sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 7 "Bój się Lewandowski!"

[Natalia]
 Wbiegłam do domu jak burza, bo miałam bardzo mało czasu, żeby się przyszykować. Otworzyłam szafę z nadzieją, że coś w niej znajdę. Przejrzałam chyba już wszystko, kiedy znalazłam śliczną, miętową sukienkę, z koronką na plecach i związaną cienkim, brązowym paskiem w talii. Wyjęłam ją i włożyłam na siebie.
 Następnie pobiegłam do łazienki, żeby się umalować i uczesać. Nałożyłam blady cień na powieki i poprawiłam rzęsy tuszem. Do tego jeszcze eye-liner, puder i jasny błyszczyk. Włosy rozpuściłam i rozczesałam i powiedzmy, że wyglądałam jak człowiek. Niestety jest jeszcze zima, więc zamiast ładnych szpilek musiałam założyć kozaki, a na ramiona musiałam zarzucić kurtkę.
 Usiadłam na kanapie i czekałam na Rafała, miałam jeszcze 10 minut. Usłyszałam dźwięk SMS-a, więc go odczytałam.
 Przepraszam kochanie, nie mogę przyjechać. Jestem w Niemczech, ale nie w Dortmundzie, myślałem, że będę mógł się wyrwać, ale nie mogę ;/ Przepraszam, wynagrodzę ci wszystko ^^ ;**
 I co z tego, że mi wynagrodzi!? To ja się po to robiłam na bóstwo, żeby on mi wynagradzał? O nie, ja nie zmarnuje półgodzinnej roboty... Naszedł mnie szataństki pomysł.
 Wyszłam z domu i zapukałam do mieszkania obok. Goetze. Uśmiechnęłam się i czekałam, aż brunet otworzy.
 -O Natalia... Hej- powiedział niepewnie. Napewno pamiętał naszą ostatnią rozmowę i nie będzie chciał ze mną iść... No cóż, trzeba będzie poprostu trochę pobajerować i napewno da się przekonać. Przecież to mój Mario!
 -Hej Mario- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.- Tak sobie pomyślałam... Że może za ostro zareagowałam kiedy powiedziałeś mi o swoich uczuciach... Chciałam ci to wynagrodzić i wpadłam na pomysł, żebyśmy może gdzieś wyszli?- spytałam lustrując go wzrokiem. Piłkarz stał cały czas patrząc w podłogę, ale podniósł wzrok na mnie i delikatnie się uśmiechnął.
 -Co masz na myśli?- spytał pogodnie i jego zawsze uśmiechnięta twarz w końcu wyglądała normalnie.
 -Może byśmy się wybrali do kina, teatru, na kolację...- zaczęłam wymieniać propozycję.
 -Kiedy?
 -Dzisiaj, zaraz, teraz- odparłam zadowolona,że tak łatwo przystał na moją propozycję.
 -Chętnie, tylko ja muszę być na 20 w domu.
 -Czemu?
 -No... Lewy Kuba i Piszczu grają, a ja jako dobry przyjaciel muszę ich oglądać. Polska piłka jest straszna- wetschnął.
 -To cieszę się, że mamy takie samo zdanie na ten temat... Wiesz, możemy najpierw iść do kina, napewno coś teraz grają, a potem w ramach wsparcia mogę obejrzeć ten mecz z tobą- zaproponowałam.
 -Super. To ja się tylko przebiorę. A ty wejdź- powiedział rozanielony i wpuścił mnie do środka. Brunet zniknął gdzieś w swojej sypialni, a ja zwiedzałam jego dom. Musiałam przyznać, że ładnie tu ma. Po dosłownie dwóch minutach Goetze wyskoczył już kompletnie ubrany i oznajmił, że możemy iść.
 Wybraliśmy się do kina na jakąś durną komedię romantyczną, chociaż Mario chciał iść na film akcji. No ale cóż, życie. Chciał mnie jeszcze zaciągnąć na kolację, ale było już za późno, musieliśmy iść oglądać mecz. Nie powiem, żeby mi się to uśmiechało, ale w sumie... Popatrzę sobie na Roberta i się pośmieję. Boże, jestem straszna.

