-Zamknij się- jęknąłem a kilku innych zaczęło stękać i jęczeć na Piszczka.
-Nie wiem czy wiecie, ale mamy być za pół godziny na treningu... A trener powiedział, że jak się spóźnimy to nie będzie na nas czekał z autobusem- powiedział.
-O kurwa!- krzyknęliśmy i zerwaliśmy się na równe nogi, czego zaraz pożałowaliśmy.
-Samobójcy z was- stwierdził Łukasz z ironicznym uśmieszkiem. Obleciał nas wzrokiem i jakby nigdy nic wyszedł z pokoju nucąc pod nosem Endless Summer.
-Trza wstać, ne?- spytał Ludo, który i tak nie bardzo umiał polski, a na kacu chyba jeszcze mniej.
Postanowiliśmy, że się ogarniemy. Każdy skierował się do swoich pokoi. Najpierw ja się ogarnąłem, a potem Wojtek. Muszę przyznać, że chłodny prysznic zadziałam kojąco na moją obolałą głowę. Ubrałem się w szałowy, reprezentacyjny dresik i czekałem na bramkarza. Włączyłem szybko rozładowany telefon do ładowarki i zadzwoniłem do Ani. To znaczy, chciałem zadzwonić, ale nie odebrała. Zacząłem się zastanawiać, czy dzieli nas jakaś różnica czasowa, ale chyba nie aż tak duża, jeżeli już. Pewnie jest zajęta.
Wojtek wyszedł z łazienki i spytał:
-Możemy iść?
Potaknąłem głową i bez słowa ruszyliśmy na stołówkę. Była to duża sala, a w niej pełno stołów. Z resztą- jak na każdej stołówce. Naszą uwagę przykuło raczej to co było na stole, a raczej czego tam nie było. Pewnie inni już wszystko zjedli. Przy stole siedzieli już Kuba, Piszczu, Wasyl i inni, którzy wczoraj z nami "imprezowali" i kłócili się o ostatni kawałem szynki.
-Serio?- spytałem.- Zżarliście wszystko?- patrzyłem na nich z niedowierzaniem.
-No nie my! Jak tu przyszliśmy to tak już było! Pani może potwierdzić- Wasyl wskazał na kucharkę.
Dziewczyna tylko potaknęła głową i spojrzała na nas ze współczuciem.
-Pani... Pani Asiu kochana...- zaczął Marcin odczytując tabliczkę z jej imieniem.- Przyniesie nam pani chociaż tabletki na kaca?- spytał ze słodką minką.
-Zobaczy czy coś się znajdzie- mrugnęła do niego.
Spojrzeliśmy znacząco na Wasyla, a ten tylko odparł:
-Urok osobisty- z miną, jakby to było coś oczywistego i wszyscy zaczęli się śmiać. Chwilę później pani Asia przyniosła nam nowe śniadanie i położyła koło każdego z nas po tabletce.
-Dzię-ku-je-my- powiedzieliśmy chórem, a dziewczyna uśmiechnęła się uroczo. Obejrzałem się za nią i posłałem jej mój uśmiech.
Wojtek spojrzał na mnie krytycznie i pokiwał głową z dezaprobatą. Wzruszyłem ramionami, jakbym nie wiedział o co chodzi.
Jedliśmy w spokoju, ktoś od czasu do czasu coś powiedział, ktoś inny wybuchnął śmiechem, ale nie prowadziliśmy jakiejś żywszej rozmowy. Wszyscy byli wyczerpani po wczorajszym. Popatrzyłem na Szczęsnego, który siedział w skupieniu i miał minę jakby robił coś bardzo trudnego, na przykład zadanie z matmy.
-Mam!- krzyknął. Wszyscy spojrzeli zdziwieni na bramkarza upuszczając przy tym sztućce.- Wiedziałem, że coś się wczoraj stało, tylko nie pamiętałem co,a teraz pamiętam...! Z resztą chodźcie do pokoju, zwłaszcza ty- wskazał na mnie.- I ty- na Kubę.
Weszliśmy zdezorientowani do pokoju, w międzyczasie pytając siebie nawzajem o co chodzi.
