sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 19 "Co ty sobie myślałaś!?"

 [Natalia]

 Dzisiaj nie poszłam do pracy, z racji, że miałam umówioną tą nieszczęsną wizytę u lekarza. Bałam się, że to jednak może być ciąża. I co byśmy wtedy zrobili? Wcześniej, nie pozwoliłabym Robertowi rozwieść się z żoną, ze względu na swoją córkę, ale teraz?  Gdyby ze mną też miał dziecko? I co po tym rozwodzie? Bylibyśmy razem? Nie sądzę. Kiedy okaże się, że jestem w ciąży, nie powiem mu o tym. Wyjadę do Polski. Rodzina mi pomoże. Nie chcę niszczyć Robertowi życia. Za bardzo mi na nim zależy. Miałam nadzieję, że to tylko stres.
 Jeszcze przed wizytą chciałam pojechać do Roberta. Ale przypomniało mi się o jego mamie. Czy ona musi tu być akurat wtedy, kiedy ja potrzebuję jej syna? Pojechałam więc do Vanessy. Ostatnio strasznie ją zaniedbuję, więc się nie obrazi, jeśli przyjadę. Wyszłam z mieszkania a na schodach spotkałam Mario.
 -Ty jeszcze nie w pracy?- spytał.
 -A ty nie na treningu?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
 -Właśnie zaraz wychodzę. Może cię podwieźć?
 -Yyy... Nie dzięki. Jeszcze chcę podjechać do Vanessy- odparłam.
 -Aha. No to... Do zobaczenia... Kiedyś tam?- zapytał i obdarzył mnie swoim szerokim uśmiechem.
 -Tak, kiedyś tam!
 Uśmiechnięta szłam do swojego samochodu. Było mi żal Mario. Nie mogłam mu się przyznać, że spałam z Lewandowskim. Ich relacje dopiero co się odbudowały, nie chciałam im tego psuć. Pojechałam ulicami zaspanego Dortmundu wprost do mieszkania przyjaciółki.
 -Hejka kochana, co się stało, że sobie o mnie przypomniałaś?- spytała kiedy stanęłam w drzwiach.
 -Mam... Problem- powiedziałam, kiedy weszłam do jej mieszkania.
 -Co się znowu stało?- zapytała zmartwiona.
 -Ahh... Dzisiaj mam umówioną wizytę do... Lekarza.
 -Czemu, jesteś chora?- złapała mnie za ramiona.
 -Nie... Tylko... Wczoraj, kiedy był u mnie Lewy...
 -Co ci zrobił? Uderzył cię!- przerwała mi.
 -Robert mi nic nie zrobił! Po prostu zemdlałam i on myśli, że mogę być z nim w ciąży- przy końcu zdania załamał mi się głos.
 -Kochana...- westchnęła moja przyjaciółka i mocno mnie przytuliła.
 -Powiedz mi, że to nieprawda! Ja nie mogę być z nim w ciąży! Ja nie chcę, ja...- plątałam się.- Nie mogę mu zniszczyć życia... I sobie.
 -Jeszcze nie jest nic pewne. Może to po prostu stres? Nie dołuj się. Albo wyobraziłaś sobie Lewego bez koszulki i zemdlałaś- wystawiła mi język.
 -No wiesz ty co, ty zawsze wiesz, jak mnie pocieszyć- zaśmiałam się.
 -A nawet jak będziesz z nim w ciąży, to co w tym złego? Będzie miał powód, żeby zostawić dla ciebie żonę, której i tak nie kocha, a jak nie, to lepiej wyjdziesz na alimentach, niż jakbyś całe życie pracowała!
 -Twoja materialistyczność mnie przeraża- powiedziałam cicho.- Może i będę dostawać kasę, ale dziecko wychowywać się będzie bez ojca, albo jedno, albo drugie.
 -Tobie nic nie pasuje- westchnęła.
 Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 12:03. Na 12:20 byłam umówiona u lekarza.
 -Kochanie, ja już lecę- powiedziałam i szybko wstałam z kanapy.
 -Tylko zadzwoń, jak skończysz- odparła i pocałowała mnie w policzek na pożegnanie. Wsiadłam do samochodu i stresując się, pojechałam w stronę szpitala, w którym przyjmował mój ginekolog. W swoim gabinecie jest dopiero po piętnastej, a mi zależało, żeby szybko dowiedzieć się co mi jest.