 [Robert]
 Siedzieliśmy w szatni i szykowaliśmy się na mecz. Koszulka z moim nazwiskiem wisiała jak zawsze na swoim miejscu pomiędzy Ludo i Polańskim. Panowała dziwna i nienaturalna cisza, od czasu do czasu odezwał się Boruc, albo Wasilewski. Szczęsny siedział obrażony i patrzył się w podłogę, bo dowiedział się, że nie wyjdzie w pierwszym składzie. Kuba i Łukasz rozmawiali cicho między sobą o nadchodzącym meczu. Tytoń siedział obok Wojtka i próbował go pocieszać, chociaż powinien być jeszcze bardziej zły niż Szczęsny.
 Wszedł do nas trener i zaczął coś mówić, zagrzewać nas do walki. A potem wyszedł i oznajmił, że mamy wyjść za pięć minut na murawę. Klopp zawsze siedział z nami do końca. A on sobie gdzieś poszedł. No ale cóż, co niby miał nam powiedzieć. Wygrajcie to? Hehe, dobre.
 Wyszliśmy i stanęliśmy w tym śmiesznym korytarzyku przed murawą obok dzieci. Wyszliśmy z nimi na murawę i zaczął się hymn. Pamiętałem, żeby śpiewać, bo ostatnio się zamyśliłem i zupełnie o tym zapomniałem.
 Po chwili usłyszeliśmy gwizdek sędziego i zaczął sie mecz.

 [Natalia]
 Właśnie weszliśmy, a raczej wbiegliśmy z Mario do domu śmiejąc się. Byliśmy cali mokrzy, bo właśnie kiedy szliśmy, zaczął padać deszcz. Krzyknęłam do Mario, żeby włączył telewizor, a sama pobiegłam po czipsy. Zwykle nie jadłam takich rzeczy, ale można od czasu do czasu zrobić wyjątek.
 Usiadłam koło bruneta na kanapie i podsunęłam mu miskę z jedzeniem. Mecz zaczął się dziesięć minut temu i było 0:0. Mario co jakiś czas wymieniał uwagi dotyczące naszych piłkarzy, a ja udawałam, że się zgadzam i rozumiem. Piłkarz poderwał się z siedzenia i zaczął się drzeć, coś w stylu: Lewy idioto itp. Spojrzałam na niego pytająco.
 -Wychodził na czystą pozycję i trafił w bramkarza! Boże... Co za ciota z niego no!- jęknął.
 -Ej, ale weź się uspokój... Jeszcze trafi zobaczysz- powiedziałam, sama nie wiedząc czemu.
 -Aha, już to widzę- zakpił.
 -Założymy się?- spytałam.
 -Dobra- odparł i uścisnął mi rękę.
 Błagam cię Lewy. Traf.

 [Natalia]
 Minęła już pierwsza połowa. Lewy miał już z trzy sytuacje, a jeszcze nie trafił. Goetze chodził zadowolony, że wygra zakład.
 -Ej Mario! Oni mają tam przy sobie komórki?- spytałam.
 -Zależy czy ktoś wziął... A jeśli chodzi o Lewego, to on zawsze ma przy sobie.
 -Super- odparłam i uśmiechnęłam się.
 -I tak nie masz jego numeru- prychnął.- Czy masz?
 -Nie mam... Ale ty mi dasz, prawda?- zapytałam go i zrobiłam minę kota ze Shreka.
 -A co z tego będę miał?
 -Goetze ty zboczeńcu- powiedziałam i uderzyłam go w ramię, a on zaczął się śmiać.
 Dał mi swój telefon i wybrał numer Lewego.
 -Masz- powiedział zrezygnowany.
 -Dziękuję!- pocałowałam go w policzek. Wpisałam do swojego telefonu jego numer i wysłałam mu SMS-a.

 [Robert]
 Po pierwszej połowie jak zawsze wziąłem do ręki telefon, gdzie czekał na mnie SMS. Numer nieznany.
 Lewy błagam cię strzel! Założyłam się z Goetze i jak przegram to... Bój się Lewandowski!
                                  Natalia ;D
 Uśmiechnąłem się do telefonu. Mieliśmy już wychodzić na drugą połowę. Byłem bardzo zdeterminowany, żeby trafić. Dla niej.