Wojtek wpadł jak burza do pokoju wywracając wszystko co miał na swojej walizce.
-Jest!- krzyknął wyciągając iPhone'a.
Włączył jakiś filmik z zacieszem na twarzy.
Przedstawiał naszą grupkę, w totalnej ruinie. Wszyscy siedzieli na podłodze, a niektórzy już leżeli. Ja na nieszczęście była w tej pierwszej kategorii...
Graliśmy w coś typu: butelko-prawdę czy wyzwanie. Właśnie kręcił Piszczu i... wypadło na Kubę.
-Dlaczego nie chcesz... Pogodzić się z Lewym?- spytał bełkocząc. Wszyscy popatrzeli to na mnie, to na Błaszczykowskiego.
-To nie to, że nie chce... Tu chodzi o...- mówił strasznie niewyraźnie, więc musiałem się skupić, żeby go zrozumieć.- Lewy nie podsłuchuj- powiedział i wskazał na mnie palcem.- Tu nie chodzi o to, że nie chcę... Tak jakoś wyszło... No w sumie... A dobra- machnął ręką i wyciągnął ją do mnie.- Co było to było... Zgoda?- spytał. Serce mi zamarło. Błagam, powiedzcie, że się nie zgodziłem...
-A spoko- odparłem i uścisnąłem mu rękę, a potem się przytuliliśmy.
Patrzyłem kompletnie skołowany, na wyrazy twarzy wszystkich dookoła.
Teraz trzeba było schować męską dumę i zachować się jak człowiek. W sumie tęskniłem za tym blond idiotą. To przeze mnie nasza przyjaźń się rozpadła, więc to ja muszę to naprawić. A jeśli już jest taka sytuacja, jeśli już właściwie się pogodziliśmy, to czemu nie?
-Dobra... Za długo to trwa. Sorry Kuba- wyciągnąłem do niego rękę. Uśmiechnął się z satysfakcją i odwzajemnił uścisk.
-No bo tak to jest, jak się starszych nie słucha- powiedział śmiejąc się.
-Tęskniłem za tobą idioto- odparłem.
-Ooooo- westchnął Łukasz i Wasyl.- Jakie słooodkie.
Wszyscy zaczęli się zbierać na trening, pomimo tego, że byliśmy już bardzo spóźnieni.
Wyszliśmy z hotelu, ale zgodnie z zapowiedziami trenera, autobusu nie było. Aha, czyli na własną rękę mieliśmy sobie załatwić transport. Bardzo ciekawie. Pomijając to, że nawet nie wiedzieliśmy, gdzie jest to cholerne boisko!
Z nieba lał straszny deszcz, więc nie uśmiechało mi się iść pieszo. Kopnąłem w coś z nerwów.
-Ej, Lewy spokojnie...- Wojtek chciał mnie uspokoić i złapać mnie za ramiona, ale zrezygnował z tego pomysłu.
-Ktoś w ogóle wie, dokąd mamy iść?- wycedziłem.- No bo kurde raczej nie mieszkam w jebanej Irlandii i...
-Lewy bez bulwersu. Rusz gwiazdorską dupę i chodź- powiedział Wojtuś i zaczął się śmiać.
-Niby dokąd!?
-Przed siebie... Może trafimy- odparł i zaczął iść. Nie pozostało nam nic innego jak ruszyć na NieSzczęsnym i liczyć, że znajdziemy ten cholerny stadion. Na szczęście nie zajęło nam to długo, stadion znajdował się dwie ulice od hotelu. Autobus naszej reprezentacji stał koło boiska, stąd domyśliliśmy się, że trenujemy tutaj. Wbiegliśmy na niezbyt duże boisko z przepraszającymi uśmiechami.
-Przepraszamy trenerze, ale... Zatrzymała nas naprawdę... Szczytna sprawa- wysapał Piszczek ciężko oddychając. Normalnie by się nie zmęczył, ale pewnie chciał sprawić wrażenie, że się śpieszyliśmy, więc poszliśmy za jego przykładem.
