[Natalia]
Dalej nie rozumiałam, co Robert miał na myśli. Dlaczego był zły za mój pocałunek z Mario? Przecież nic mu do tego. I czemu go to tak uraziło? Boże, moje życie jest za bardzo skomplikowane.
Minęły już dwa dni od treningu. Nie widziałam się ani z Robertem, ani z Mario. Siedziałam na kanapie oglądając jakiś durny program w telewizji. Zaczęłam tęsknić za czasami, gdy mieszkałyśmy razem z Vanessą.
Zadzwonił dzwonek moich drzwi. Wstałam nie spodziewając się kogo mogę zobaczyć.
-Lewy?- spytałam.- Co ty tu robisz?
-Mam dla ciebie propozycję- zaczął. Już się bałam.- Jedziesz z nami do Doniecka- bardziej stwierdził niż zapytał.
-Co? Po co?
-Bo ta... No, jak to się mówi?! Taka typiara, co nam zdjęcia robiła, no fotograf i jeszcze do tego no opisywała nas na naszej stronie, to poszła na macierzyński. I potrzebujemy kogoś takiego. A mamy mecz w Doniecku, więc jedziesz z nami- powiedział co chwilę się zacinając.
-Co tobie w ogóle przyszło do głowy?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Że pojedziesz?- spytał i uśmiechnął się strasznie szeroko i tak jakoś... Słodko.
-Kiedy to?- zapytałam z rezygnacją.
-Jedziemy w poniedziałek, mecz w środę, wracamy w czwartek- odpowiedział szczęśliwy i mocno mnie przytulił.- Wiedziałem, że się zgodzisz.
-Jeszcze się nie zgodziłam- wydusiłam. Spojrzał na mnie miną szczeniaczka.- Dobra, zgodziłam się...- westchnęłam.
-Ja cię uwielbiam! Dzięki, ratujesz nas!- krzyknął i po prostu wyszedł mi z domu. Tęsknie za czasami, kiedy wiodłam spokojne, normalne życie...
[Poniedziałek]
Patrzyłam czy wszystko spakowałam, a Van leżała na moim łóżku i się ze mnie naśmiewała.
-No, sama na ponad dwudziestkę facetów! Ostro idziesz, nie powiem...
-Błagam cię... Zazdrościsz mi i tyle!
-Haha, czego? Że będziesz patrzeć na porażkę pszczółek?
-Czemu jesteś taka pesymistycznie nastawiona?
-Dla mnie to optymistyczne. No, ale w końcu będziesz mogła pobyć trochę z Lewym- mrugnęła do mnie.
-Nawet nie chce mi się już tłumaczyć, że oboje jesteśmy zajęci...- westchnęłam.
-Przez siebie na wzajem- skomentowała. Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.- Twój kochaś przyszedł- posłała mi buziaka. Poszłam otworzyć i przywitałam się z Robertem.
-Hej kochana- powiedział.
-Hej.
-Gotowa?
-Tak, tylko jeszcze coś wyrzucę- spojrzałam wymownie na Ness, która pękała ze śmiechu. Lewy spojrzał na mnie ze zrozumieniem.
-No pa kochana, powodzenia- posłała mi wymowne spojrzenie i mocno mnie uściskała.
-Paaa.
Brunetka wyszła, a my zostaliśmy sami.
-Wezmę ci walizkę- zaproponował Lewandowski i wepchnął mi się do domu. Wziął do ręki ciężką (według mnie) walizkę i czekał na mnie, aż zamknę drzwi.
Wsiedliśmy do jego samochodu.
-Ja nie wiem, czy powinnam jechać- powiedziałam.
-No wiesz co? Teraz to ty mi się tu nie wycofuj!
-Ale no... Przecież ja nikogo nie znam i w ogóle...
-Znasz mnie. I cię lubię. A to już wielki sukces- odparł i się uśmiechnął.
Wywróciłam oczami, ale też się uśmiechnęłam. Na lotnisku czekała już na nas połowa drużyny. Z tego co pamiętam, byli to Neven, Kevin, Nuri, Mats i Marco.
-Pamiętacie Talę?- spytał ich Lewy.