 [Natalia]
 Siedzieliśmy i siedzieliśmy, a jak na razie nic się nie działo. Zrezygnowana zaczęłam bawić się telefonem. Nagle głos komentatora przyspieszył, a Mario wbił mi palce w ramię. Lewandowski sam na sam. Strzela i... GOL!!! Wstałam z kanapy i zaczęłam krzyczeć, po czym rzuciłam się na Goetze i mocno go przytuliłam.
 -I co!? Mówiłam, mówiłam, mówiłam!- krzyknęłam i zaczęłam się śmiać. Mario pomimo wszystko też był zadowolony. Zadzwonił telefon Goetzego.
 -Reusi?- odebrał.
 -Widziałeś Lewego!?- krzyknął tak głośno, że nawet ja go usłyszałam.
 -Widziałem, widziałem...- zapewnił.- Wpadnij do mnie Reus. Zostało jeszcze prawie połowa meczu, obejrzymy we trójkę- zaproponował.
 -Trójkę?- spytał z powątpiewaniem.
 -No ja, ty i Natalia...
 -Okej... Zaraz będę- powiedział szybko i się rozłączył. Czekaliśmy na Marco, aż w końcu się pojawił. W tym czasie nikt z naszej, ani przeciwnej drużyny nie strzelił jeszcze bramki.- Hej Mario! Hej...
 -Natalia- dokończyłam i wyciągnęłam do niego dłoń.
 -Natalia- powiedział powoli i uśmiechnął się.
 Resztę meczu oglądaliśmy co chwile komentując naszych, czyli polskich piłkarzy. Siedziałam między Mario a Marco. Goetze obejmował mnie ramieniem, ale zorientowałam się, że to robi dopiero po dwudziestu minutach, bo byłam tak zapatrzona w mecz.
 Mecz zakończył się wynikiem 1:0 dla Polski. Marco wyszedł, a ja zostałam sama z Mario.
 -To ja już też może pójdę...- powiedziałam i wstałam, żeby ubrać kurtkę.
 -Nie, zaczekaj- powiedział i musnął moją dłoń swoją. Spojrzał mi w oczy, a potem na moje usta. Pokręciłam lekko przecząco głową, ale było już za późno. Pocałował mnie delikatnie, a potem zaczął robić to coraz pewniej. Objął mnie za talię, ale mu się wyrwałam. Spojrzałam na niego jakby z wyrzutem i wybiegłam z jego domu.
__________________________________________________________
Hej ;/ Jak się podobał wczorajszy mecz? Mnie nie, ale jak ktoś powie, że Lewy grał słabo, to zabiję. Słabo, to on grał z Ukrainą a wczoraj na prawdę się starał i mu wychodziło. Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania. ;) Mam doła po meczu, nasze szanse na awans są prawie zerowe ;(
Ale chciałam Wam podziękować za 8 komentów ;D Pozdrawiam i liczę, że się to powtórzy :**
Rozdział zostawiam do Waszej oceny :)

4 komentarze:

  1. wreszcie się doczekałam nowego rozdziału!
    i powiem że jest genialny, przeczytałam go 2 razy, bo tak mi się podobał ;))
    a moim zdaniem Lewy zagrał wczoraj dobry mecz.
    ta jego asysta to miodzio <3
    zapraszam do mnie :D i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział !! Szkoda że Natalia nie chce być z Mario. Widać że chłopakowi zależy ;-) Najbardziej podobało mi się zdanie odnośnie POLSKIEJ PIŁKI :-) Zgadzam się z Mario w 100% :-D jeżeli chodzi o mecz... No cóż. Nie udało się. Na sam koniec poleciały mi łzy i to na tyle. Rano tata wszedł mi do pokoju i krzyczał ,,NIC SIĘ NIE STAŁO ! ". Zaczął mnie budzić ,, Majka wstawaj. Lewandowski przyjechał!" Ją taka podniecona podniosłam głowę. Byłam cholernie nie wyspana po tym meczu. Tak jak Lewy nie mogłam spać :'( Szkoda mi ich. Blaszczykowski mówi o szansach matematycznych., a ją już całkowicie straciłam wiarę :'(
    Kochana:-* <3 Dodaj szybciutko kolejny rozdział :-* Pozdrowionka :-P

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam!
    Zapraszam do siebie w wolnej chwili! http://wszystko-ma-swoj-poczatek.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    Ruda!
    ps. jak znajdę czas obiecuję, że przeczytam i twój blog ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. powiem ci, że przeczytałam(trochę niedokładnie i pobieżnie) wszytkie rozdziały i muszę ci powiedzieć, że opko bardzo fajne.
    Podoba mi się jak Mario stara się o Natalię ;)

    zapraszam do mnie, komentarz mile widziany
    http://football-i-inne-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń