Kiedy mówił mi, że jestem najważniejsza i kocha mnie najbardziej na świecie. I chociaż dalej nie dowierzałam, że spotkało mnie takie szczęście, nie wyobrażałabym sobie życia bez niego.
Właśnie kończyłam rozmowę z Lewandowskim na skype, kiedy przerwał nam lekarz, wchodząc do mojej sali. Posłałam Robertowi całusa w powietrzu i się rozłączyłam. Naprawdę nie mogę się doczekać, aż wrócę do Dortmundu.
-Mam dobre wieści- zaczął uśmiechnięty od ucha do ucha doktor Kirchner.- Wszystko już prawie wróciło do normy i będziemy mogli cię wypuścić już pod koniec maja- oznajmił.
-Czyli... Wyzdrowiałam?- spytałam z niedowierzaniem.
-Podziękuj Robertowi. Wiesz, jak bardzo dobry stan psychiczny pomaga się wyleczyć?
-Jak wrócę do mu podziękuję- uśmiechnęłam się.- Chwila... Będę mogła wyjść ze szpitala do 25.?
-Obawiam się, że to może być troszkę za wcześnie...
-Ale bardzo mi na tym zależy. Proooszę- zrobiłam słodką minkę. Kirchner uśmiechnął się z politowaniem i odpowiedział:
-Zobaczę, co da się zrobić- i wyszedł.
Nie mogłam ze szczęścia. Teraz trzeba tylko załatwić bilety... Przez chwilę zastanawiałam się, czy mam jakichś wpływowych znajomych, którzy nie widują się za często z Lewym, więc nic mu o tym nie powiedzą.
-Halo? Wojtuś? Tu Natalia- wybrałam numer do Szczęsnego w nadziei, że mi pomoże.
-Jaka Natalia...?- spytał zaspanym głosem. Serio Wojtek, śpisz nawet w ciągu dnia?
-Od Lewego Natalia- odpowiedziałam omal nie wybuchając śmiechem.
-Aaaaa... Ta Natalia! Co tam?- spytał, jakby nigdy nic.
-Wszystko dobrze, dzięki... Mam do ciebie nietypową prośbę!- zaczęłam.
-Już się boję- zaśmiał się.
-Załatwisz mi bilety na finał?- spytałam. Przez chwilę w słuchawce nikt nie odpowiadał, aż myślałam, że się rozłączył.
-Nie no... Spoko, to nie powinien być żaden problem... Chcesz zrobić Lewemu niespodziankę?- domyślił się.
-Aha! I mógłbyś mu o tym nie mówić?
-Pewnie.
-Boże, Wojtek, kocham cię! Dzięki, strasznie ci dziękuję!
-Nie ma sprawy...
Śmiejąc się i przyciskając telefon do piersi rzuciłam się na poduszkę. Nie mogłam się już doczekać
_____________________________________
Hejka misiaczki :* Stwierdziłam, że dodam już teraz, bo.... Bo bez sensu czekać (moje ogarnięcie jest takie ogarnięte, ale nie moja wina.. Ogólnie wczoraj dowiedziałam się, że mam porażenie nerwu twarzowego XD BEKA ŻYCIA :D
Niepokoi mnie trochę liczba komentarzy... Niedługo będzie ich zero, serio, właśnie do tego to zmierza... ;_;
Więc tak, jeśli pod tym nie będzie 5 komentarzy, rozdział 30-ty będzie epilogiem :3 A planuje jeszcze duuużo rzeczy :) Ale jak wolicie :) Żeby nie było, że ja Was szantażuje, ja Wam daje prawo wyboru >D
Dobra kochani, nie wiem jakim cudem gorączka mi skoczyła i nie wiem za bardzo co się dzieje, więc wybaczcie za ten dziwny, chaotyczny komentarz, ale potraktujcie moją prośbę na serio. :)
Kocham Was, buziaki, ściskam i pozdrawiam :*
Dziękujęęę BAAARDZO komentującym, bo to jest naprawdę fajne, widzieć, że ktoś to czyta i ma na ten temat coś więcej do powiedzenia :3
Aaaaaa, bym zapomniała, jeszcze dwie rzeczy :D
GRAATULACJE dla Crisa, za złotą piłkę <3 Zasługiwałeś na nią <3
Iiii! Jeszcze druga sprawa XD Nowy rozdział pojawi się w sobotę 1. lutego ;)
Pappaa;***
Jednak odgłosy dobiegające z zatłoczonej ulicy i pokoi obok skutecznie uniemożliwyły Szczęsnemu dalszą regenerację. Bramkarz wstał trzymając się za głowę i jęcząc niemiłosiernie udał się do łazienki. Po orzeźwiającym prysznicu poczuł się trochę lepiej. Wyjął z torby rzecz niezbędną, z którą nigdy się nie rozstawał- tabletki na kaca. Łyknął je i był już gotowy do wyjścia.