-Nie obchodzi mnie to. Co wy myślicie, że gwiazdeczki z Niemiec mogą się spóźniać godzinę na trening!? To się mylicie kochani, 20 kółek, już!
Spojrzałem na niego jak na idiotę, ale mimo wszystko się nie odezwałem. On chyba nawet nie zauważył.
-Dodatkowe kółka nie sprawią, że będziemy dobrze grać. Co najwyżej nowy trener- szepnąłem Wojtkowi, kiedy zaczynaliśmy bieg.
Blondyn się uśmiechnął i przyznał mi rację.
-W sumie tak... A czemu ty go w ogóle tak nie lubisz?- spytał.
-A ja wiem? Taki jakiś dziwny.
-A ja tam sądzę, że Klopp powinien trenować naszą reprezentację- powiedział Szczęsny i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Nie!- krzyknąłem aż wszyscy, łącznie z trenerem się na mnie spojrzeli.- To znaczy... Uwielbiam go i jest świetnym trenerem, ale... Przecież on by dostał zawału tam na tej ławce. Widziałeś jak on się wydziera...
-Współczuję, że masz tak na co dzień- Szczęsny udał zrozumienie i poklepał mnie po ramieniu.
Biegaliśmy te 20 kółek, aż w końcu zaczął się normalny trening. Żałosne to było, no ale cóż poradzić. Taki nasz urok. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów, chociaż i tak było ich mniej niż w Dortmundzie. Zaczynam tęsknić za Kloppem, to chyba źle. Kiedy w końcu trening się skończył poszliśmy do hotelu i nikt nawet nie myślał, żeby urządzać imprezę taką jak wczoraj. Rzuciłem się na łóżko i zamknąłem oczy. Nawet sam nie wiem, kiedy zasnąłem...
[Natalia]
Miałam dzisiaj wolne w redakcji, więc wyciągnęłam Vanessę na siatkówkę. Poszłyśmy na nasza ulubioną halę, w której zawsze trenowałyśmy. Chociaż czasami przykro mi było patrzeć w jakim ona jest stanie. Tynk zlatywał ze ścian i sufitu, siatka była dziurawa, a podłoga też nadawała się do gruntownego remontu. Nie wspominając już o trybunach, na których od kilku lat nie zasiadał nikt.
Teoretycznie, w mieście było mnóstwo tego typu miejsc, tylko, że nowszych i lepszych, ale miałyśmy sentyment do tego budynku.
-A, Tala?- spytała Ness przebijając zagrywkę.
-Hm?
-Dzisiaj gra twój kochaś- odparła. Musiałam się zastanowić o co jej w sumie chodzi, ale przypomniało mi się, że ona przecież od kilku dni nie gada o niczym innym jak o tym, że rzekomo zakochałam się w Lewandowskim.
-Serio?- udałam zainteresowanie.- Ale gdzie?- spytałam inteligentnie, a brunetka wybuchnęła śmiechem.
-To tak się swoim ukochanym interesujesz?- zmroziłam ją wzrokiem, więc przestała się śmiać. Westchnęła i zaczęła mi tłumaczyć.- Reprezentacja Polski, czyli kraju, w którym się urodziłaś, gra z Irlandią mecz towarzyski. Rozumiesz?- mówiła strasznie powoli, jakbym była niedorozwinięta, co mnie bardzo wkurzało.
-Nie, nie rozumiem- przedrzeźniłam ją i pokazałam język.
-Będziesz oglądać?
-Nie wiem- odparłam obojętnie i nawet nie musiałam tego udawać. Ten chłopak był miły i przystojny, no fakt, ale to nie znaczy, że mam się dla niego aż tak poświęcać i... Oglądać mecz. Grrr. Pomijając, że ostatnio obejrzałam jakąś powtórkę z własnej woli, ale to nawet dało się oglądać, a polska piłka jest... No cóż, lekko mówiąc, trochę wybrakowana.
-Nie wiesz? Ty zła, chyba się Lewy na ciebie obrazi jak się dowie- moja przyjaciółka miała ze mnie niezły ubaw, a ja naprawdę nie miałam już ochoty rozmawiać o tym chłopaku.
