Lewandowski obudził się szukając obok siebie Ani. Miejsce obok niego było puste. Zdziwiony otworzył jedno oko i spojrzał na zegarek, który wskazywał 7.20...
Zerwał się na równe nogi i zbiegł ze schodów, prawie z nich spadając. Na szczęście w porę złapał się poręczy.
-Matko, co tak biegasz od rana, przestraszyłam się- powiedziała z lekkim wyrzutem Ania, ale się uśmiechała. Lewy podszedł do brunetki i pocałował ją na powitanie w policzek.
-Hej kochanie- odparł pogodnym tonem.
-Boli cię głowa po wczoraj?- zapytała.
-Nie aż tak bardzo- odpowiedział.- A tak w ogóle to co jest na śniadanie?- spytał.
-Nie zdążysz zjeść- powiedziała Ania i pokazała mu język.- Nie no żartuję, zaraz coś dostaniesz.
Brunetka poszła do kuchni a Lewy po namyśle poszedł do sypialni, by się ubrać, a potem pod prysznic. Schodząc na dół zajrzał do kuchni, gdzie jego żona przygotowywała śniadanie. Objął ją od tyłu i położył głowę na ramieniu.
-Ach.. Co ty robisz?- spytała śmiejąc się, kiedy zaczął ją całować po szyi.
-Ja...? A tak sobie pomyślałem, że może dzisiaj odpuszczę sobie trening?
Przeniósł usta na jej policzek, a potem odnalazł jej wargi i zamknął w namiętnym pocałunku.
-Ale... Klopp cię zabije, zwłaszcza po tym jak was wczoraj zobaczył- jęknęła.
Robert odsunął się zdezorientowany.
-Ale... Nie mówiłem ci wczoraj o Kloppie...- zaczął niepewnie.
-Wiem, Marco mi powiedział- odparła i na powrót się uśmiechnęła.
-Gadałaś z Marco? Kiedy?- zaczął zadawać pytania, co wytrąciło Anię z równowagi.
-Nie mogłam zasnąć, wstałam i pomyślałam, że do niego zadzwonię, czy wrócił cały i w ogóle. I przestań mi zadawać jakieś idiotyczne pytania! Marco jest nie tylko twoim przyjacielem, ale też moim, wiec mogę chyba z nim porozmawiać?- warknęła.
-Aha- tylko na tyle było go stać. Na szczęście Julka zaczęła płakać, więc Ania poszła do niej zostawiając Roberta samego.
Dlaczego ta wiadomość tak na niego wpłynęła? Uważał, że to było jakieś dziwne, po co Ania miałaby dzwonić do Marco? Tak po prostu, zapytać się czy wrócił do domu? To wszystko nie dawało mu spokoju. Założył kurtkę i już miał wychodzić, ale zatrzymała go Ania.
-Wychodzisz? A śniadanie?
-Nie zdążę zjeść- zbył ją i wyszedł.
Po dziesięciu minutach był już na stadionie. Wysiadł z samochodu i oparł się o jego maskę czekając na Reusa. Było jeszcze dwadzieścia minut do treningu, więc niemożliwe, żeby Marco już był.
Patrzył na podjazd około pięć minut, ale szybko mu się to znudziło. Obrócił głowę w stronę Signal Iduna Park i nie zauważył nadjeżdżającego srebrnego Porsche przyjaciela.
Blondyn podbiegł do niego od tyłu i złapał za ramię. Jednak już po chwili był powalony na ziemię.
-Co to miało być!?- wydarł się Reus patrząc zbulwersowany na Lewego.
-Ania i Czarek kazali mi się nauczyć- odparł i pomógł koledze wstać. Marco dalej nic nie rozumiał, więc Lewy zaczął tłumaczyć.- Pamiętasz jak po świętach ktoś mi okradł dom? I musieliśmy się przeprowadzić, bo Ania bała się o małą?- blondyn pokiwał głową.- No, to oni bali się, że mnie ktoś napadnie- dokończył znudzony.
-Aaaa... Trzeba było tak od razu- powiedział Marco i wybuchnął śmiechem.
-A tak jak już jesteśmy na temacie mojej rodziny... To po co Ania do ciebie dzwoniła?
-No... Spytała czy doszedłem cały do domu... A co? Zazdrosny?- zapytał i zaczął się wyśmiewać z Roberta.
-Nie, po prostu nie podoba mi się, że ot tak sobie rozmawiasz z moją żoną.
-No, czyli zazdrosny- stwierdził Marco.- Dobra chodź do szatni bo będziemy ostatni- powiedział i pociągnął Lewego za rękaw.
Faktycznie, na parkingu było już dużo samochodów, których zaangażowany w rozmowę Robert nawet nie zauważył. A co do Ani to... Może rzeczywiście przesadzał? Sam nie wie, od kiedy stał się taki zazdrosny. Może sam po sobie wie, do czego ludzie są zdolni.