Zapukał do pokoju naprzeciwko. Nikt nie odpowiadał. Pukał i pukał, aż w końcu zdenerwowany wykręcił numer do przyjaciela. Ku jego zdziwieniu nie odebrał. A zawsze odbierał! Gdzie on do cholery jest!?
Zszedł do recepcji i spytał o Roberta. Dowiedział się, że Lewandowski wyszedł około siódmej rano i wsiadł do hotelowej taksówki. Bramkarz westchnął i zamówił taksówkę, domyślając się już, gdzie podziewa się jego przyjaciel...
***
Robert już o siódmej rano pojawił się w szpitalu. W sumie, trochę bez sensu, bo potem stwierdził, że nie chce jej budzić. Więc siedział tak i siedział już od trzech godzin, patrząc na spokojną twarz dziewczyny.-Lewy pogrzało cię? Kartkę mi chociaż mogłeś zostawić!- warknął Wojtek, który wszedł właśnie do sali.
-Wybacz- szepnął.- Martwiłeś się o mnie?- spytał piłkarz próbując się nie roześmiać.
-Zabawny jesteś... Po co ty tu tak wcześnie siedzisz?
-Bo chcę, żebym był pierwszą osobą, którą zobaczy, jak się obudzi- odparł Lewandowski.
-Sprytnie- zauważył Szczęsny.- Ty się na serio w niej zakochałeś, nie?- zapytał blondyn, ale już z poważniejszą miną.
Robert pokiwał głową i spojrzał w stronę Natalii, która już nie spała, tylko patrzyła z uśmiechem na chłopaków.
-My się jeszcze nie mieliśmy okazji poznać- bramkarz wyciągnął rękę do dziewczyny.- Wojtek Szczęsny jestem- powiedział.
-Natalia Przybylska- odparła dalej się uśmiechając, co chwila spoglądając na Lewego.
-To ja was dzieci zostawię- oznajmił bramkarz i wyszedł, posyłając jeszcze Robertowi porozumiewawcze spojrzenie.
Lewandowski usiadł na łóżku Natalii, cały czas nie spuszczając z niej wzroku. Chwilę siedzieli w ciszy, bo żadne z nich nie wiedziało od czego zacząć.
-To prawda, co mu powiedziałeś?- spytała blondynka patrząc uważnie w oczy chłopaka.
-Prawda- odpowiedział cicho.- Kocham cię. Chciałem ci to powiedzieć już dawno, ale... Nie było okazji, wiesz, kiedy zwaliło się na nas tyle problemów... Ale teraz już wszystko będzie dobrze- pocałował ją w policzek.
-Robert, pamiętasz, kiedy chciałam ci coś powiedzieć, zanim wyjechałeś, a ty powiedziałeś, że mam ci tego nie mówić? Że powiem ci jak wyzdrowieję?- spytała, a Lewy pokiwał głową.- Robert, ja też cię kocham- powiedziała dziewczyna. Przez chwilę siedzieli w milczeniu nie dowierzając w to, co właśnie się dzieje. Czyli te wszystkie wątpliwości, które mieli przez tyle miesięcy własnie się rozwiały? Już jest wszystko jasne?
-Czyli... Teraz będziemy razem?- spytał niepewnie Lewandowski.
-Na zawsze- dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i promiennie, zarażając tym Roberta.
-Nie wierzę w to- stwierdził Lewy kręcąc głową.- Nie wierzę, że w końcu po tym wszystkim możemy być szczęśliwi- uśmiechnął się szerzej i zamknął jej usta w namiętnym pocałunku.
***
[Natalia]Byłam z Robertem już od ponad tygodnia. To wszystko uczyniło mnie najszczęśliwszą osobą na ziemi. To niesamowite. Mam cudownego, kochającego chłopaka, niedługo wyzdrowieję i do tego drużyna Lewego jest w finale. Mój ukochany przyjeżdżał do mnie co weekend. Prawdopodobnie obrywał za to, bo zawsze kiedy miał wracać, mówił coś, że Klopp go zabije. A kiedy mówiłam, żeby lepiej skupił się na finale, odpowiadał, że są rzeczy ważne i ważniejsze. Tak, to mi się podobało. Kiedy mówił mi, że jestem najważniejsza i kocha mnie najbardziej na świecie. I chociaż dalej nie dowierzałam, że spotkało mnie takie szczęście, nie wyobrażałabym sobie życia bez niego.