[Robert]

  Cały dzień się denerwowałem. Nie chciałem być ojcem drugi raz. Tym bardziej nie z Natalią. Wtedy musiałbym wybierać pomiędzy nimi, a tego nie chcę. Zastanawiałem się, czy inne dziewczyny z którymi sypiałem nie były ze mną w ciąży. Ale myślę, że nie. Takie jak one od razu by mnie złapały na alimenty. Na treningu mimo natłoku myśli, byłem skupiony. Boisko to jedyne miejsce, w którym wszystkie problemy znikały. Chyba, że były tak poważne, że nie dało się o nich nie myśleć, tak jak poprzednio, kiedy Klopp pozwolił mi iść.
 Wracałem do domu. Było po siedemnastej. Nie wiedziałem, na którą Natalia była umówiona. Czekałem na ten telefon od niej jak głupi. Kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, odruchowo złapałem iphona i spytałem :Halo?. Dopiero potem wstałem i otworzyłem. Ness nawet nie wiadomo kiedy wpadła do mojego domu, pytając:
 -Jest u ciebie Nati?
 Spojrzałem na nią jak na wariatkę.
 -Przecież jest u lekarza- odpowiedziałem, jakby to było oczywiste.
 -Lekarza miała na dwunastą!
 Otworzyłem oczy i usta ze zdumienia. Zacząłem się poważnie o nią martwić.
 -Nie wiem gdzie ona jest- powiedziałem w miarę spokojnie.
 -To jest wszystko twoja wina! Jakbyś jej nie zaciągnął do łóżka, to nie byłaby w ciąży! Pewnie jej przypuszczenia się sprawdziły i się załamała i może coś sobie zrobiła! Ty... Ty jesteś jakiś niereformowalny no!- wrzeszczała na mnie.
 -Byłaś u niej w domu?
 -Nie nie byłam wiesz!? Bo to wcale nie było pierwsze miejsce, do którego poszłam! Teraz możesz jej sobie szukać po całym Dortmundzie, powodzenia!- krzyczała.
 -Twoimi krzykami nic nie zdziałamy- powiedziałem trochę zdenerwowany.
 -Ale ona teraz cierpi tylko dlatego, że ty jesteś jakiś niewyżyty seksualnie!
 -Odczep się w końcu! Ja też się o nią martwię!- wybuchnąłem.
 -To co robimy?- zapytała już spokojniej.
 -Pojadę jej szukać, a ty idź do jej domu. Dawała ci zapasowe klucze?- pokiwała głową.- No dobra, to idź do niej, a ja pojadę... Gdziekolwiek- oznajmiłem i wyszliśmy z mojego domu. Wsiadłem do samochodu i pojechałem przed siebie.
 Jeździłem ulicami zatłoczonego Dortmundu. Ludzie wracali z pracy, parę nastolaktów piło piwo pod sklepem... Typowy dzień. Patrzyłem wszędzie i szukałem, czy jej nie ma. Byłem już na skraju załamania. Natalia nie odbierała nawet telefonów. Byłem właśnie koło mostu. Zaparkowałem samochód gdzieś na uboczu i ukryłem twarz w dłoniach, opierając je na kierownicy. Nie miałem zielonego pojęcia co robić. Zobaczyłem kogoś stojącego koło barierki. Blondynka, w siwej czapce naciągniętej na uszy i w beżowej, puchowej kurtce. Natalia. Ucieszyłem się, nie mogłem uwierzyć, że to ona. Ale zaraz. Co ona chce zrobić!? Wysiadłem z samochodu i zacząłem biec w jej stronę.