-A co mamy nie pamiętać? Takiej twarzy nie da się zapomnieć- powiedział Hummels uśmiechając się do mnie łobuzersko.
-Przestańcie mi już słodzić- jęknęłam i uśmiechnęłam się do nich.
-Ale ja mówię tylko prawdę!
-Nie słyszałeś co powiedziała?- zapytał Lewy z pretensją.
-Uuu... Robercik widzę zazdrosny- naśmiewał się Marco.
-Bardzo- prychnął. Pewnie kłóciliby się jeszcze długo, ale na szczęście musieliśmy iść na odprawę i po pół godzinie siedzieliśmy już w samolocie. Ja siedziałam obok Lewego, przed nami Marco i Mario, a za nami Kuba z Piszczkiem.
-Co tak cicho siedzisz?- spytałam i stuknęłam go w ramię. Uśmiechnął się delikatnie i odpowiedział, że myśli. On myśli? Na prawdę, zabawne...- Nudzi mi się- zakomunikowałam.
-Mi też- odparł i zaczął się bawić kosmykami moich włosów. Odtrąciłam jego rękę, a on spojrzał na mnie w wyrzutem.
-Lewy, wiesz ile ja muszę włosy układać?- spytałam z pretensją.
Wywrócił oczami i wrócił do swojego poprzedniego zajęcia, czyli do myślenia. Chwilę później Mario i Marco wybuchli śmiechem tak głośno, że było ich słychać w całym samolocie. Spytałam o co chodzi, ale nie chcieli mi powiedzieć. Zrezygnowałam z przekonywania ich i stwierdziłam, że jak i tak nie mam nic lepszego do roboty, to pójdę spać.
Zasnęłam niemalże od razu. Śniło mi się, że Lewy strzelił bramkę i zadedykował ją mi. Bardzo zabawne. Nie wiem, skąd w ogóle takie pomysły mi do głowy przychodzą. Ale nie powiem, było to nawet miłe. Takie wyróżnienie od samego Roberta Lewandowskiego? Marzenie pewnie nie jednej nastolatki, która nie ma tyle szczęścia co ja i musi zadowolić się plakatem.
Obudziły mnie turbulencje w samolocie. Miałam głowę opartą o ramię Lewego, który też spał, opierając głowę o moją. Nie wiedziałam za bardzo co się dzieje. Obróciłam się do Kuby i Łukasza i spytałam o co chodzi.
-Spokojnie, tylko lądujemy. Nie stresuj się tak i... Puść trochę Lewego, bo mu rękę urwiesz- odparł Piszczek i zaczął się ze mnie śmiać. Ale tak w pozytywnym sensie.
Faktycznie, spojrzałam na rękę Roberta, którą ściskałam tak mocno, że aż mu krew do niektórych miejsc nie dochodziła. Puściłam ją momentalnie, chociaż i tak zostały ślady. Ciekawe od kiedy molestuję tak Lewandowskiego?
Nie było mi dane nad tym dłużej pomyśleć, bo musieliśmy zapiąć pasy, za moment lądujemy. Obudziłam piłkarza, który nie bardzo kojarzył co się dzieje. Wylądowaliśmy bez bez żadnych problemów i od razu udaliśmy się do autokaru, który miał nas zawieźć do hotelu.
Usiadłam obok Lewego, wcześniej kłócąc się, kto usiądzie koło okna. Rozumiem, że cofamy się do czasów przedszkola?
W efekcie ustąpił mi i mogłam podziwiać sobie uroki tego ukraińskiego miasta. Jednak szybko mi się znudziło, więc zaczęłam gadać z chłopakami, czyli Robertem, Marco i Mario.
-Ej, zróbmy sobie słitkę!- Mario wpadł na genialny pomysł i jarał się nim jak małe dziecko.
Ja i Marco szybko przystalismy na ten pomysł, tylko jak zwykle Lewego trzeba było przekonywać.
-Tala ty go poproś. On tobie nigdy nie odmówi- zalecił Reus, a brunet skarcił go wzrokiem.
-No, ale Lewy, czemu nie?- zapytałam i zrobiłam słodkie oczka.