Właśnie kończyłam rozmowę z Lewandowskim na skype, kiedy przerwał nam lekarz, wchodząc do mojej sali. Posłałam Robertowi całusa w powietrzu i się rozłączyłam. Naprawdę nie mogę się doczekać, aż wrócę do Dortmundu.
-Mam dobre wieści- zaczął uśmiechnięty od ucha do ucha doktor Kirchner.- Wszystko już prawie wróciło do normy i będziemy mogli cię wypuścić już pod koniec maja- oznajmił.
-Czyli... Wyzdrowiałam?- spytałam z niedowierzaniem.
-Podziękuj Robertowi. Wiesz, jak bardzo dobry stan psychiczny pomaga się wyleczyć?
-Jak wrócę do mu podziękuję- uśmiechnęłam się.- Chwila... Będę mogła wyjść ze szpitala do 25.?
-Obawiam się, że to może być troszkę za wcześnie...
-Ale bardzo mi na tym zależy. Proooszę- zrobiłam słodką minkę. Kirchner uśmiechnął się z politowaniem i odpowiedział:
-Zobaczę, co da się zrobić- i wyszedł.
Nie mogłam ze szczęścia. Teraz trzeba tylko załatwić bilety... Przez chwilę zastanawiałam się, czy mam jakichś wpływowych znajomych, którzy nie widują się za często z Lewym, więc nic mu o tym nie powiedzą.
-Halo? Wojtuś? Tu Natalia- wybrałam numer do Szczęsnego w nadziei, że mi pomoże.
-Jaka Natalia...?- spytał zaspanym głosem. Serio Wojtek, śpisz nawet w ciągu dnia?
-Od Lewego Natalia- odpowiedziałam omal nie wybuchając śmiechem.
-Aaaaa... Ta Natalia! Co tam?- spytał, jakby nigdy nic.
-Wszystko dobrze, dzięki... Mam do ciebie nietypową prośbę!- zaczęłam.
-Już się boję- zaśmiał się.
-Załatwisz mi bilety na finał?- spytałam. Przez chwilę w słuchawce nikt nie odpowiadał, aż myślałam, że się rozłączył.
-Nie no... Spoko, to nie powinien być żaden problem... Chcesz zrobić Lewemu niespodziankę?- domyślił się.
-Aha! I mógłbyś mu o tym nie mówić?
-Pewnie.
-Boże, Wojtek, kocham cię! Dzięki, strasznie ci dziękuję!
-Nie ma sprawy...
Śmiejąc się i przyciskając telefon do piersi rzuciłam się na poduszkę. Nie mogłam się już doczekać
_____________________________________
Hejka misiaczki :* Stwierdziłam, że dodam już teraz, bo.... Bo bez sensu czekać (moje ogarnięcie jest takie ogarnięte, ale nie moja wina.. Ogólnie wczoraj dowiedziałam się, że mam porażenie nerwu twarzowego XD BEKA ŻYCIA :D
Niepokoi mnie trochę liczba komentarzy... Niedługo będzie ich zero, serio, właśnie do tego to zmierza... ;_;
Więc tak, jeśli pod tym nie będzie 5 komentarzy, rozdział 30-ty będzie epilogiem :3 A planuje jeszcze duuużo rzeczy :) Ale jak wolicie :) Żeby nie było, że ja Was szantażuje, ja Wam daje prawo wyboru >D
Dobra kochani, nie wiem jakim cudem gorączka mi skoczyła i nie wiem za bardzo co się dzieje, więc wybaczcie za ten dziwny, chaotyczny komentarz, ale potraktujcie moją prośbę na serio. :)
Kocham Was, buziaki, ściskam i pozdrawiam :*
Dziękujęęę BAAARDZO komentującym, bo to jest naprawdę fajne, widzieć, że ktoś to czyta i ma na ten temat coś więcej do powiedzenia :3
Aaaaaa, bym zapomniała, jeszcze dwie rzeczy :D
GRAATULACJE dla Crisa, za złotą piłkę <3 Zasługiwałeś na nią <3
Iiii! Jeszcze druga sprawa XD Nowy rozdział pojawi się w sobotę 1. lutego ;)
Pappaa;***
wtorek, 7 stycznia 2014
Rozdział 26 "Ja bez niej świruję!"
Dortmund. Stadion Signal Iduna Park. Wypełniony jak zwykle po brzegi kibicami odzianymi w czarnożółte barwy. Niedowierzających w to, co dzieje się właśnie na boisku. Piękny spektakl i to właśnie Robert gra w nim główną rolę. Faul w polu karnym. Borussi zostaje podyktowana jedenastka. Lewandowski podchodzi do piłki. Kibice zamarli czekając na strzał. I jeeest! Jeest! Ania razem z Riri i Tugbą płaczą na trybunach. Obok siedzi mama Roberta, pani Iwona, która prawie doszła do stanu przedzawałowego. Ale Robert teraz myśli tylko o jednym. Miał udowodnić trenerowi, że z jego formą jest wszystko dobrze i spokojnie może jechać teraz do Monachium. Zrobił to aż za dobrze. Koniec meczu. Lewy podchodzi do Jurgena, który jak zwykle po meczu ściska go z całych sił.
-Mogę jechać?- zapytał piłkarz.
-Lewy naprawdę chcesz o tym teraz myśleć?
-Tak, bo to jest dla mnie najważniejsze!
-Dobrze, możesz. Ale masz iść się teraz cieszyć na boisko!
Robert uśmiechnął się i pobiegł do kolegów.
Brunet wyszedł z samochodu, po czterech godzinach jazdy. Dobrze było w końcu rozprostować nogi. Zamknął go kluczykiem i pobiegł do kliniki. Minął lekarzy i pielęgniarki i nikogo o nic nie pytając, ani o niczym nie informując wszedł do sali, w której leżeć miała Natalia. Zobaczył posłane łóżko. Serce podeszło mu do gardła. Zrobił się blady i musiał chwycić się krzesła żeby nie upaść.
-Co się kurwa dzieje- wydukał łamiącym się głosem. W tym samym momencie do sali weszła pielęgniarka. Ta sama, którą ostatnio Robert musiał przepraszać.
-O, panie Lewandowski! Proszę się nie denerwować, pani Natalia została przeniesiona do innej sali, zaraz pana zaprowadzę- uśmiechnęła się i ruszyła przed siebie.
Piłkarz wypuścił powietrze z płuc i głęboko odetchnął. Czuł jak wszystko wraca na miejsce. Jednak nie stracił najważniejszej osoby w jego życiu. To było takie piękne uczucie! Nogi dalej mu się trzęsły, ale dzielnie pokonał odległość między starą salą Natalii a nową.
Wszedł do pomieszczenia i niemal od razu usiadł przy dziewczynie i pocałował ją w policzek, ściskając jej rękę.
-Słońce, teraz już wszystko będzie dobrze- wyszeptał i pogładził ją po policzku. Czuł, że zaraz się rozklei. Widok ukochanej w takim stanie był dla niego nie do zniesienia. Chociaż i tak miał wrażenie, że ona śpi, że zaraz się obudzi. Jej twarz była blada, a ciało jeszcze bardziej chude niż ostatnio. Włosy straciły na blasku a usta spierzchły. Pomimo tego i tak te usta, były najbardziej pożądanymi przez niego.
Oparł się łokciami i na chwilę przymknął oczy, wykończony całonocną jazdą. Nawet nie zorientował się kiedy odpłynął...
Obudziło go klepanie po plecach. Potem zaczęły też dochodzić słowa, a raczej warknięcia: "Obudź się, no!"
Lewandowski gwałtownie obrócił głowę, a za swoimi plecami zobaczył Wojtka.
-WOJTUŚ!- Lewy ucieszył się jak małe dziecko. Poderwał się z krzesła i przytulił do przyjaciela.- Co ty tu robisz, skąd wiedziałeś, gdzie jestem?- zapytał.
-No wiesz co Lewson? Ja przyjeżdżam do Dortmundu, żeby Ci pogratulować, czterech bramek i w ogóle, a ciebie nie ma i nawet mnie o tym nie poinformowałeś?!- spytał z wyrzutem.
-Nie wiedziałem, że przyjedziesz...
-Oczywiście żartuję- odparł bramkarz i uśmiechnął się.- Jak się trzymasz?- zapytał już poważniej.
Robertowi natychmiast znikł uśmiech z twarzy.
-Jakoś się trzymam- odpowiedział lakonicznie.
-A konkretniej?- Szczęsny nie dawał za wygraną.
-To wszystko jest nie do zniesienia! Ja się tak o nią boję, że...
