środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 17 "Już cię nie puszczę..."

[Natalia]

 Dni mijały szybko i zwyczajnie. Robert chodził na treningi, ja do pracy. Następnego dnia, po wyjeździe swojej żony przyszedł do mnie, żeby się wyżalić. Przez cały tydzień widywaliśmy się niemal codziennie. Po pracy, jeździliśmy albo do mnie, albo do niego i siedzieliśmy, oglądając filmy, albo mecze. Nie mogliśmy wyjść do kina, czy chociażby na spacer, bo od razu jakiś wścibski paparazzi zrobiłby zdjęcie, które zatytułowałby "nowa miłość Lewandowskiego?". Męczyło mnie już to. Ale jeśli chciałam spotkać się z przyjacielem, musiałam się poświęcić. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego, kiedy miał odpocząć, między innymi ode mnie i zastanowić się nad życiem, cały czas spotyka się ze mną.
 Zaparkowałam właśnie swój samochów w podziemnym parkingu naszej redakcji. Udałam się prosto do mojego gabinetu, uprzednio zabierając z recepcji papiery, które potrzebowałam. Po drodze zauważyłam jakąś znajomą twarz. Facet miał około pięćdziesiątki. Rozmawiał o czymś z jedną z moich nowych koleżanek z redakcji.
 Właśnie, zapomniałam dodać, że przeniosłam się do innego czasopisma. Jest to gazeta, bardziej na poziomie, niż ta poprzednia. Ludzie są milsi i oczywiście, pensja dwa razy taka, jak w poprzedniej.
 -Dobrze, Robert może się z panią spotkać w piątek o godzinie 18- powiedział mężczyzna. Już wiedziałam kto to jest! Czarek Kucharski! Minęliśmy się kiedyś w drzwiach Lewego. Ja wychodziłam, on wchodził. Słyszałam potem, jak piłkarz dostaje ochrzan, że zaniedbuje rodzinę. Tylko od kiedy takie rzeczy obchodzą menedżerów?
 Od Roberta wiedziałam, że Czarek to jeden z najbardziej bezkompromisowych osób, jakie zna. Zawsze musi postawić na swoim, a że zazwyczaj mają inne zdanie, rodzi się w tego wiele nieporozumień. Ostatnio jednak, udało mu się namówić Kucharskiego do pozostania w Dortmundzie. Nie potrafiłam wyobrazić sobie tego miejsca i mojej codzienności bez mojego Roberta. Byłoby tak szaro i nudno. Nikt by mnie nie irytował, a potem przepraszał. I nie miałabym darmowego wstępu na mecze Borussi.
 -Hej Katrin- weszłam do gabinetu koleżanki, po wyjściu z niego Kucharskiego.- Słyszałam, że rozmawiałaś z menedżerem Lewandowskiego?
 -Tak- odparła rozradowana.- W piątek przeprowadzę z nim wywiad- prawie piszczała ze szczęścia.- Tylko mam nadzieję, że będę się potrafiła przy nim zachować i nie palnę jakiejś głupoty.
 -Naprawdę tak się denerwujesz przed spotkaniem z nim? To zwykły człowiek, taki jak my- stwierdziłam z przekonaniem. Dziewczyna popatrzyła na mnie zdziwiona.
 -Serio? Normalny?- zapytała z powątpiewaniem.- On zarabia więcej w miesiącu, niż my dwie razem wzięte przez całe życie!
 -No i co to ma z czymkolwiek wspólnego?
 -Kasa zmienia człowieka, nie?
 -Jego nie zmieniła.
 -A skąd możesz o tym wiedzieć?
 -Ehh... Może to nieodpowiedzialne mówić o tym dziennikarce, ale- uśmiechnęłam się porozumiewawczo.- Przyjaźnimy się.
 -Co!? Ale... Jak... Skąd...- Katrin nie mogła uwierzyć, a mi z tego wszystkiego chciało się śmiać. Musiałam jednak zachować powagę. Nie chciałam sobie tu robić wrogów, zwłaszcza, że pracuję tu dopiero tydzień.
 -No normalnie. Jego przyjaciel mieszka obok mnie, więc często się widywaliśmy. Raz nawet byłam z nimi na meczu w Doniecku. Wiesz, dokumentacja i takie tam.
 -Jej... Ty to masz szczęście...- westchnęła.
 -No ale ty też go poznasz- pocieszałam ją.- A o czym ma być ten wywiad? Bo chyba nie o piłce nożnej?
 -No nie. Bardziej o życiu prywatnym.
 -Ale.... On nie lubi za bardzo o tym rozmawiać w mediach, zwłaszcza teraz...- zapomniałam się ugryźć w język.
 -A co się stało?- spytała zaciekawiona.
 -Nic takiego. Muszę iść do pracy- ucięłam rozmowę i udałam się do mojego gabinetu. Oparłam się na czarnym, skórzanym fotelu i zakryłam dłońmi twarz. Żeby tylko Lewy nie miał teraz przeze mnie problemów.
 [Robert]
 Na treningu cały czas myślałem nad tym, nad czym zazwyczaj nie mam czasu myśleć. Ania wyjechała. Codziennie muszę wracać do pustego domu. To dobijające. Nawet kiedy wróci, napewno nie będzie już tak jak dawniej. Musiałem się zastanowić, co tak naprawdę czuję do Natalii. Raz myślę, że ją kocham, raz że wystarczy mi tylko przyjaźń. Byłoby łatwiej, gdyby ona powiedziała jasno co czuje. Ale na co ja liczę. Ona chce się tylko przyjaźnić. Nie, żebym miał w tym jakiś problem, ale...
 Moje rozmyślania, przerwało uderzenie w twarz. Na początku myślałem, że to jakiś idiota, ale obok mnie toczyła się piłka, a to tłumaczyło samo za siebie.
 -Lewy weź się skup na treningu, co?- warknął zdenerwowany Hummels.
 Tsa, bo ty zawsze skupiony jesteś- pomyślałem. Machnąłem tylko ręką i wróciłem do poprzedniej czynności, czyli myśleniu i modleniu się, żeby tylko nikomu się nie zachciało do mnie podawać. Na szczęście w przeciwnej drużynie byli Marco i Mario, więc to ich ofensywa była aktywniejsza.
 -Robert, chodź no tu- zawołał trener. Nie mając pojęcie o co chodzi zszedłem z murawy i podszedłem do Jurgena.- Czemu jesteś taki nieobecny? Masz jakiś problem, chcesz pogadać? Tylko nie proś mnie o wolne, bo wiesz, że już za tydzie gramy znowu z Szachtarem.
 -Niech się trener nie martwi... Boisko to jedyne miejsce, w którym mogę odpocząć.
 -Tylko ty za dużo na tym boisko to nie odpoczywaj- zaśmiał się, a ja pozostałem niewzruszony.- Aż tak źle?
 -Gorzej.
 -Słyszałem, że Ania wyjechała?- potaknąłem głową.- O co się znowu pokłóciliście?
 -O... No niech się trener domyśli.
 -Natalia?- spytał, a ja potaknąłem.- To miła dziewczyna, ale musisz się zastanowić co jest dla ciebie ważniejsze. Rodzina, czy ona.
 -Ale ja się zastanawiam, ja się właśnie cały czas zastanawiam! Ale z tego zastanawiania, to tylko piłką dostaję- uśmiechnąłem się.
 -Dobra Lewy, ja cię na dzisiaj zwalniam z treningu. I tak nic z ciebie nie będzie- stwierdził.
 -Dziękuję... Chyba- odparłem i ruszyłem w stronę szatni. Kiedy byłem już gotowy do wyjścia, zadzwonił Czarek.
 -Hej, spotkajmy się u ciebie po treningu- powiedział.
 -Będę za 15 minut- rozłączyłem się i pojechałem do domu.- Co się stało?- spytałem go, kiedy stał pod drzwiami.
 -Nic, chciałem tylko powiedzieć, że w piątek udzielisz wywiadu dla jakiegoś śmiesznego pisemka... Tu masz namiary i szczegóły itp, itd...
 Cały Czarek. Zawsze ogarnięty. Usiedliśmy w salonie i popijaliśmy kawę, a ja wygooglowałem szybko tą gazetę, bo o niej nie słyszałem. Z tego co wywnioskowałem po większości okładek, była to jakaś babska gazeta.
 -Wnioskuję, że dużo nam zapłacą, jeśli się na to zgodziłeś- westchnąłem i spojrzałem z wyrzutem na Kucharskiego.
 -Całkiem sporo, ale... Podobno ciebie nie obchodzą pieniądze... A Bayern coraz więcej oferuje... Manchester United też...- powiedział i popatrzył na mnie z wyczekiwaniem.
 -Ehh... A ty cały czas o tym samym, nie?- spytałem zirytowany.
 -Byłbyś głupi, gdybyś odrzucił taką okazję. To już nawet nie chodzi o kasę, ale o to, że cię ci z Borussi nie szanują!
 -A jak myślisz, czyja to wina? Bo raczej nie moja, ja robię wszystko dobrze! Ale nie szanują ciebie, bo cały czas żebrzesz o kasę, a potem to się przekłada na mnie!
 W tym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Spojrzeliśmy po sobie, a potem mi się przypomniało, że jestem tu umówiony z Talą.
 -Jeśli mi powiesz, że to znowu ona, to...
 -Zamknij się już!- warknąłem i poszedłem otworzyć Natalii.- Cześć, wejdź- przywitałem ją i z uśmiechem na ustach.
 -Cześć... Jeśli przeszkadzam, mogę przyjść później- powiedziała patrząc na Czarka.
 -Nie, no co ty... On już sobie idzie- odparłem i spojrzałem błagalnie na Kucharskiego. Westchnął i w końcu wyszedł.- Napijesz się czegoś? Co dzisiaj robimy?
 -Nie, dzięki... Pewnie to co zawsze, obejrzymy jakiś film i tyle- odpowiedziała.
 -Wiesz co... Mam to gdzieś! Wyjdźmy z tego domu, bo już usiedzieć nie mogę! Jeśli nie mogę się widywać z innymi ludźmi niż moja żona, bo media mnie zabiją, to mam to gdzieś!
 -No... Okej, czyli gdzie pójdziemy?- spytała zadowolona.
 -Przejdźmy się do kina- zaproponowałem.
 -Haha, czyli tak czy inaczej będziemy oglądać film, tak?- zapytała i wybuchła śmiechem.
 -To co chcesz robić, hm?
 -Nie wiem, zaskocz mnie!
 Chyba miałem już plan. W mojej głowie rodził się szatański pomysł.
 -Okej, ale... Musimy najpierw gdzieś pojechać- uśmiechnąłem się.
 [Natalia]
 Siedziałam u siebie w domu, podczas gdy Robert biegał po moim mieszkaniu i szukał czegoś w mojej sypialni. Zabronił mi patrzeć co robi. Zastanawiałam się, czego szuka i po co tu przyjechaliśmy. I oczywiście gdzie mnie zabiera. Miał mnie zaskoczyć, więc trochę się martwię, co mu może wpaść do głowy.
 Po około 20 minutach wyszedł z mojej sypialni z torbą.
 -Wychodzimy? Czy wolisz jednak obejrzeć film?- zapytał.
 -Nie, no co ty?
 -Czy mi się wydaję, czy tchórzysz?- dławił się śmiechem.
 -Nie wiem poprostu, co ci może przyjść do głowy...
 -Odrazu mówię, że to nie jest nic takiego nietypowego, chociaż... W sumie sama stwierdzisz. No chodź- pociągnął mnie za rękę i poszliśmy do jego samochodu. Jechaliśmy z dziesięć minut, aż w końcu stanęliśmy przed jakimś budynkiem. Nigdy tu nie byłam, więc nie wiem co to. Lewy się tylko tajemniczo uśmiechał. Nie jestem pewna, czy nie chce mnie zabić.
 Wyszliśmy i skierowaliśmy się do drzwi budynku. Lewy, jak to on, otworzył mi je i przepuścił w drzwiach. Lewy "wepchnął" mnie do szatni i kazał się ubrać w to, co wziął ode mnie z domu. Wyjęłam sportowe ciuchy z torby. Zastanawiałam się, co szykuje. Ubrałam się, związałam na wszelki wypadek włosy w wysoki kucyk i wyszłam drugimi drzwiami, które prowadziły na salę. To co tam zobaczyłam mnie zaskoczyło, nie powiem... Robert zabrał mnie na...
 -Ścianka wspinaczkowa, serio?- zapytałam z politowaniem.
 -No, ale nie spodziewałaś się, że cię tu zabiorę, no nie?- odpowiedział pytaniem na pytanie uśmiechając się przy tym z satysfakcją.
 -Ty jednak jesteś głupi- wybuchliśmy śmiechem.- To co mam robić?- spytałam znowu.
 -Poczekaj- powiedział i zawołał instruktora, który przypiął mnie do jakiś linek, a Robert zrobił to sam. Powiedzieli mi krok po kroku co mam robić, jak widać dla piłkarza nie był to pierwszy raz. Na początku się bałam, ale potem zrozumiałam, że nie było czego. Wchodziło się dość łatwo. Może i nie było to wchodzenie po górach, czy po czymś podobnym, ale adrenalina była. Kiedy Robertowi, który jak dotąd stał na dole i mi się przypatrywał się znudziło, postanowiliśmy ścigać się na górę.
 Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że też może się coś stać, tak jak na tej bramce i znowu będę sobie wyrzucać, że dałam się namówić Lewemu na coś głupiego. Ale co tu się mogło stać. Byliśmy przypięci. Jak to powiedział Robert "zabezpieczeni" z czego potem śmiał się z dziesięć minut.
 Ani się obejrzałam, a Lewandowski już czekał na mnie na samym szczycie, kiedy ja byłam dopiero w połowie.
 -Nienawidzę cię!- krzyknęłam z dołu i wystawiłam mu język.
 -Też cię kocham!- odparł. Wiem, że to było tylko tak... Żeby odpowiedzieć, ale miło mi się zrobiło i mimowolnie się uśmiechnęłam.
 -Mógłbyś chociaż pozwolić dziewczynie wygrać, a nie! Taki niekulturalny jesteś!
 -Ja? Niekulturalny?- udawał oburzenie. Zszedł do mnie i powiedział- Teraz proszę, będziesz przede mną!
 Wywróciłam oczami i zaczęłam wchodzić na górę. Posiedzieliśmy, albo raczej postaliśmy tam przytrzymując się ściany rozmawiając, aż w końcu nam się znudziło i postanowiliśmy zejść. Kiedy dzieliło mnie z dwa metry do podłogi, a Lewy był już na ziemii, mądra Przybylska musiała się poślizgnąć i spaść. A Robert nie byłby sobą, gdyby mnie nie złapał. Trzymał mnie w swoich ramionach i patrzył w oczy. Mogłabym tak spędzić wieczność.
 -Teraz już cię nie puszczę- szepnął i delikatnie się uśmiechnął. Zaczął przybliżać swoją twarz do mojej, cały czas nie spuszczając wzroku z moich oczu. W końcu poczułam jego usta na swoich. Odwzajemniałam pocałunek z taką samą pasją i namiętnością.- Pojedźmy do mnie- wyszeptał między pocałunkami. Zgodziłam się i szybko, nawet się nie przebierając, wzięliśmy tylko torby i znaleźliśmy się w samochodzie. Robert trzymał mnie za rękę przez całą drogę i spoglądał na mnie z łobuzerskim uśmiechem. Oboje chyba nie mogliśmy już wytrzymać i chcieliśmy jak najszybciej znaleźć się w domu.
 Zajechaliśmy przed dom, brunet wjechał samochodem do garażu (samochód zawsze najważniejszy) i szybko weszliśmy do domu Lewandowskich. Stanęłam na środku salonu i za bardzo nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Na szczęście on wiedział. Szybko zamknął moje otwarte usta w namiętnym pocałunku i szybko zaczęliśmy pozbywać się części swojej garderoby. Przycisnął mnie do ściany i całował moje ramiona, zsuwając przy okazji ramiączka od stanika.
 -Nie tu- wyszeptał i zaniósł mnie do sypialni. Po drodze cały czas się całowaliśmy. Położył mnie na łóżko i siebie obok. Całował każdy milimetr mojego ciała, jakby chciał się go nauczyć na pamięć. Kiedy już ściągnął ze mnie wszystko, co było do ściągnięcia, spojrzał na mnie pytająco.
 -Jestem twoja- wyszeptałam mu do ust. I wtedy to się stało.
________________________________________
Macie kolejny <3 W końcu się doczekałyście, hehe :) Zostawiam do Waszej oceny ;*
Pozdrawiam Was kochane.... <33333333

8 komentarzy:

  1. Japierdziele ale słodki rozdział <3 Ścianka wspinaczkowa xD w sumie to nawet fajny pomysł :D Tylko nie wiem, czy nie będą żałować tego, co stało się po 'wyścigach' Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja pierdole! Ja pierdole! Z góry przepraszam za przekleństwa, ale musiałam to zrobić :-D ten rozdział powalił mnie na kolana!! Aaaaaaaaa... Boże drogi! Dziewczyno? Co ty ze mną robisz? Jak tylko dotarłam do tytułu rozdziału, od razu wiedziałam że coś się szykuje ;-) długo się na to zbierali, aż wkońcu wylądowali w łóżku ;-) jestem teraz bardzo ciekawa co stanie się z małżeństwem Lewego... Niby taki pożądany tatuś i meżuś .. Martwi się o swoją rodzinke i gardzi że wraca do pustej chałupy :-) Ale prawda taka, że przez to co zrobił Ania powinna go kopnąć w duperela :-D Może to i dobrze.. W końcu miałby możliwość bycia z Natalia ;-) ale po cholerę w takim razie się żenił ? Po co było mu dziecko? Żeby teraz je krzywdzi.. Żeby stracił z nim kontakt? Nie rozumiem tego faceta :-\
    Kochana! Jak to wspaniałe, że dodałaś wcześniej ;-) Sprawdzam( chyba we wtorek) sprawdzam, czekałam, czekałam i JEST!!! JEST MEGA!!
    Wczoraj był mecz po który Lewy został wygwizdany.. Nie rozumiem tych ludzi. Ja też mam oczy i wiem, że Robert dużo nie zdziałał.. Ale się miał podań:-\ Dlaczego o tym wspominam?? Ponieważ szkoda mi go.. Jego postawa w twoim opowiadaniu, tak jak i w życiu realnym jest bardzo podobna... Bo co by nie zrobił i tak zrobi źle! Jak strzeli jedną bramkę.. Będą się czerpali że nie strzelił dwóch. Jaj nie strzeli w ogóle.. To się zaczną czerpiąc że drewno. Jak zostanie z Ania.. To nie będzie w pełni szczęśliwy.. A Jak będzie z Natalia... To skrzywdzi Anie i Julke :-(
    Takie jest życie niestety
    ... Pełne trudnych wyborów!
    Buziaczki kochana. :-* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tym wszystkim, stwierdzam, że Lewym powinien się zająć psycholog, bo cierpi na jakieś rozdwojenie jaźni XD Tak jak mówisz: ma żonę, narzeka że ją ma, a potem narzeka, że wraca do pustego domu xD A co do jego życia prywatnego masz rację ;/ Co by nie zrobił, będzie źle, np z tą jego fundacją, którą chce założyć z Anią, ludzie mówią, że to tylko chwyt marketingowy z jego strony, wcześniej mówili, że myśli tylko o sobie... A kiedy na niego gwizdali, miałam łzy w oczach ;_; To wszystko nie pozwoliło cieszyć mi się w pełni sukcesem naszej reprezentacji. Ludzie on potrzebuje wsparcia kibiców, a nie ciągłych pretensji! :(
      Dzięki za komentarz kochana ;*** Jesteś najlepsza <3

      Usuń
  3. AAAAAAAAAA!!! Jeju, jest już 18 godzina, jutro z samego rana wyjeżdżam a nie jestem jeszcze spakowana, bo nie mogłam oderwać się od Twojego opowiadania!! Serio! Zaczęłam je czytać i nie mogłam przestać! Bardzo bardzo mnie wciągnęło! Kurde, tak mi się ono podoba! Jest takie naturalne. Wszystkie postacie nie są idealne. Mają swoje wady i zalety. To tak jak w prawdziwym świecie! No i fajnie, że tak długo trzeba było czekać na ten moment kulminacyjny między Robertem a Natalią! Jeju, fajnie, że w końcu doszło do czegoś pomiędzy nimi! A ten pomysł ze wspinaczką był mistrzowski! Robert perfekcyjnie wykorzystał sytuacje no i w końcu Natalia uległa!! Czekam na kolejny!! Buziaki i zapraszam do mnie ;**
    http://zakochana-na-zaboj-w-robercie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha no to bardzo mi miło ;* Mam nadzieję, że zdążysz się spakować :D Na pewno do Ciebie zajrzę :) Pozdrawiam ;**

      Usuń
  4. Z jednej strony rozumiem Lewego, ze jest zagubiony i nie wie sam co czuje do Natalii, ale z drugiej strony jak on może znów zdradzać żonę?!
    Sama nie wiem co mam o nim teraz myśleć!
    Super rozdział :)
    Czekam na kolejny! :)
    Pozdrawiam,
    Ruda! :)

    OdpowiedzUsuń