-Myślisz, że to na mnie działa? Mam córkę, musiałem się uodpornić.
-I tak jej na wszystko pozwalasz- prychnął Mario.
-Wcale nie!
-Błagam, chłopaki, będziecie się teraz kłócić? A ty Robert się ogarnij, bo będziemy robić zdjęcie- powiedziałam.
-Ale ja mam takie włosy nieułożone- widać było, że już tylko szuka jakiejś wymówki.
-Jakbyś kiedyś w ogóle miał- dodał Gotze. Wyjął tablet < bo zdjęcie telefonem jest zbyt hipsterskie > i cyknął nam słit focię.
-A teraz na fejsa!- krzyknął i zaczął się szatańsko śmiać.
-Błagam, nie- jęknął brunet.
-Skończ w końcu narzekać!
Reszta drogi minęłam nam na rozmowie i ciągłym wybuchaniem śmiechem. Nawet Lewemu się humor poprawił. On to na prawdę chyba jest w ciąży. Takie zmiany nastrojów...
Zajechaliśmy przed hotel i z ręką na sercu mogę stwierdzić, że to jest najładniejszy hotel, jaki widziałam w życiu. Zaraz obok znajdowało się boisko, czyli nie będą musieli daleko chodzić na trening. Za budynkiem był basen, chociaż wątpię, żeby ktoś chciał się w nim kąpać w lutym. Szkoda, latem może tu być jeszcze piękniej.
Weszliśmy do środka. Wszystko było takie luksusowe... Piłkarze to jednak mają życie. Podłoga była wyłożona złotymi, połyskującymi czystością kaflami. Recepcja znajdowała się w rogu, a obok stały ciemnobrązowe, skórzane dwa fotele i kanapa do kompletu. Na środku sufitu wisiał kryształowy żyrandol. Wszystko było takie... Takie, że aż brak mi słów.
Piłkarze stali w ogóle niewzruszeni, zmęczeni i znudzeni, czekając tylko, aż w końcu będą mogli iść odpocząć do pokoi. Bo przecież podróż samolotem jest taka męcząca.
Dostaliśmy klucze do pokoju, a chłopaki wypruli do przodu zostawiając mnie z tyłu. Robili wyścig do windy i niestety połowa musiała zostać.
-I jak się pani podoba praca z nimi?- zapytał mnie trener.
-Bardzo- odparłam zgodnie z prawdą.
-Nie są za bardzo... Męczący?
-Nie są, przyzwyczaiłam się już. Roberta, Marco i Mario znałam już wcześniej, więc nie spodziewałam się, że reszta będzie spokojna.
-Wiem, Robert tak panią zachwalał i nalegał, żeby pani jechała, że gdyby nie miał żony, pomyślałbym, że się zakochał- Jurgen wybuchł śmiechem, a ja razem z nim.
Mogłam w końcu wejść do pokoju, który prezentował się równie pięknie, jak cała reszta hotelu. Wyjęłam z walizki ręcznik, i czyste ubrania i poszłam pod prysznic. Te kilka minut odprężenia było mi potrzebne. Wyszłam w samym ręczniku, bo zapomniałam wziąć bluzki, ale w pokoju nie byłam sama.
-Uuu, jaka laska!- skomentował Lewy, który siedział sobie jakby nigdy nic na moim łóżku.
-Co ty tu robisz!?- krzyknęłam i zrobiłam się czerwona jak burak.
-Przyszedłem ci powiedzieć, że powinnaś zamykać drzwi- wyszczerzył się.- A tak na prawdę, to robimy sobie... Jakby to nazwać elokwentnie...Przyjęcie powitalne, między innymi dla ciebie, gdzie będzie możliwość spożycia alkoholu.
-Czyli po prostu chcecie się upić?- spytałam dla pewności.
-Coś takiego.
-I ja mam przyjść?
-Bez ciebie to nie ma sensu.
-Dobra, przyjdę, tylko... Już idź- ponagliłam go, aż w końcu wyszedł.
Próbowałam jakoś przeżyć to, że widział mnie w samym ręczniku, więc zajęłam się czymś pożytecznym, jak przebieranie się. Założyłam czarny t-shirt ze złotym zamkiem na piersi i leginsy w biało czarne paski. Do tego trampki i wyszłam z pokoju. Przez chwilę zastanawiałam się, do którego pokoju powinnam pójść, ale wybrałam ten, z którego dochodziły największe krzyki.
Weszłam do pokoju, a wszyscy piłkarze zaczęli mnie witać, jakbym wróciła po roku z końca świata, chociaż nie widzieli mnie jedynie przez pół godziny.
-Hej, ładnie wyglądasz- powiedzieli Hummels i Lewy w tym samym czasie. Uśmiechnęłam się i podziękowałam im.
Na stoliku stał już alkohol, a Gotze zaczął nalewać go do szklanek. Chłopaki rozmawiali między sobą i co chwila wybuchali śmiechem. Ja siedziałam koło Roberta i czułam się trochę nieswojo. Nie znałam tych chłopaków, oprócz może trzech z nich, chociaż Marco też znałam słabo. Zaczęłam żałować, że w ogóle tu przyszłam. Albo, że w ogóle tu przyjechałam. Mogli znaleźć kogoś innego. Ale z niewiadomych przyczyn Lewy zdecydował za mnie. A jak ja mogłam mu odmówić? Robertowi Lewandowskiemu się nie odmawia!
-Nudzi ci się, nie?- spytał Mario podając mi szklankę z piwem. Tak na dobry początek pewnie chcieli zacząć od czegoś lekkiego.
-No wiesz...- zająknęłam się.- Trochę mi głupio, bo nikogo tu nie znam...
-Znasz mnie i Lewego! To wystarczy. A z resztą też się już nie długo zakolegujesz. Ale wiesz co... Nie ma lepszego sposobu na zawarcie przyjaźni niż gra w butelkę! Kto jest za?- krzyknął Gotze.
Wszyscy przystali chętnie na pomysł piłkarza i jak to jest w zwyczaju w grze w butelkę usiedliśmy w kółku, ja pomiędzy Lewym a Mario.
Zaczęła się seria pytań, tych oczywistych, jak i tych nieco krępujących. Piłkarze dowiedzieli się, że jestem Polką, urodziłam się i wychowałam w Szczecinie, lubię siatkówkę, moim szwagrem jest Igła, mam chłopaka, w całym życiu miałam ich trzech, całowałam się po raz pierwszy w wieku 15 lat, ale na pytanie, kiedy przeżyłam swój pierwszy raz już nie odpowiedziałam. To ostatnie pytanie zadał Reus, który albo wypił więcej niż wszyscy, albo ma wyjątkowo słabą głowę, bo cały czas chichotał.
Ja też zadawałam pytania chłopakom. Ale jeśli miałabym wszystko zapamiętać, musiałabym być na prawdę mądra. Zapamiętałam tylko, że Roman najbardziej boi się pająków i że Robert woli brunetki, za co się na niego fochnęłam, ale po pięciu minutach mi przeszło.
Wszyscy byliśmy już dosyć mocno wstawieni i chyba ja kojarzyłam najwięcej.W pewnej chwili coś zaczęło wibrować w kieszeni Mario, który właśnie sobie spał. Podskoczył z nerwów i wyjął telefon.
-Zamknąć się teraz!- krzyknął do nas. To chyba nie był najlepszy pomysł.- Mama? Cześć, co tam u was?- zapytał, jakby nigdy nic.
Chłopaki zaczęli się drzeć tekstami typu: ubierz się, twoja dziewczyna czeka, oddaj tą flaszkę, daj bucha itp.
-No wiem, że miałem zadzwonić, jak dojedziemy, ale... Ja!? Pijany? No coś ty, mamo... Jakie narkotyki!? Chłopaki się tylko wygłupiają. Nie, żadna dziewczyna na mnie nie czeka. Z resztą mamo, jestem dorosły!... Tak wiem, przepraszam mamo. My? Nic, tylko gramy sobie w tą... W Fifę gramy! Tak, ja też was kocham. No pa. Tak, zadzwonię rano- rozłączył się i spojrzał morderczym wzrokiem na Lewandowskiego i Reusa, bo to oni zaczęli te wygłupy.- Ja się zemszczę- powiedział takim tonem, że zaczęłam się go bać. Usiadł i nalał sobie kolejną szklankę.
Na zemstę Gotze nie musiał wcale długo czekać. Kiedy Lewy udał się do toalety, zadzwonił jego telefon. Ja na jego miejscu bym go nie zostawiała z tymi idiotami.
-Kto dzwoni?- spytał półprzytomnie Mats.
-Ania...- odparł Gotze, ale potem jakby coś mu zaświtało i zaczął się szatańsko śmiać.- No hej Aniu!- krzyknął do telefonu.- Tak, dojechaliśmy już. A Lewy jest... No upił się strasznie i teraz poszedł do kibla z taką... Ups, nie powinienem tego mówić.
Gotze chyba trochę przegiął. Przynajmniej na mój gust. Chłopaki siedzieli w ciszy nasłuchując, co powie Ania. Słychać było krzyki i przekleństwa, polskie i niemieckie i chyba wszystkie inne jakie znam.
Do pokoju wszedł Lewy i spokojnie usiadł na fotelu. Mario rozmawiał dalej z Anią. Gadali tak jeszcze dobre dwie minuty.
-Kurwa, Gotze, to jest mój telefon!?- wydarł się Robert.
-Nie, no co ty- Mario uśmiechnął się przebiegle.
-Oddaj mi to kurwa debilu!- krzyknął Lewy i chciał zabrać iPhone'a Gotzemu, ale ten nie miał zamiaru go oddawać. W efekcie upadli na podłogę i "bili się" o ten telefon.
-Aniu, kochanie!- powiedział Lewy, kiedy w końcu odzyskał urządzenie. Wyszedł z pokoju, żeby nikomu nie przyszło do głowy coś głupiego. A ja tak sobie patrzyłam i może to wypity alkohol sprawił, że doszłam do wniosku, że Lewy ma ładny tyłek.
[Robert]
-Aniu kochanie, ja cię nie zdradziłem, przysięgam- tłumaczyłem jej już to chyba z dwadzieścia minut. A Gotze zginie, przysięgam!
-Zgaduję, że mnie zdradziłeś z tą ze zdjęcia, prawda!?- czy do niej nic nie dociera!?
-Jakiego zdjęcia?
-Tego, co dodał Mario. Kto to w ogóle jest i czemu siedziałeś z nią w autobusie!?
-Słońce, ona tu pracuje i jest nowa, a ja, że jestem taki miły, to chciałem się z nią zapoznać, żeby się już nie czuła taka samotna...
-I jak ci wyszło to "zapoznawanie"?- spytała ironicznie.
-Skarbie...- jęknąłem.
Westchnęła.
-Dobra, wierzę ci. Może przesadzam. Przepraszam.
-Nic się nie stało- odparłem z ulgą w głosie. Boże, ile można się czepiać?
-Ale nie zaprzeczysz, że jesteś pijany- powiedziała z triumfem w głosie.
-No nie- westchnąłem.
-Brawo Lewandowski... Znowu będziesz na treningu nieprzytomny. Dobra, wracaj tam do tych meneli. Ale pamiętaj! Ja się zawsze o wszystkim dowiem.
-Tak, tak...
-Pa.
-Pa.
Wróciłem do pokoju i usiadłem zmęczony na podłogę, opierając plecy o kanapę.
-Jak było?- spytał Mario.
-Zginiesz Gotze- wycedziłem.
-Biedny-Natalia poklepała mnie po plecach.
-Robert... Ty wiesz, że cię kocham?- spytał Gotze.
-I tak zginiesz.
[Natalia]
Minęło już z kilka godzin. Większość chłopaków spała, a ja gadałam z Robertem. Byłam tak pijana, że mało co kojarzyłam.
-Lewy...?- zaczęłam.
-Hym?
-A strzelisz dla mnie gola?- spytałam i patrzyłam na jego twarz. Uśmiechnął się delikatnie i potaknął głową.- Obiecujesz?