-Spokojnie, Lewy nie ma się o co martwić! Jest pod opieką najlepszych lekarzy w kraju, tak? Więc w czym problem? Zobaczysz, Natalia wyzdrowieje zanim się obejrzysz i będziecie u mnie świętować wasze zwycięstwo w finale!- odparł z przekonaniem Wojtek.
-Błagam cię... Wiesz co? Ja bez niej świruję! Świruję, cały czas jak byłem w Dortmundzie i nawet tutaj zachowuję się jak psychopata! Tak strasznie się o nią boję!- powiedział piłkarz ze łzami w oczach.- Ona nie może umrzeć, słyszysz!? Nie może umrzeć! Ja jej na to nie pozwolę, ja...- mówił płacząc.
-Lewy weź się w garść!- zirytował się Szczęsny i popchnął przyjaciela tak, że tamten uderzył o ścianę. O dziwo podziałało to na niego jak środek uspokajający.
-Dzięki Wojtuś- odparł krótko.- Masz rację, muszę się ogarnąć, bo do reszty stracę rozum- Lewandowski otarł łzy i wyszedł z sali, a za nim Szczęsny.
Przyjaciele usiedli w klubie i zamówili po drinku. Wojtek próbował odciągnąć Roberta od nieprzyjemnych dla niego tematów, więc zeszli na temat wczorajszego meczu.
-Lewy błagam cię! Cztery bramki Realowi i ty mówisz, że to nic!?- oburzył się bramkarz.
-Nie nic, ale... No zwykłe gole... Nie czuję się jakoś wyjątkowo specjalnie z tym...
-Ty mnie tą swoją skromnością dobijasz!- skwitował blondyn.
-Może to jeszcze do mnie nie dotarło i tyle. Nie miałem czasu o tym myśleć- odparł.
Po jakimś czasie do chłopaków dosiadły się dwie dziewczyny. Koło Roberta usiadła wysoka brunetka, ubrana w skąpo uszytą sukienkę, sięgającą ledwie za pośladki, a koło Wojtka blondynka, w legginsach i topie nad pępek.
Blondynka szybko uporała się ze Szczęsnym, bo szepnęła mu coś do ucha, na co ten uśmiechał się coraz szerzej i szerzej, po czym wyszli z klubu. Lewy lekko oburzony zachowaniem przyjaciela, spróbował nie zwracać uwagi na dziewczynę.
-Postawisz mi drinka?- spytała kręcąc na palcu kosmyk ciemnych włosów.
-Yhym- jak zawsze rozmowny brunet zamówił tequile i podał dziewczynie.
-Katy jestem- przedstawiła się.
-Robert.
-Wiem- odparła i szeroko się uśmiechnęła.
Lewy nic nie odpowiedział tylko znowu spuścił wzrok na szklankę.
-Więc, co się przywiało do Monachium? To daleko od Dortmundu... Bo ty z Dortmundu jesteś, prawda?- spytała dziewczyna.
-Yhym- odparł.
-Widzę, że za bardzo rozmowny to nie jesteś, Robert. Także przejdźmy do czynów- brunetka pociągnęła chłopaka za rękę i zaprowadziła go do męskiej toalety. Wciągnęła go za sobą do kabiny i zarzuciła ręce na szyję. Zbliżyła swoje usta do jego warg i namiętnie pocałowała. Lewandowski zażenowany zachowaniem dziewczyny stał bez ruchu, mając nadzieję, że w końcu da sobie spokój. Przeliczył się. Katy odbierając brak reakcji za pozwolenie na dalsze działania, zaczęła odpinać pasek jego spodni. Wtedy piłkarz nie wytrzymał. Zaczął oddawać pocałunki z taką samą pasją. Nie wiedział co nim kierowało. Może to, że od dawna był sam i nie miał żadnej kobiety?
Na szczęście opamiętał się, gdy brunetka oplotła nogami jego biodra. Odciągnął ją i próbował wyjść, unikając jej wzroku.
-Widzę, że to nie twoje klimaty... W takim razie możemy pójść do mnie. Albo do hotelu- zaproponowała zdyszana dziewczyna.
-Nie, zostaw mnie- warknął i wybiegł z klubu. Na zewnątrz zobaczył swojego przyjaciela z papierosem w ustach. Podszedł do niego i zapytał ironicznie- Już po?
-Nie. Do niczego nie doszło- odparł smętnie.
-Dlaczego?
-Kurwa oświadczyłem się przecież Sandrze! Kocham ją, nie mogę jej tego zrobić!