-Jak się dowie?- prychnęłam.- Ja go już nigdy nie spotkam i się z tym pogodziłam. Poza tym nie miałam się z czym godzić, bo mam go totalnie gdzieś Nessi i przestań o nim ględzić, okej?- spytałam.
-Dobra, dobra przepraszam... Rozumiem, że za nim tęsknisz- chichotała dalej, a ja westchnęłam i plasknęłam się w czoło.- Okej, teraz już na serio o nim nie gadam.
-Chyba nie będziesz mieć okazji- powiedziałam z szerokim uśmiechem. Właśnie przeczytałam SMS-a od Rafała.- Mój boyfriend przyjeżdża! Ten prawdziwy, a nie Lewy.
-Przypomnisz mi dlaczego ja go nie lubię?
-A skąd mi wiedzieć takie rzeczy?! Zbieramy się, muszę się jeszcze ogarnąć, zanim Rafałek przyjedzie- dodałam z szerokim uśmiechem na twarzy i w podskokach wyszłyśmy z hali.
[Robert]
Na następny dzień, obudził mnie Wojtek szarpiąc mnie za ramię. Z tego co mruczał pod nosem mieliśmy za 10 minut śniadanie i godzinę do treningu. Zwlokłem się z łóżka i poszedłem pod prysznic. Myślałem, że tam zasnę. Ale jedna myśl mnie ożywiła. Dzisiaj mecz. Jezus Maria. Serce zaczęło mi bić mocniej i zacząłem czuć tą zajebistą adrenalinę, jak przed większością meczów. Ogarnąłem się i ubrałem i udaliśmy się z Wojtkiem na śniadanie.
______________________________________________________
Hejka ;* Nie było 7 komentarzy, ale stwierdziłam, że dodam ;) Dziękuję, za komentarze, na prawdę bardzo motywują :) Mogłoby być więcej, ale... ;)
Pod tym, chcę widzieć te 7 komentarzy :D Kocham Was :* I oczywiście wszystkiego najlepszego dla naszych kochanych Borussen:
Mario i Piszczusia <33 A tak w ogóle co sądzicie o transferze Mario xD???
Pozdrawiam kochani i zostawiam rozdział do Waszej ocenki :)
Hejka ;* Nie było 7 komentarzy, ale stwierdziłam, że dodam ;) Dziękuję, za komentarze, na prawdę bardzo motywują :) Mogłoby być więcej, ale... ;)
Pod tym, chcę widzieć te 7 komentarzy :D Kocham Was :* I oczywiście wszystkiego najlepszego dla naszych kochanych Borussen:
Mario i Piszczusia <33 A tak w ogóle co sądzicie o transferze Mario xD???
Pozdrawiam kochani i zostawiam rozdział do Waszej ocenki :)
Kuba i Lewy ! oooooo <3 takie słodkie ;)
OdpowiedzUsuńrozdział jest świetny ;)
pozdrawiam ;*
O Kubuś i Lewy się pogodzili!! Jak słodko!!! Rozdział bardzo fajny!! Transfer Mario.. Hmm napewno nie jestem z tego jakoś szczególnie zadowolona, ale myślę, że nie można na niego naskakiwać z tekstami typu "zdrajca" itp. Pocieszam się tym, że w Bayernie będzie miał jeszcze większe możliwości rozwoju.Szkoda mi tylko Marco. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńHahahahha.... No Wasyl i jego urok osobisty wymiataja :-P Kocham ta postać :-) Wprost uwielbiam :-P Co sądzę transferze?? Mario to młody chłopak. Chce się rozwijać.. Nie mam nic do niego i jego decyzji :-P A mecze Bayernu z pewnością nie będą mi obce po przenosinach Lewego. <3 :-* Pozdrawiam cię kochana ;-) ludzie dajcie te 7 komentarzy a nawet i więcej !!
OdpowiedzUsuńFajne,
OdpowiedzUsuńAle super. Szybko dodaj.
OdpowiedzUsuńOoo. Pogodzili się. *.*
OdpowiedzUsuńNiech lewy zostawi anie i za talke sie bierze. xd
OdpowiedzUsuń