-Obiecuję- powiedział i pocałował mnie w policzek. Poczułam intensywny zapach alkoholu. Położyłam głowę na jego ramieniu i tak leżąc zasnęliśmy.
___________________________________________________
Hejoł! :* To coś co zostało tu napisane, jest straszne, przepraszam :(
A poza tym, jak tam w szkole? XD Cieszycie się, że już wakacje? :D Jaka średnia, jest pasek ? ;) U mnie tak <3 Pozdrawiam i liczę na wasze LICZNE opinie ;*****
ooo jak słodko. Haha Mario, Robert i ich wygłupy bezcenne :D Podsumowując rozdział bardzo fajny i czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńCo do wakacji to z jednej strony się cieszę a z drugiej nie za bardzo bo siedzę w domu :/
A co do średniej i świadectwa to u mnie 5,36. Będzie pasek :D a u ciebie?
ps. zapraszam do mnie na 17 http://trudny-wybor.blog.pl/ ;)
Taki długo i taki fajny ci komentarz napisałam, ale jakimś dziwnym trafem ni się usunął:-/ szkoda, bo nie do końca pamiętam co w nim było:-) Napisze od nowa... Więc.. Kochana rozdział jest genialny! Cudo w najczystrzej postaci! Mega! Natalia wybrała się w podróż z samymi faceta i jeszcze na dodatek się upila :-D Hahah.. Umiała się jak nigdy, gdy Mario odebrał telefon Roberta. W sumie to myślałam że po tym zdarzeniu coś pomiędzy Anka i Lewym się zepsuje... Ale niestety tak nie było :-\ Czekam kochana na jakąś ostrą i erotyczną scenke z Natka i Lewym w roli głównej.. W końcu jakiś mały romańsik może się każdemu przydarzyć:-D co dokonać roku... Hmmm... Niby się cieszę, że już wakacje ale z drugiej strony nie bardziej... W tym roku rozmawiam moja klasę i będę za tymi debilami strasznie tęsknić... Co do średniej.. Tu jestem w pełni z siebie dumna. Pasek będzie, oczywiście!!:-* Mam średnia 5.11 i jestem z siebie dumna <3 dodaj szybko kolejny, bo nie mogę się doczekać dalszego ciągu :-) Buziaczki:-*:-* <3
OdpowiedzUsuńSory za błędy ale pisałam z telefonu..:-D Wiesz klawiatura T9 i szybkie pismo się z sobą nie łącza:-* pozdrawiam <3
UsuńMnie się podobało ;) Z Götze to niezły łobuz jest ;)
OdpowiedzUsuńAle myślałam, ze się Natalia zacznie kleić do Lewego albo Mario ;) A tu nic ;p Czekam z niecierpliwością na kolejny :)
Pozdrawiam,
Ruda!
ale z Gotze łobuz, hahahahah :D
OdpowiedzUsuńwspółczuje trochę Natalii, bo wiem jak się czuje :D
jedna dziewczyna i 20 mężczyzn xD
no i ciekawe czy coś więcej wydarzy sie miedzy Natalią a Robertem :D
bardzo mi przypadł do gustu ten rozdział!
OdpowiedzUsuńhaha natalia jaka szalonaaa, ona sama w męskim towarzystwie ! Mario oczywiście do wygłupów pierwszy ;) czekam na rozwinięcie relacji między Natalią, a Robertem
Zapraszam na 14. rozdział :)
OdpowiedzUsuńhahaha uśmiałam się z nich xD
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział,więcej takich kochana:)
A tak poza tym to jeszcze chyba nie wspominałam,że uwielbiam twoj styl pisania :*
Czekam z niecierpliwością na kolejny .
zapraszam u mnie nn.
www.opowiadanie-lewa.blogspot.com
Kochanie świetnie piszesz ;-) Zakochanym sięw Mario przez to opowiadanie... Ja to bym chciała żeby mój chłopak się tak o mnie starał :-P
OdpowiedzUsuńŚwietne :))
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie dorussiabortmund.blogspot.com
Zapraszam na 16. rozdział ;)
OdpowiedzUsuńKiedy u Ciebie będzie coś nowego?! Nie mogę się doczekać!
Pozdrawiam,
Ruda!