-To widzę, że oboje doszliśmy dzisiaj do mądrych wniosków- stwierdził Lewy i wziął od Wojtka papierosa.
-Ty też nie?
Brunet pokiwał głową. Szczęsny wpadł w nagły atak śmiechu, który udzielił się Lewandowskiemu.
-Halo?- Robert odebrał telefon, który właśnie zadzwonił.- Ehe, jasne, zaraz będziemy!- krzyknął i rozłączył się.- Natalia się obudziła!- powiedział uradowany, do Wojtka, który do tej pory pytająco się na niego patrzył.
-To zajebiście! Jedziemy- powiedział bramkarz i weszli do taksówki.
Robert wybiegł z samochodu, zostawiając w tyle przyjaciela i pobiegł do drzwi. Okazało się, że są zamknięte.
-Cholera, co jest- warknął. Po chwili do drzwi podeszła pielęgniarka, otworzyła je i wpuściła chłopaków do środka.
-Przepraszam, ale... Nie mogą panowie teraz wejść- oznajmiła stanowczo.
-Dlaczego!?- wydarli się oboje.
-Są panowie pijani, nie mogę panów wpuścić. Przykro mi- wyjaśniła.
-No, ale... To było tylko... Kilka drinków...- powiedział z niedowierzaniem napastnik.
-Przykro mi, ale takie są procedury. Proszę przyjść jutro, jak panowie wytrzeźwieją- zarządziła i zamknęła im drzwi przed nosem.
____________________________________________
POWRÓCIŁAM! Wybaczcie, wiem, że miało być w piątek, ale nie miałam wifi, bo Orange jest... Szkoda słów :) (pomijając to, że wyłączyli mi jeszcze nSport, ale do Ligi Mistrzów jeszcze dużo czasu XD)
Także ten, nie będę mówić, że mi się rozdział nie podoba, bo to już jest tradycja :3
Ale muszę zabrać głos, w innej, smutnej sprawie :( Lewy ://// Niby już było wiadomo od dawna, że będzie w Bayernie, ale kiedy to przeczytałam, tak oficjalnie, to zrobiło mi się tak przykro, że opisać tego nie mogę. Oczywiście nie pochwalam tego, że odszedł akurat do Bayernu, ale hejtowanie go nic z drugiej strony nie da. Nazywanie go zdrajcą, Judaszem, czy Moneydowskim... Nic nie da! Borussen, obrażając go, krzywdzimy sami siebie! Tak jest, nie tylko Jego, ale też siebie! Jak myślicie, czy Robert ze świadomością, że kibice go nienawidzą, będzie dobrze grał? Będzie strzelał bramki? NIE! A na pewno mniej i nie będzie mu tak szło. I mówię to ja, która zmieniła sobie tapetę na telefonie, bo byłam tak na niego zła, że nie chciałam na niego patrzeć. Ale zrozumiałam, że do niczego w taki sposób nie dojdziemy, kochani! A ci, którzy mają zamiar Go obrażać, niech się zamkną, bo, jak mówiłam, cierpi na tym też nasz ukochany klub.
Dziękuję za uwagę i przeczytanie mojego orędzia do narodu >D
Pozdrawiam Was kochani :***
-Mogę jechać?- zapytał piłkarz.
-Lewy naprawdę chcesz o tym teraz myśleć?
-Tak, bo to jest dla mnie najważniejsze!
-Dobrze, możesz. Ale masz iść się teraz cieszyć na boisko!
Robert uśmiechnął się i pobiegł do kolegów.
***
-Co się kurwa dzieje- wydukał łamiącym się głosem. W tym samym momencie do sali weszła pielęgniarka. Ta sama, którą ostatnio Robert musiał przepraszać.
-O, panie Lewandowski! Proszę się nie denerwować, pani Natalia została przeniesiona do innej sali, zaraz pana zaprowadzę- uśmiechnęła się i ruszyła przed siebie.
Piłkarz wypuścił powietrze z płuc i głęboko odetchnął. Czuł jak wszystko wraca na miejsce. Jednak nie stracił najważniejszej osoby w jego życiu. To było takie piękne uczucie! Nogi dalej mu się trzęsły, ale dzielnie pokonał odległość między starą salą Natalii a nową.
Wszedł do pomieszczenia i niemal od razu usiadł przy dziewczynie i pocałował ją w policzek, ściskając jej rękę.