No tak, na zewnątrz Robert sprawiał wrażenie idealnego ojca i kochającego męża. I tak naprawdę było, ale nie zawsze. Tylko nieliczni i zaufani wiedzieli, jaki był kiedyś Robert Lewandowski. Chodzenie do klubów, upijanie się i zaliczanie panienek były dla niego codziennością. Wiedział, że robi źle, ale mimo to trwał w tym dalej.
Wszystko zmieniło się, kiedy Ania w siódmym miesiącu ciąży trafiła do szpitala. Nie wiadomo było czy dziecko urodzi się żywe i czy Ania nie ucierpi przy porodzie. Lewy tak się tym przejął, że obiecał sobie, że od teraz zawsze Ania i dziecko będą dla niego najważniejsze.
Od tego czasu bardzo się zmienił. Przeszedł pozytywną przemianę. Ale stracił niektórych ważnych dla niego ludzi, przez jego głupotę.
Taką osobą był na przykład Kuba Błaszczykowski. Kiedyś przyłapał go z jakąś laską, Ania wtedy akurat wyjechała. Relacje Kuby i Roberta bardzo się pogorszyły, cały czas sobie docinali i mówili złośliwe uwagi. Mimo to Kuba nigdy nie powiedział nic Ani.
Weszli do szatni, w której była już ponad połowa drużyny. Zabrali się za przebieranie, gadając o duperelach. Wszystko szło jak zawsze, dopóki do szatni nie wszedł Goetze.
-Serio Lewy!? Serio?!- krzyknął. Robert spojrzał na Reusa zupełnie zdezorientowany i zaskoczony.
-Ale... O co chodzi?- zapytał wodząc oczami po wszystkich w szatni.
-Za ładna na Niemkę, serio!?
-Aaa... No co, no za ładna- odparł zdezorientowany.
-Aha i dlatego musiałeś jej to mówić!? Weź kuźwa...- zaczął zażenowany.
-Dalej nie rozumiem o co ci chodzi- parsknął i wszyscy zaczęli się śmiać.
-No bo... Ona...
-Chwila... To jest ta twoja co ci się podoba?- zapytał Lewy i zaczął się śmiać jeszcze bardziej.
-Być może- odparł wymijająco.
-Ale ja dalej nie rozumiem co ja źle zrobiłem.
-No bo... No kurde wszyscy wiemy jaki ty jesteś!- wypalił Mario. Brunet z niepokojem rozejrzał się po kolegach, bo własnie nie wszyscy wiedzieli. Kto by pomyślał, że błędy przeszłości będą się teraz za nim ciągnęły w nieskończoność?
-Niby jaki?- spytał, ale nie czekał na odpowiedź.- A ta twoja dziewczyna ma przecież chłopaka, to raczej, że nie pójdzie ze mną do łóżka, a ja mam żonę i dziecko!
-Ta... Z tobą? Większości dziewczyn wystarczy jedno twoje spojrzenie i od razu ładują ci się do łóżka- prychnął Goetze.
-Masz aż takie złe zdanie o swojej dziewczynie?- spytał Lewy.
-To nie jest moja dziewczyna!
-No dobrze... Przepraszam że "podrywałem" twoją dziewczynę- powiedział zażenowany.
-Mówiłem, że to nie jest moja dziewczyna! A następnym razem pomyśl zanim coś powiesz.
-No wiesz, Lewy jak jest pijany to nad sobą nie panuje- stwierdził Reus, żeby jakoś rozluźnić napięcie panujące w szatni.
-Lewy ogólnie nad sobą nie panuje- dodał Kuba. Robert spojrzał na niego z politowaniem, a ten się tylko uśmiechnął.- Chciałem tylko pomóc- powiedział.
-Pomogłeś- odparł Robert i spojrzał w sufit.
Przez resztę czasu piłkarze siedzieli w dziwnej ciszy, powoli się ubierając. Każdy pogrążony był w swoich myślach. Nastrój zakochanego Goetze udzielił się wszystkim i zamiast gadać jak zwykle o błahostkach, skupiali się na czymś, o czym tylko oni mieli pojęcie.
-Ile mam jeszcze na was czekać panienki!?- krzyknął Klopp, który nie pofatygował się przyjść do nich do szatni, tylko krzyczał z boiska. Nikt chyba nie brał sobie do serca uwag trenera, tylko niektórzy spojrzeli na siebie porozumiewawczo i śmiali się cicho.
Jurgen był dla nich jak drugi ojciec. Potrafił zmotywować, pocieszysz i ogólnie był jak członek rodziny. Wszyscy go uwielbiali, chociaż czasami był nie do zniesienia.
-Może dodatkowe kółeczka was zmotywują?- zapytał niby to miłym tonem, ale wszyscy w ekspresowym tempie wybiegli na murawę.- No, ja powiem tak. Jeśli tak bardzo potrzebujecie robić sobie jakieś makijaże, układać włosy po pół godziny, to zróbcie to w domu albo najlepiej w ogóle. A teraz Lewy, Marco i Mario dziesięć dodatkowych kółek- powiedział i szeroko się uśmiechnął.