 [Natalia]

 Diagnoza była oczywista. To mój koniec. Wyszłam od lekarza ze łzami w oczach. Szłam przed siebie. Nawet nie wiem dokąd. Nogi same mnie przyniosły na most. W sumie. Czemu nie spróbować? Po co mam żyć, to bez sensu. Stanęłam na barierkę i spojrzałam w dół. Woda musi być strasznie zimna. I jest wysoko. Bardzo wysoko. Ale co mam do stracenia? Weszłam na kolejny szczebel. Pochyliłam się. Przełożyłam nogę na drugą stronę. Aż sama się zdziwiłam, dlaczego na moście nie ma nikogo? Miałam już się puścić, kiedy ktoś złapał mnie w pasie.
 -Puść mnie idioto!- wrzasnęłam, chociaż nawet nie wiedziałam kto to.
 -Chyba coś ci się pomyliło!- krzyknął mi do ucha jakiś męski głos. Obejrzałam się. Był to Lewy. Łzy napłynęły mi do oczu. Robert jakimś cudem wyciągnął mnie stamtąd bez mojej pomocy, moje ciało było za bardzo sparaliżowane, stresem, strachem, bólem i nie wiadomo czym jeszcze. Piłkarz wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu, wcześniej okrywając mnie jeszcze swoją kurtką.- Zmarzłaś- zauważył, próbując przyjąć pogodną minę.
 -A ty? Zachorujesz.
 -Nic mi nie będzie- odburknął. Wsadził mnie na siedzenie pasażera, a sam usiadł za kierownicą. Siedzieliśmy w tym samochodzie, którego Lewy nie raczył odpalić. Ręce miał ściśnięte na kierownicy i wpatrywał się zdenerwowany w jakiś punkt przed sobą. Co ja mówię, zdenerwowany. Był wściekły.
 -No powiedz to w końcu. Ulżyj sobie- prowokowałam go.
 Spojrzał na mnie z politowaniem.
 -Co ty sobie myślałaś, co?- warknął.- Dlaczego chciałaś to zrobić!? Ciąża nie jest powodem do samobójstwa!- teraz już krzyczał.- Przecież wiesz, że jesteśmy w tym razem, nie zostawiłbym cię z tym samej.
 -Nie wiesz co było powodem!
 -Niby co?
 -Nie chcę na razie o tym rozmawiać- skrzyżowałam ręce i spojrzałam w okno. Lewy zaklął coś pod nosem i pojechaliśmy do mojego mieszkania.
 -Idź spakuj parę rzeczy, na razie zamieszkasz u mnie- polecił. Spojrzałam na niego jak na idiotę.- Nie zostawię cię samej, żebyś wyskoczyła a okna- odpyskował. Poddałam się i z rezygnacją poszłam do siebie, żeby się spakować. Kiedy klęczałam przed walizką, układając rzeczy rozpłakałam się. Ryczałam jak dziecko. To wszystko było dla mnie za dużo. Nie jestem tak silna psychicznie. Poczułam jak Lewy mnie przytula.
 -Ćśśśs... Wszystko będzie dobrze...- szepnął i pocałował mnie w czoło.
 -Nie będzie dobrze! Widzisz, że mam problem a ty tylko na mnie krzyczysz!
 -Już nie będę, przepraszam- odparł i znowu mnie pocałował, tym razem w policzek.
 -Robert ja... Ja umieram- wychlipiałam.
 -Nie gadaj głupot, jak umierasz?
 -Ja mam raka...- rozpłakałam się i wtuliłam mocno w jego pierś. Podniosłam wzrok na jego twarz. Malowało się na niej zaskoczenie i ból.
 -To... To nic... Załatwię ci najlepszą klinikę, w Hamburgu, albo w Berlinie, albo w Monachium, albo w ogóle w Ameryce, ale wyzdrowiejesz. Obiecuję ci- powiedział, a w jego oczach lśniły łzy.
 -Dziękuję- odparłam i znowu się w niego wtuliłam. Nie dziękowałam za klinikę, ale za obietnicę. I za to, że mu na mnie zależy. W takiej chwili najbardziej potrzebne jest wsparcie bliskich, a Robert... Bądź co bądź, był teraz dla mnie najbliższą osobą.
 -Zrobimy tak... Weźmiesz jakieś rzeczy na noc, a jutro tu wrócimy, spakujesz się i pojedziemy. Tylko muszę się dowiedzieć, gdzie jest najlepsza.
 -Dobrze- zgodziłam się. Spakowałam legginsy, jakiś t-shirt, ubranie na jutro i kosmetyki. Robert wziął moją torbę, bo zrezygnowałam z walizki i zaniósł ją do samochodu.
 Jechaliśmy w ciszy. Każde z nas, pogrążone było w swoich myślach.
 -A co z twoją mamą?- spytałam.
 -Wyjechała. Nie masz się czym przejmować- uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam ten gest i w lepszym nastroju minęła mi reszta drogi. W jego domu jak zwykle panował porządek. Nie wiem, czy to on sam z siebie jest taki, czy to może zasługa jego mamy. Ale milej było wejść do czystego mieszkania, niż do zawalonego puszkami po piwie, jak u większości chłopaków.
 Robert przyniósł mi szklankę wody. Usiedliśmy na kanapie. Żadne z nas nie było w nastroju do rozmów. Mimo to, Lewandowski próbował jakoś zacząć rozmowę.
 -Przepraszam, że jestem taki kiepski w pocieszaniu- uśmiechnął się lekko.
 -Nic nie szkodzi- odparłam i też się uśmiechnęłam.
 -Po prostu cały czas jestem w szoku- próbował się usprawiedliwić.- Kiedy cię zobaczyłem tam... I myślałem, że nie zdążę... To były najgorsze chwile w moim życiu- spojrzał na mnie z bólem.
 -Przepraszam... Robert, co byś zrobił, jak byś nie zdążył?- zapytałam.
 -Skoczyłbym za tobą- powiedział, jakby to było oczywiste.
 -Ale... Zginąłbyś- z trudem przeszło mi to przez gardło.
 -Trudno. Dla ciebie? Warto- odparł i pocałował mnie w usta. Zaskoczyło mnie to, ale było miłe. Resztę wieczoru spędziliśmy siedząc przytuleni do siebie, po prostu rozmawiając.
_______________________________________________
Tego się nie spodziewałyście, prawda? ;) Wiem, strasznie namieszałam XD
Dziękuję kochane za wszystkie komentarze, nawet nie wiecie, jak to motywuje <3 Jesteście niezastąpione :) Dacie radę jeszcze raz tyle pod tym?
Pozdrawiam słoneczka :*