-Słońce, teraz już wszystko będzie dobrze- wyszeptał i pogładził ją po policzku. Czuł, że zaraz się rozklei. Widok ukochanej w takim stanie był dla niego nie do zniesienia. Chociaż i tak miał wrażenie, że ona śpi, że zaraz się obudzi. Jej twarz była blada, a ciało jeszcze bardziej chude niż ostatnio. Włosy straciły na blasku a usta spierzchły. Pomimo tego i tak te usta, były najbardziej pożądanymi przez niego.
Oparł się łokciami i na chwilę przymknął oczy, wykończony całonocną jazdą. Nawet nie zorientował się kiedy odpłynął...
***
Lewandowski gwałtownie obrócił głowę, a za swoimi plecami zobaczył Wojtka.
-WOJTUŚ!- Lewy ucieszył się jak małe dziecko. Poderwał się z krzesła i przytulił do przyjaciela.- Co ty tu robisz, skąd wiedziałeś, gdzie jestem?- zapytał.
-No wiesz co Lewson? Ja przyjeżdżam do Dortmundu, żeby Ci pogratulować, czterech bramek i w ogóle, a ciebie nie ma i nawet mnie o tym nie poinformowałeś?!- spytał z wyrzutem.
-Nie wiedziałem, że przyjedziesz...
-Oczywiście żartuję- odparł bramkarz i uśmiechnął się.- Jak się trzymasz?- zapytał już poważniej.
Robertowi natychmiast znikł uśmiech z twarzy.
-Jakoś się trzymam- odpowiedział lakonicznie.
-A konkretniej?- Szczęsny nie dawał za wygraną.
-To wszystko jest nie do zniesienia! Ja się tak o nią boję, że...
-Spokojnie, Lewy nie ma się o co martwić! Jest pod opieką najlepszych lekarzy w kraju, tak? Więc w czym problem? Zobaczysz, Natalia wyzdrowieje zanim się obejrzysz i będziecie u mnie świętować wasze zwycięstwo w finale!- odparł z przekonaniem Wojtek.
-Błagam cię... Wiesz co? Ja bez niej świruję! Świruję, cały czas jak byłem w Dortmundzie i nawet tutaj zachowuję się jak psychopata! Tak strasznie się o nią boję!- powiedział piłkarz ze łzami w oczach.- Ona nie może umrzeć, słyszysz!? Nie może umrzeć! Ja jej na to nie pozwolę, ja...- mówił płacząc.
-Lewy weź się w garść!- zirytował się Szczęsny i popchnął przyjaciela tak, że tamten uderzył o ścianę. O dziwo podziałało to na niego jak środek uspokajający.
-Dzięki Wojtuś- odparł krótko.- Masz rację, muszę się ogarnąć, bo do reszty stracę rozum- Lewandowski otarł łzy i wyszedł z sali, a za nim Szczęsny.
***
-Lewy błagam cię! Cztery bramki Realowi i ty mówisz, że to nic!?- oburzył się bramkarz.
-Nie nic, ale... No zwykłe gole... Nie czuję się jakoś wyjątkowo specjalnie z tym...
-Ty mnie tą swoją skromnością dobijasz!- skwitował blondyn.
-Może to jeszcze do mnie nie dotarło i tyle. Nie miałem czasu o tym myśleć- odparł.
Po jakimś czasie do chłopaków dosiadły się dwie dziewczyny. Koło Roberta usiadła wysoka brunetka, ubrana w skąpo uszytą sukienkę, sięgającą ledwie za pośladki, a koło Wojtka blondynka, w legginsach i topie nad pępek.
Blondynka szybko uporała się ze Szczęsnym, bo szepnęła mu coś do ucha, na co ten uśmiechał się coraz szerzej i szerzej, po czym wyszli z klubu. Lewy lekko oburzony zachowaniem przyjaciela, spróbował nie zwracać uwagi na dziewczynę.
-Postawisz mi drinka?- spytała kręcąc na palcu kosmyk ciemnych włosów.
-Yhym- jak zawsze rozmowny brunet zamówił tequile i podał dziewczynie.
-Katy jestem- przedstawiła się.
-Robert.
-Wiem- odparła i szeroko się uśmiechnęła.
Lewy nic nie odpowiedział tylko znowu spuścił wzrok na szklankę.
-Więc, co się przywiało do Monachium? To daleko od Dortmundu... Bo ty z Dortmundu jesteś, prawda?- spytała dziewczyna.
-Yhym- odparł.
-Widzę, że za bardzo rozmowny to nie jesteś, Robert. Także przejdźmy do czynów- brunetka pociągnęła chłopaka za rękę i zaprowadziła go do męskiej toalety. Wciągnęła go za sobą do kabiny i zarzuciła ręce na szyję. Zbliżyła swoje usta do jego warg i namiętnie pocałowała. Lewandowski zażenowany zachowaniem dziewczyny stał bez ruchu, mając nadzieję, że w końcu da sobie spokój. Przeliczył się. Katy odbierając brak reakcji za pozwolenie na dalsze działania, zaczęła odpinać pasek jego spodni. Wtedy piłkarz nie wytrzymał. Zaczął oddawać pocałunki z taką samą pasją. Nie wiedział co nim kierowało. Może to, że od dawna był sam i nie miał żadnej kobiety?
Na szczęście opamiętał się, gdy brunetka oplotła nogami jego biodra. Odciągnął ją i próbował wyjść, unikając jej wzroku.
-Widzę, że to nie twoje klimaty... W takim razie możemy pójść do mnie. Albo do hotelu- zaproponowała zdyszana dziewczyna.
-Nie, zostaw mnie- warknął i wybiegł z klubu. Na zewnątrz zobaczył swojego przyjaciela z papierosem w ustach. Podszedł do niego i zapytał ironicznie- Już po?
-Nie. Do niczego nie doszło- odparł smętnie.
-Dlaczego?
-Kurwa oświadczyłem się przecież Sandrze! Kocham ją, nie mogę jej tego zrobić!
-To widzę, że oboje doszliśmy dzisiaj do mądrych wniosków- stwierdził Lewy i wziął od Wojtka papierosa.
-Ty też nie?
Brunet pokiwał głową. Szczęsny wpadł w nagły atak śmiechu, który udzielił się Lewandowskiemu.
-Halo?- Robert odebrał telefon, który właśnie zadzwonił.- Ehe, jasne, zaraz będziemy!- krzyknął i rozłączył się.- Natalia się obudziła!- powiedział uradowany, do Wojtka, który do tej pory pytająco się na niego patrzył.
-To zajebiście! Jedziemy- powiedział bramkarz i weszli do taksówki.
***
-Cholera, co jest- warknął. Po chwili do drzwi podeszła pielęgniarka, otworzyła je i wpuściła chłopaków do środka.
-Przepraszam, ale... Nie mogą panowie teraz wejść- oznajmiła stanowczo.
-Dlaczego!?- wydarli się oboje.
-Są panowie pijani, nie mogę panów wpuścić. Przykro mi- wyjaśniła.
-No, ale... To było tylko... Kilka drinków...- powiedział z niedowierzaniem napastnik.
-Przykro mi, ale takie są procedury. Proszę przyjść jutro, jak panowie wytrzeźwieją- zarządziła i zamknęła im drzwi przed nosem.
____________________________________________
POWRÓCIŁAM! Wybaczcie, wiem, że miało być w piątek, ale nie miałam wifi, bo Orange jest... Szkoda słów :) (pomijając to, że wyłączyli mi jeszcze nSport, ale do Ligi Mistrzów jeszcze dużo czasu XD)
Także ten, nie będę mówić, że mi się rozdział nie podoba, bo to już jest tradycja :3
Ale muszę zabrać głos, w innej, smutnej sprawie :( Lewy ://// Niby już było wiadomo od dawna, że będzie w Bayernie, ale kiedy to przeczytałam, tak oficjalnie, to zrobiło mi się tak przykro, że opisać tego nie mogę. Oczywiście nie pochwalam tego, że odszedł akurat do Bayernu, ale hejtowanie go nic z drugiej strony nie da. Nazywanie go zdrajcą, Judaszem, czy Moneydowskim... Nic nie da! Borussen, obrażając go, krzywdzimy sami siebie! Tak jest, nie tylko Jego, ale też siebie! Jak myślicie, czy Robert ze świadomością, że kibice go nienawidzą, będzie dobrze grał? Będzie strzelał bramki? NIE! A na pewno mniej i nie będzie mu tak szło. I mówię to ja, która zmieniła sobie tapetę na telefonie, bo byłam tak na niego zła, że nie chciałam na niego patrzeć. Ale zrozumiałam, że do niczego w taki sposób nie dojdziemy, kochani! A ci, którzy mają zamiar Go obrażać, niech się zamkną, bo, jak mówiłam, cierpi na tym też nasz ukochany klub.
Dziękuję za uwagę i przeczytanie mojego orędzia do narodu >D
Pozdrawiam Was kochani :***
Subskrybuj:
Posty (Atom)