-Ale dlaczego my?- jęknął Goetze. Lewy i Reus spojrzeli na niego morderczym wzrokiem.
-Spytaj kolegów, których wczoraj spotkałem pijanych na mieście. To tak dla zdrowia, żeby im się te skacowane głowy trochę dotleniły.
-Ale... Czemu ja, przecież tylko oni...
-Nietrudno było się domyślić u kogo byli. Jak zawsze zresztą. A teraz bez gadania i biegamy! A w tym czasie reszta zrobi sobie lżejszą rozgrzewkę- ogłosił trener. Robert, Marco i Mario posłusznie zaczęli biegać, a reszta cały czas komentowała i im docinała. Innymi słowy mieli niezły ubaw. Jakby mieli z czego! Najbardziej to chyba Hummels, co to zazwyczaj on, jak to Klopp określa, "daje się przyłapać na rzeczach, na których nie powinien". To będzie długi trening...
Natalia siedziała sobie na kanapie w salonie, oglądając niemieckie "Trudne Sprawy". To jest chyba głupsze niż polskie, chociaż to chyba niemożliwe. Już miała zmienić kanał, kiedy do jej drzwi ktoś zapukał.
Powoli i niechętnie wstała i poszła otworzyć. Spojrzała przez szybkę i zobaczyła, że po drugiej stronie stoi Mario. Odruchowo poprawiła włosy, bo nie uśmiechało jej się stać w nieogarze przed największą gwiazdą Dortmundu. Otworzyła i wpuściła przyjaciela do środka.
-Hej Goetze- powiedziała.
-Hej Tala... Emm... Chciałem ci się spytać, czy...- zaczął, ale nie mógł sklecić zdania. Dziwne, Mario zazwyczaj nie miał problemów w rozmowach z kobietami... Blondynka ponagliła go wzrokiem.- Może moglibyśmy gdzieś wyjść... W piątek... Razem?- spytał z końcu.
Natalia stała analizując to co właśnie usłyszała.
-Czyli, w sensie randka?- upewniła się.
-No...- odparł nieśmiało. Dziewczyna uśmiechnęła się i spojrzała na niego z politowaniem.
-Mario...- jęknęła i złapała go za ramiona.- Ja mam chłopaka. Przecież wiesz- tłumaczyła mu jak małemu dziecku i chciała to zrobić tak, żeby go nie zranić.
-No wiem, wiem... Ale to nie on tu teraz z tobą jest- syknął.
-On jest w Polsce, mówiłam ci.
-Gdyby cię naprawdę kochał, to by tu z tobą był.
-Nic o nim nie wiesz, więc go nie osądzaj! On mnie kocha!- krzyknęła poirytowana.
-A może ja też!
-Co ty też?- spytała zupełnie zbita z tropu.
-No... Dzisiaj chłopaki uświadomili mi, że mi na tobie zależy. I jak wczoraj Lewy powiedział ci, że jesteś ładna, to... Poczułem się zazdrosny. I teraz to zrozumiałem, że... Ja cię kocham- powiedział.
Przybylska patrzyła na niego zdezorientowana i jakby smutna. Dlaczego do tego chłopaka nic nie docierało? Lubi go, ale to wszystko. Nie chce go ranić mówieniem mu, że nie chce z nim być.
-Ale my się znamy dopiero od trzech tygodni...- powiedziała cicho.
-To nic, ja wiem co czuję- Mario spróbował złapać ją za rękę, ale mu się wyrwała.
-Czy ty musisz wszystko komplikować?- starała się, żeby jej to nie był zirytowany.- Ja do ciebie nic nie czuję! Zależy mi na tobie, ale jesteś moim przyjacielem, nikim więcej!
Chłopak wbił swój smutny wzrok na podłogę i wyszedł.
Natalia odgarnęła włosy z czoła i z westchnięciem usiadła z powrotem na kanapę.
Hejka ;) Rozdział mi się nie podoba, no ale cóż... Nie mogę się doczekać, aż przejdę do rzeczy ciekawszych, bo to mnie na razie nudzi, a mam już wszystko zaplanowane ;D
I mam takie pytanie. Czy tylko ja jestem taka podjarana sobotnim meczem z Bayernem??? :D Nie mogę sie doczekać!!! W niedzielę dodam nowy rozdział ;D
Pozdrawiam Was :***
Proszę o to piękny Lewy na poprawę humoru. <3
Jej.. Super! Naprawdę jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy naszych bohaterów. Wydaje mi się, żemiędzy Anią i Marco coś zaszło.
OdpowiedzUsuńNie tylko ty jesteś podjarana meczem. Ja też. Jezu już nie mogę się doczekać!! :-D
Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;-)