12 komentarzy:

  1. Jupiii .. !! <3 Bardzo wyczekiwalam kolejnego rozdziału i jest! Już się pojawił ;-)
    Kochana.... To żeś namieszala :-\ Jak przeczytałam tytuł rozdziału ,, Co ty sobie myślałaś"- to wydawało mi się, że Robert tak zareagował na jej ciążę.. I już sobie w duchu myślałam ,, Co za cham z tego Lewandowskiego! Najpierw idzie nią do łóżka, a później...." i tak dalej i tak dalej :-D
    Jednak jego postawa mnie bardzo zaskoczyła :-) Zachował się tak jak przystało na dorosłego mężczyznę. Pomógł jej i nie zostawił samej z problemem. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem z niego dumna :-D
    Natalia jest silna dziewczyna. Mam nadzieję, że uda jej się wyjść z tego bagna. ROBERT MA JEJ POMOC!! ONA MA ŻYĆ!!
    Bardzo lubie twoje opowiadanie :-* Od dłuższego czasu znajduje się na liście moich ulubionych i tych najbardziej oczekiwanych :-*
    KC skarbie :-* <3 Dawaj szybko kolejny :-D
    Pozdrawiam :-* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalnie dałam taki tytuł,żeby trochę Was zmylił ;* Też jestem dumna z naszego Lewusia <3 Twój blog też jest jednym z moich tych najbardziej ulubionych :D
      Dziękuję, buziaki kochana <333

      Usuń
  2. Nareszcie! o matko! Wyczekiwałam na rozdział długo no i się pojawił!
    Jejku, ona ma raka?! Musi wyzdrowieć.. Dla Roberta.. Żeby mogła dalej walczyć o niego! Oni dla mnie będą idealną parą i coś czuję, ze przy niej Robert będzie sie cudownie czuł! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + Postanowiłam wyróżnić Twoje opowiadanie i nominowałam je do Liebster Award. zapraszam do odpowiedzi na moje pytania, które znajdują się w odpowiedniej zakładce u mnie na blogu ;>
      http://smierc-to-poczatek-czegos-niezwyklego.blogspot.com

      Usuń
    2. Dziękuję za nominację i za komentarz :D Naprawdę bardzo mi miło, kiedy komuś podoba się to co robię :*
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  3. Jejku... kocham to! Mimo, że czytam od niedawna to wczułam się w tą historię (jeśli można to tak nazwać). Nati i rak? Na to bym nie wpadła, szczerze to myślałam, że może być z Robertem w ciąży, ale to by było za łatwe. Jednak mam nadzieję, że wyzdrowieje.. jak nie dla siebie to dla Roberta. Na pewno byli by świetną parą. Robert byłby w końcu szczęśliwy, ale jego córka... Ach, no nic czekam na następny! Buziaki kochana ;*
    http://robert-eliza-story.blogspot.com < - zapraszam w wolnej chwili do mnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Uwielbiam słyszeć takie ciepłe słowa :3
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. Wow! No tego się nie spodziewałam! To teraz Lewy będzie miał przechlapane! Mam nadzieję, że jednak uda się jej wyleczyć!
    Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały!!
    A póki co zapraszam do siebie na nowy :)
    Pozdrawiam,
    Ruda! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lewy przez cały czas ma tu w sumie przechlapane, ale.. xD
      Pozdrawiam :D*

      Usuń
  5. Boże Święty, jak to rak?! Przecież to jest nie możliwe! Nie, nie, nie to nie może się tak skończyć! Po tej próbie samobujczej byłam pewna, że Natalia jest w ciąży, ale w życiu bym nie powiedziała, że ma raka! Masz wyobraźnie ;) No i ten tekst Roberta, że dla niej warto zginąć jest przesłodki <3 Aż sama mi się mordka śmiała jak to przeczytałam. No więc podsumowując rozdział bardzo zaskakujący i ciekawy. Jestem ogromnie ciekawa co będzie dalej z Natalią. Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D Tak mnie jakoś naszło pod koniec, żeby trochę im przysłodzić, bo za dużo problemów mają oboje ;_;
      Buziakiiiii :**

      Usuń
  6. O Najświętsza Maryjo Panno!!! O Jezuniu!! Nie wierzę! Myślałam, że jest w ciąży, no ale rak?!! O Boże!! Ale mnie zaskoczyłaś! Nie no tego się nie spodziewałam! Jak ona powiedziała Robertowi, że ma raka to ja zaczęłam płakać razem z nią! To straszne! Mam nadzieje, że to może była jakaś pomyłka, a jeśli nie to, że Natalia wyjdzie z tego cała i zdrowa!! Dobrze, że Robert tak się o nią troszczy! To piękne z jego strony! Buziaki kochana i zapraszam do siebie w wolnej chwili ;* ŚCISKAM ♥
    zakochana-na-zaboj-w-robercie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń